Na Turbacz
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Na Turbacz
Zakolnymi ścieżkami stromymi wśród lasów,
idą bracia stryjeczni by zażyć wywczasu;
to się mienią na słońcu, to w cieniach się kryją,
zawierzając swój ciężar wysłużonym kijom.
Idą w głębię zieloną zaduszną i skwarną,
by po drodze steranej zagubić niezdarność.
Lato mości polany świetliście, bezgłośnie,
słońce promień przez liście przecedza zakośnie.
Lotne muchy błyskliwe na przekór ich doli,
wokół głów tańczą koła wiecznych aureoli;
bujne zioła co nigdy nie widziały kosy,
stroszą źdźbła zzieleniałe od soczystej rosy.
By się krótkim posiłkiem umocnić drobinę,
naszli pień, co odnalazł w cieniu swój spoczynek.
Aż dobrnęli do celu u szczytu Turbacza,
co dziobiastym schroniskiem o niebo zahacza.
Szlak się wije w dolinę jako jęzor smoczy,
chcą coś szczytom powiedzieć, lecz nie wiedzą o czym.
Ledwo oczy nacieszą świetlistym widokiem,
wzdłużne cienie im każą powracać przed zmrokiem.
Popołudnie zachodom niemrawo przyświeca,
ciężar drogi powrotnej dźwigają na plecach,
trud podwójny utrwala braterskie ich więzi,
wśród paproci skrzydlatych, rozświetlnych gałęzi.
Zakolnymi ścieżkami stromymi wśród lasów,
idą bracia stryjeczni by zażyć wywczasu;
to się mienią na słońcu, to w cieniach się kryją,
zawierzając swój ciężar wysłużonym kijom.
Idą w głębię zieloną zaduszną i skwarną,
by po drodze steranej zagubić niezdarność.
Lato mości polany świetliście, bezgłośnie,
słońce promień przez liście przecedza zakośnie.
Lotne muchy błyskliwe na przekór ich doli,
wokół głów tańczą koła wiecznych aureoli;
bujne zioła co nigdy nie widziały kosy,
stroszą źdźbła zzieleniałe od soczystej rosy.
By się krótkim posiłkiem umocnić drobinę,
naszli pień, co odnalazł w cieniu swój spoczynek.
Aż dobrnęli do celu u szczytu Turbacza,
co dziobiastym schroniskiem o niebo zahacza.
Szlak się wije w dolinę jako jęzor smoczy,
chcą coś szczytom powiedzieć, lecz nie wiedzą o czym.
Ledwo oczy nacieszą świetlistym widokiem,
wzdłużne cienie im każą powracać przed zmrokiem.
Popołudnie zachodom niemrawo przyświeca,
ciężar drogi powrotnej dźwigają na plecach,
trud podwójny utrwala braterskie ich więzi,
wśród paproci skrzydlatych, rozświetlnych gałęzi.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.
Iście to Waść po mistrzowsku skomponowałeś.
Sam imć Mickiewicz nie powstydziłby się tak układnej strofy.
Pozdrawiam <img>
Sam imć Mickiewicz nie powstydziłby się tak układnej strofy.
Pozdrawiam <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez skaranie boskie, łącznie zmieniany 1 raz.
:wielkie bravo: :wielkie bravo: :wielkie bravo:
Mistrzostwo.
Gratuluję.
Mistrzostwo.
Gratuluję.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Inspirowałem się niekoniecznie Mickiewiczem, ale kimś innym, no ale cieszę się, ze się podoba :)
Dzięki :)
Dzięki :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Fredzie drogi. Domyślam się, że ta inspiracja to, wypisz, wymaluj, Bolesław Leśmian.
Trudno się nawet czegoś czepnąć. Nie dajesz Fredzie, krytykom, pożywki. To jakże oni żyć mają?
Trudno się nawet czegoś czepnąć. Nie dajesz Fredzie, krytykom, pożywki. To jakże oni żyć mają?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
[quote=""Jan Stanisław Kiczor""]wypisz, wymaluj, Bolesław Leśmian.
Trudno się nawet czegoś czepnąć. Nie dajesz Fredzie, krytykom, pożywki. To jakże oni żyć mają?[/quote]
Aż tak ci sie podoba?
nie do wiary.
Tym niemniej cieszę się i dziękuję :) :ukłon:
Trudno się nawet czegoś czepnąć. Nie dajesz Fredzie, krytykom, pożywki. To jakże oni żyć mają?[/quote]
Aż tak ci sie podoba?
nie do wiary.
Tym niemniej cieszę się i dziękuję :) :ukłon:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.
