4:24
Moderator: Tomasz Kowalczyk
[size=99px] 4:24[/size]
Otwórz oczy...to szept magdaleny, nie świętej
zupełnie – rudej i bladej. Mówi, marzą mi się ogrody,
pokaż mi takie ogrody. Sięgam więc po najgorsze
z koszmarów: krwiste wachlarze z drzew sandałowych,
murzynkę z tulipanowym okiem moczonym w wirusie.
Słucha, głaszcze miękkie małżowiny, rudy zaczyn
z jej wargi pajęczyną kipi. Mam stopnie, mruczy
które wysoko i wyżej, lecz starczy przysiąść,
a sama pewnie zechcę – do piekła nawet i niżej.
Ale piękny bukiet, woła, a to przecież most
jeden, Wisła podkręcona, róż wieczorny się leje.
To nie ja, chociaż – rzeczywiście pomagałem matce
w tunelowej kwiaciarni, wodę nosić, zakręcać wstążki –
takie bukiety staram się wręczać.
Jej ciało, tak pewne, bo nieobecne zupełnie,
snuje teorie, drąży w melodiach ujście dla ciszy:
życie jest prostym żartem – nie na salony,
którego pointa zdaje się krótka, choć podobno
nieskończona. Jej ciało głupieje, w banał zmienia
przejścia z uda do brzucha, z pachwin do źródła:
( sen we śnie - to jeszcze nie życie, choć blisko, czasem
jakby wewnątrz słowa: bliżej. To jeszcze nie podróż,
ale ścieżka - wiem już - prowadzi.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia, a niebo budzi niepokój -
w grę wchodzi już nie tylko atom i jego pogoda.
I - mimo, że często, nie nocą, z człowiekiem,
nie lustrem, sączę morza o stęsknionej bryzie -
to jeszcze nie samotność, choć ciepło...bliżej.
To jeszcze nie o śmierci, chociaż ciepła pościel
nudna bywa, a ziemia - przeciwnie - pieszczotliwa.
To jeszcze nie o śmierci ).
Obudź się.
http://www.youtube.com/watch?v=W9OlDBQ0AfM
Otwórz oczy...to szept magdaleny, nie świętej
zupełnie – rudej i bladej. Mówi, marzą mi się ogrody,
pokaż mi takie ogrody. Sięgam więc po najgorsze
z koszmarów: krwiste wachlarze z drzew sandałowych,
murzynkę z tulipanowym okiem moczonym w wirusie.
Słucha, głaszcze miękkie małżowiny, rudy zaczyn
z jej wargi pajęczyną kipi. Mam stopnie, mruczy
które wysoko i wyżej, lecz starczy przysiąść,
a sama pewnie zechcę – do piekła nawet i niżej.
Ale piękny bukiet, woła, a to przecież most
jeden, Wisła podkręcona, róż wieczorny się leje.
To nie ja, chociaż – rzeczywiście pomagałem matce
w tunelowej kwiaciarni, wodę nosić, zakręcać wstążki –
takie bukiety staram się wręczać.
Jej ciało, tak pewne, bo nieobecne zupełnie,
snuje teorie, drąży w melodiach ujście dla ciszy:
życie jest prostym żartem – nie na salony,
którego pointa zdaje się krótka, choć podobno
nieskończona. Jej ciało głupieje, w banał zmienia
przejścia z uda do brzucha, z pachwin do źródła:
( sen we śnie - to jeszcze nie życie, choć blisko, czasem
jakby wewnątrz słowa: bliżej. To jeszcze nie podróż,
ale ścieżka - wiem już - prowadzi.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia, a niebo budzi niepokój -
w grę wchodzi już nie tylko atom i jego pogoda.
I - mimo, że często, nie nocą, z człowiekiem,
nie lustrem, sączę morza o stęsknionej bryzie -
to jeszcze nie samotność, choć ciepło...bliżej.
To jeszcze nie o śmierci, chociaż ciepła pościel
nudna bywa, a ziemia - przeciwnie - pieszczotliwa.
To jeszcze nie o śmierci ).
Obudź się.
http://www.youtube.com/watch?v=W9OlDBQ0AfM
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Korien, łącznie zmieniany 1 raz.
Niereformowalny Kamil
Cóż, już wielokrotnie zagubiłem się w twoich cieniach...............z nadmiaru kursyw i słowa, choć dzisiaj...
"( sen we śnie - to jeszcze nie życie, choć blisko, czasem
jakby wewnątrz słowa: bliżej. To jeszcze nie podróż,
ale ścieżka - wiem już - prowadzi.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia, a niebo budzi niepokój -
w grę wchodzi już nie tylko atom i jego pogoda.
