Pierdosłów a krytyka literacka
: ndz 07 paź, 2012
Pierdosłów, a krytyka literacka
Na portalach poetyckich, muzycznych, graficznych, zresztą wszędzie tam, gdzie ktoś wstawia swoje prace ku ocenie innych, naturalną koleją rzeczy jest, że chciałby usłyszeć, co ci inni o rzeczach wstawionych (wiersz, opowiadania, zdjęcie, grafika itp.) mają do powiedzenia. Wiadomo, że każdy chciałby wysłuchać pochwał (niestety bardzo często jest to wręcz niemożliwe), lub uwag pozwalających na doskonalenie warsztatu.
Założenie przy tym jest, że piszący uwagi, reprezentuje wyższy poziom, jakąkolwiek znajomość rzeczy i że jego sugestie, spostrzeżenia wnoszą nowe spojrzenie, sugestie do „ocenianego” utworu.. Spotykane często zdawkowe „się podoba” + kwiatek lub inna mimiczna emotka, niewiele wnoszą i takie „recenzje” tu pomijam, zwłaszcza, że choć groźne, bo usypiające „czujność” prezentującego swoją pracę, przecież mówią o subiektywnej na daną chwilę pozytywnej ocenie (zwłaszcza, gdy nie wiadomo co naprawdę napisać).
Przeciwieństwem „się podoba” (lub samej tylko uśmiechniętej emotki), jest równie zdawkowa, lecz bardziej dosadna ocena negatywna.
Pomijam radykalizm pewnego oceniającego na Nieszufladzie (nazwisko litościwie pominę),
który załatwia sprawę krótkim: „wypierdalaj” czy innego, który używał i używa tylko jednego słowa: „kosz”.
Te zjawiska bywając cyklicznymi, sugerowały, ze w danym momencie komentujący był, powiedzmy to, w niedyspozycji czy to po spożyciu, czy po nadużyciu.
Z w/w „komentarzami o dyskusje bywało trudno, aliści zauważyłem nową tendencję w lakoniczności ocen, zamykającą się jednym słowem: „pierdosłów” ew. "pierdosłowie".
Słowo jak słowo, ale da się zauważyć, że jednak niesie ono w sobie znacznie bardziej rozbudowaną możliwość interpretacyjną.
Metodą obserwacji zauważyłem bowiem taki oto podział:
a) pierdosłów liryczny „bierny”
- to wtedy, gdy mamy do czynienia z tekstem opisowym np.”krajobrazu”:
„…ciemność, zamykając się w sobie,
tężała powoli wydając ostatnie
przedsenne westchnienia…”
b) pierdosłów liryczny „czynny”
- to wtedy, gdy opis dotyczy lirycznej czynności:
„… w przytuleniu trwaliśmy wzajemnym
I nie było między nami nic, oprócz tej jednej
łzy, która spływała po twoim policzku …”
c) pierdosłów ogólnie sytuacyjny
- to może dotyczyć wszystkiego i wszędzie:
„…skrzypiały schody,
to powinien być Zenek
ileż czasu można czekać
na kilka flaszek…”
d) pierdosłów „patetyczny”
„…okopy nasze, krew nasza,
Nad nami sztandar wolności…”
Można jeszcze dalej i długo wymieniać, jako, że ów „pierosłów” da się zastosować do każdej epoki, każdego nurtu i każdego stylu...
Niemniej, wyznawcy owego skrótowego „diagnozowania” cudzej twórczości nie zauważają jakby, że każdy kij ma dwa końce.
Bo oto przychodzi nam na myśl, że słowo to pokrywa jednak „niedobór” innych słów, brak umiejętności argumentacji, może niechęci do zgłębienia wartości ocenianej pracy, czy choćby do maksymalnego zobiektywizowania własnego oglądu.
Oczywistym jest, że mamy prawo do subiektywnych ocen, że czyjeś prace mogą nam całkiem się nie podobać (może i obiektywnie są słabe), jednak „recenzowanie” czegokolwiek na zasadzie „nie, bo nie”, ujmy ocenianemu nie przynosi, a oceniający nie zyskuje opinii człowieka z którego zdaniem liczyć się należy (bo wie, co mówi), a raczej przeciwnie, zmusza innych do pobłażliwości , na zasadzie „ten typ, tak ma”.
Zaczem nie różni się od tych piszących „się podoba”, tyle, że w odwrotną stronę.
Oczywiście, spotkałem się z wyjaśnieniem takiej „pozy” na zasadzie: „jak coś jest słabe, nieudane wręcz, to po co komentować”? Tyle, że owe przymiotniki są nadał pochodnymi
owego „pierdosłów”, zagnieżdżonymi w subiektywnym oglądzie owego „krytyka”.
Pomijając pewne oczywistości, z każdą krytyką uważać potrzeba, bo liczne są przykłady,
gdy wielu znanych do kanonu literatury weszło, a ich „potężnych” krytyków ogarnęła dawno ludzka niepamięć i co najwyżej badacze gdzieś ich znajdują , najczęściej jako negatywne przykłady.
Skromność w tej materii doskonałe rezultaty przynosi.
Subiektywizm ocen to sprawa gustów, niemniej od oceniających chciałoby się, aby spoglądali ciut szerzej, odrzucali własne niechęci i uprzedzenia, a jeśli są pewni własnego zdania, aby umieli to jednak sensownym tekstem – wyartykułować.
Zresztą, każdy kiedyś, jakoś zaczynał. Wielu (pomijając talent) osiągnęło coś, dzięki życzliwości innych, wskazywaniu kierunków, wytykaniu wad, ba, często poprzez wymianę myśli, czy doświadczeń. Każdy miał swojego mistrza.
