Wiersze 3
: śr 07 maja, 2014
wiersz
W poezji drzemie zwierzę gdyż poezją jest zwierzę
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
głód
nie pozwoliłeś poczuć ciepłego mleka
za to chwaliłeś się światu jesiennym deszczem
a mnie do dziś przygniata czarna sosna
którą zrzuciłeś gdy szukałam czterolistnej koniczyny
odebrałeś dzieciństwo
bo potrzebowałeś odsetek do działania
zabrałeś bladą zieleń
w rękach trzymam tak mało złota
przez opadające okruchy tamtych dni
słońce zwraca się przeciwko
sobie
i pada pada jesienny deszcz
gorycz
rzadko kiedy odżywia ramiona zadowolenia
pobudka jeszcze śpi
jeszcze śpi
te dziecię nikomu niewinne
jest przecież tylko głodne
i płacze na siedem głosów
więc nigdy nie usłyszysz „tatusiu”
facecie który tylko jesteś
Chłód
biel była wtedy wyraźniejsza
retusz pobladł i płatki śniegu posmutniały
nie włożyłeś mi wełnianych rękawiczek
skupiłeś się tylko na procentach
o smaku wiśni
ręce nie mają już trzech lat
do dziś czują
jak mróz kąsał wrażliwe dłonie
konsekwencje twojej opieki
.
W poezji drzemie zwierzę gdyż poezją jest zwierzę
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
głód
nie pozwoliłeś poczuć ciepłego mleka
za to chwaliłeś się światu jesiennym deszczem
a mnie do dziś przygniata czarna sosna
którą zrzuciłeś gdy szukałam czterolistnej koniczyny
odebrałeś dzieciństwo
bo potrzebowałeś odsetek do działania
zabrałeś bladą zieleń
w rękach trzymam tak mało złota
przez opadające okruchy tamtych dni
słońce zwraca się przeciwko
sobie
i pada pada jesienny deszcz
gorycz
rzadko kiedy odżywia ramiona zadowolenia
pobudka jeszcze śpi
jeszcze śpi
te dziecię nikomu niewinne
jest przecież tylko głodne
i płacze na siedem głosów
więc nigdy nie usłyszysz „tatusiu”
facecie który tylko jesteś
Chłód
biel była wtedy wyraźniejsza
retusz pobladł i płatki śniegu posmutniały
nie włożyłeś mi wełnianych rękawiczek
skupiłeś się tylko na procentach
o smaku wiśni
ręce nie mają już trzech lat
do dziś czują
jak mróz kąsał wrażliwe dłonie
konsekwencje twojej opieki
.