I - mimo, że często, nie nocą, z człowiekiem,
nie lustrem, sączę morza o stęsknionej bryzie -
to jeszcze nie samotność, choć ciepło...bliżej."
to - jak wiersz w książce telefonicznej <img>
.........................dobrze znowu Ciebie czytać <img>
Cóż, już wielokrotnie zagubiłem się w twoich cieniach...............z nadmiaru kursyw i słowa, choć dzisiaj...
"( sen we śnie - to jeszcze nie życie, choć blisko, czasem
jakby wewnątrz słowa: bliżej. To jeszcze nie podróż,
ale ścieżka - wiem już - prowadzi.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia, a niebo budzi niepokój -
w grę wchodzi już nie tylko atom i jego pogoda.
I - mimo, że często, nie nocą, z człowiekiem,
nie lustrem, sączę morza o stęsknionej bryzie -
to jeszcze nie samotność, choć ciepło...bliżej."
to - jak wiersz w książce telefonicznej <img>
.........................dobrze znowu Ciebie czytać <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.
- misiek_eklektyk
- Posty: 287
- Rejestracja: pt 26 cze, 2009
...... zmęczył mnie ten tekst.... nie da się go strawić podczas jednego "posiłku"..... nadmiar "przystawek", "sałatek".... pięknie podane i przyrządzone.... i tylko skonsternowany stoję nad nimi, bo za cholerę nie wiem z czego są poskładane.... budzą podziw dla "kucharza" i dają pojecie o bogactwie jego wyobraźni.... swobodnym sięganiu po produkty z róznych, odległych kultur smakowych i niekonwencjonalnym ich łączeniu... bez tabu, kreatywne i lekko szalone.... muszę się oswoić....
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez misiek_eklektyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Dlaczego nie zapisać tego jako poetyckiej prozy. Nie widzę żadnych reguł rytmicznych uzasadniających strofkowanie. I z pewnością łatwiej by się czytało bez skakania z wersu w dół i w dół.
Wyobraźnia i oniryzm - to się narzuca od razu. Pewne fragmenty sugerują jakieś uporządkowanie tej magmy, ale to raczej liryczne smaki niż konstrukcja myśli.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia
- to jeszcze nie poezja, choć ubrana
w formę wiersza.
Polecam lekturę np. Sezonu w piekle - A. Rimbauda (wyobraźnia - ale i konstrukcja).
:ukłon:
Wyobraźnia i oniryzm - to się narzuca od razu. Pewne fragmenty sugerują jakieś uporządkowanie tej magmy, ale to raczej liryczne smaki niż konstrukcja myśli.
To jeszcze nie choroba, choć rozpad wróży
dzisiejszy stan zdrowia
- to jeszcze nie poezja, choć ubrana
w formę wiersza.
Polecam lekturę np. Sezonu w piekle - A. Rimbauda (wyobraźnia - ale i konstrukcja).
:ukłon:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Mithril, mnie również jest miło powrócić fizycznie ( jako czytelnik byłem obecny <img> )
Dzięki wam za czytanie!
Edit: Dzięki, Panjan. Rimbaud znam.
Dzięki wam za czytanie!
Edit: Dzięki, Panjan. Rimbaud znam.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Korien, łącznie zmieniany 1 raz.
Mnie również trudno ogarnąć ten utwór. Jest mnóstwo smaczków, tak ogólnie to jestem pod wrażeniem, ale zanim posklejam to wszystko w jednolity obraz wiersza - minie trochę czasu. Zostawiam na razie ślad obecności i gratulacje, bo jest nieprzeciętnie.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Zawsze pytanie, czy można lepiej, zawsze odpowiedź - można, ale czy trzeba ?
- u Ciebie nie.
Jest coś takiego jak intuicja, jak rozbieranie słowa po słowie i niekoniecznie to oznacza, że w całości się kupuje, tak, tu gęsto od skojarzeń li tylko Autorowi znanych, ale to brzsmi. I chyba jest to nie tylko moje zdanie.
Ukłony
- u Ciebie nie.
Jest coś takiego jak intuicja, jak rozbieranie słowa po słowie i niekoniecznie to oznacza, że w całości się kupuje, tak, tu gęsto od skojarzeń li tylko Autorowi znanych, ale to brzsmi. I chyba jest to nie tylko moje zdanie.
Ukłony
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez A-dam, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak zwykle z uśmiechem, choć niekjiedy gorzkim.
Pozdrawiam
Pozdrawiam