[quote=""Jan Stanisław Kiczor""]Nie dajesz Fredzie, krytykom, pożywki. To jakże oni żyć mają?[/quote]
Będą głodni i bez butów... Oj, doloż ty doloż... <img>
:wielkie bravo: :wielkie bravo: :wielkie bravo: za wiersz...
Pozdrawiam
Tomek
Będą głodni i bez butów... Oj, doloż ty doloż... <img>
:wielkie bravo: :wielkie bravo: :wielkie bravo: za wiersz...
Pozdrawiam
Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Świetne!!! Oj przypomniałeś mi tym tekstem moje tegoroczne wędrowanie, tyle że po Sudetach. Pozdrawiam :wielkie bravo:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Sosna, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak można na małych piórach latać tak bardzo wysoko?
No wszystkim się podoba, jak widzę.
Tylko krytyków żal. :włosy:
Dzięki :ukłon:
Tylko krytyków żal. :włosy:
Dzięki :ukłon:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
No fakt, sporo neologizmów i stylistyka sprzed lat. Przykro mi, Fredzie, ale mnie ten wiersz też się podoba.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Zofia Marks
- Posty: 235
- Rejestracja: śr 26 lis, 2008
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
[quote=""Fred""]Na Turbacz
Zakolnymi ścieżkami stromymi wśród lasów,
idą bracia stryjeczni by zażyć wywczasu;
to się mienią na słońcu, to w cieniach się kryją,
zawierzając swój ciężar wysłużonym kijom.
Idą w głębię zieloną zaduszną i skwarną,
by po drodze steranej zagubić niezdarność.
Lato mości polany świetliście, bezgłośnie,
słońce promień przez liście przecedza zakośnie.
Lotne muchy błyskliwe na przekór ich doli,
wokół głów tańczą koła wiecznych aureoli;
bujne zioła co nigdy nie widziały kosy,
stroszą źdźbła zzieleniałe od soczystej rosy.
By się krótkim posiłkiem umocnić drobinę,
naszli pień, co odnalazł w cieniu swój spoczynek.
Aż dobrnęli do celu u szczytu Turbacza,
co dziobiastym schroniskiem o niebo zahacza.
Szlak się wije w dolinę jako jęzor smoczy,
chcą coś szczytom powiedzieć, lecz nie wiedzą o czym.
Ledwo oczy nacieszą świetlistym widokiem,
wzdłużne cienie im każą powracać przed zmrokiem.
Popołudnie zachodom niemrawo przyświeca,
ciężar drogi powrotnej dźwigają na plecach,
trud podwójny utrwala braterskie ich więzi,
wśród paproci skrzydlatych, rozświetlnych gałęzi.[/quote]
Leśmianowskie klimaty mistrzowsko oddane, lecz pozwolisz mi Fredziu pomarudzić trochę?
Zakolnymi ścieżkami stromymi wśród lasów,
idą bracia stryjeczni by zażyć wywczasu;
to się mienią na słońcu, to w cieniach się kryją,
zawierzając swój ciężar wysłużonym kijom.
Idą w głębię zieloną zaduszną i skwarną,
by po drodze steranej zagubić niezdarność.
Lato mości polany świetliście, bezgłośnie,
słońce promień przez liście przecedza zakośnie.
Lotne muchy błyskliwe na przekór ich doli,
wokół głów tańczą koła wiecznych aureoli;
bujne zioła co nigdy nie widziały kosy,
stroszą źdźbła zzieleniałe od soczystej rosy.
By się krótkim posiłkiem umocnić drobinę,
naszli pień, co odnalazł w cieniu swój spoczynek.
Aż dobrnęli do celu u szczytu Turbacza,
co dziobiastym schroniskiem o niebo zahacza.
Szlak się wije w dolinę jako jęzor smoczy,
chcą coś szczytom powiedzieć, lecz nie wiedzą o czym.
Ledwo oczy nacieszą świetlistym widokiem,
wzdłużne cienie im każą powracać przed zmrokiem.
Popołudnie zachodom niemrawo przyświeca,
ciężar drogi powrotnej dźwigają na plecach,
trud podwójny utrwala braterskie ich więzi,
wśród paproci skrzydlatych, rozświetlnych gałęzi.[/quote]
Leśmianowskie klimaty mistrzowsko oddane, lecz pozwolisz mi Fredziu pomarudzić trochę?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Zofia Marks, łącznie zmieniany 1 raz.
_____________________________________
"Wszystko, co nieznane, wydaje się cudowne"
Tacyt
"Wszystko, co nieznane, wydaje się cudowne"
Tacyt
[quote=""Zofia Marks""]pozwolisz mi Fredziu pomarudzić trochę?[/quote]
Marudzenie jest w tym miejscu jak najbardziej dopuszczalne.
:łoj:
Marudzenie jest w tym miejscu jak najbardziej dopuszczalne.
:łoj:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.