Strona 4 z 4

: śr 04 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku warto się przyjrzeć,

: śr 04 sty, 2012
autor: Jan Stanisław Kiczor
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

.

: śr 04 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi

: śr 04 sty, 2012
autor: Mariola Kruszewska
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate

: śr 04 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,

: czw 05 sty, 2012
autor: Jan Stanisław Kiczor
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

.

: czw 05 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu

: pt 06 sty, 2012
autor: Jan Stanisław Kiczor
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu
Wystawią ponętność swych kształtów

: pt 06 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu
Wystawią ponętność swych kształtów
Przybiorą postać aniołków

: sob 07 sty, 2012
autor: maybe
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu
Wystawią ponętność swych kształtów
Przybiorą postać aniołków
i niebo na ziemi jak w banku

: sob 07 sty, 2012
autor: Jan Stanisław Kiczor
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu
Wystawią ponętność swych kształtów
Przybiorą postać aniołków
i niebo na ziemi jak w banku

Widzicie? Ile spraw ważnych
Kiedy wychodzi się z domu

: ndz 15 sty, 2012
autor: Liliana
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.

W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.

Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.

Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą

Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję

Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.

Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu

A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".

A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.

Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.

A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
Piekiełku też warto się przyjrzeć,
I diabłom tańczącym w podskokach.

Diablice też godne uwagi,
Choć nogi ich nieco włochate,
nie oprze się żaden im diablik,
Zazwyczaj pięknieją tez latem.

A zwłaszcza kiedy ku słońcu
Wystawią ponętność swych kształtów
Przybiorą postać aniołków
i niebo na ziemi jak w banku

Widzicie? Ile spraw ważnych
Kiedy wychodzi się z domu.
Kawalerowie i panny
Wychodźcie z ciepłych kokonów