Dla kogo mistrzem może zostać słowo „pierdosłów”?
A jeżeli nie, to czy nie nasuwa się myśl, że owa lakoniczna wypowiedź, daje najwięcej autorowi tejże, który napisawszy ją, oddycha głęboko z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i spokojnie udaje się do mniej stresujących zajęć?
Z poważaniem.
Na portalach poetyckich, muzycznych, graficznych, zresztą wszędzie tam, gdzie ktoś wstawia swoje prace ku ocenie innych, naturalną koleją rzeczy jest, że chciałby usłyszeć, co ci inni o rzeczach wstawionych (wiersz, opowiadania, zdjęcie, grafika itp.) mają do powiedzenia. Wiadomo, że każdy chciałby wysłuchać pochwał (niestety bardzo często jest to wręcz niemożliwe), lub uwag pozwalających na doskonalenie warsztatu.
Założenie przy tym jest, że piszący uwagi, reprezentuje wyższy poziom, jakąkolwiek znajomość rzeczy i że jego sugestie, spostrzeżenia wnoszą nowe spojrzenie, sugestie do „ocenianego” utworu.. Spotykane często zdawkowe „się podoba” + kwiatek lub inna mimiczna emotka, niewiele wnoszą i takie „recenzje” tu pomijam, zwłaszcza, że choć groźne, bo usypiające „czujność” prezentującego swoją pracę, przecież mówią o subiektywnej na daną chwilę pozytywnej ocenie (zwłaszcza, gdy nie wiadomo co naprawdę napisać).
Przeciwieństwem „się podoba” (lub samej tylko uśmiechniętej emotki), jest równie zdawkowa, lecz bardziej dosadna ocena negatywna.
Pomijam radykalizm pewnego oceniającego na Nieszufladzie (nazwisko litościwie pominę),
który załatwia sprawę krótkim: „wypierdalaj” czy innego, który używał i używa tylko jednego słowa: „kosz”.
Te zjawiska bywając cyklicznymi, sugerowały, ze w danym momencie komentujący był, powiedzmy to, w niedyspozycji czy to po spożyciu, czy po nadużyciu.
Z w/w „komentarzami o dyskusje bywało trudno, aliści zauważyłem nową tendencję w lakoniczności ocen, zamykającą się jednym słowem: „pierdosłów” ew. "pierdosłowie".
Słowo jak słowo, ale da się zauważyć, że jednak niesie ono w sobie znacznie bardziej rozbudowaną możliwość interpretacyjną.
Metodą obserwacji zauważyłem bowiem taki oto podział:
a) pierdosłów liryczny „bierny”
- to wtedy, gdy mamy do czynienia z tekstem opisowym np.”krajobrazu”:
„…ciemność, zamykając się w sobie,
tężała powoli wydając ostatnie
przedsenne westchnienia…”
b) pierdosłów liryczny „czynny”
- to wtedy, gdy opis dotyczy lirycznej czynności:
„… w przytuleniu trwaliśmy wzajemnym
I nie było między nami nic, oprócz tej jednej
łzy, która spływała po twoim policzku …”
c) pierdosłów ogólnie sytuacyjny
- to może dotyczyć wszystkiego i wszędzie:
„…skrzypiały schody,
to powinien być Zenek
ileż czasu można czekać
na kilka flaszek…”
d) pierdosłów „patetyczny”
„…okopy nasze, krew nasza,
Nad nami sztandar wolności…”
Można jeszcze dalej i długo wymieniać, jako, że ów „pierosłów” da się zastosować do każdej epoki, każdego nurtu i każdego stylu...
Niemniej, wyznawcy owego skrótowego „diagnozowania” cudzej twórczości nie zauważają jakby, że każdy kij ma dwa końce.
Bo oto przychodzi nam na myśl, że słowo to pokrywa jednak „niedobór” innych słów, brak umiejętności argumentacji, może niechęci do zgłębienia wartości ocenianej pracy, czy choćby do maksymalnego zobiektywizowania własnego oglądu.
Oczywistym jest, że mamy prawo do subiektywnych ocen, że czyjeś prace mogą nam całkiem się nie podobać (może i obiektywnie są słabe), jednak „recenzowanie” czegokolwiek na zasadzie „nie, bo nie”, ujmy ocenianemu nie przynosi, a oceniający nie zyskuje opinii człowieka z którego zdaniem liczyć się należy (bo wie, co mówi), a raczej przeciwnie, zmusza innych do pobłażliwości , na zasadzie „ten typ, tak ma”.
Zaczem nie różni się od tych piszących „się podoba”, tyle, że w odwrotną stronę.
Oczywiście, spotkałem się z wyjaśnieniem takiej „pozy” na zasadzie: „jak coś jest słabe, nieudane wręcz, to po co komentować”? Tyle, że owe przymiotniki są nadał pochodnymi
owego „pierdosłów”, zagnieżdżonymi w subiektywnym oglądzie owego „krytyka”.
Pomijając pewne oczywistości, z każdą krytyką uważać potrzeba, bo liczne są przykłady,
gdy wielu znanych do kanonu literatury weszło, a ich „potężnych” krytyków ogarnęła dawno ludzka niepamięć i co najwyżej badacze gdzieś ich znajdują , najczęściej jako negatywne przykłady.
Skromność w tej materii doskonałe rezultaty przynosi.
Subiektywizm ocen to sprawa gustów, niemniej od oceniających chciałoby się, aby spoglądali ciut szerzej, odrzucali własne niechęci i uprzedzenia, a jeśli są pewni własnego zdania, aby umieli to jednak sensownym tekstem – wyartykułować.
Zresztą, każdy kiedyś, jakoś zaczynał. Wielu (pomijając talent) osiągnęło coś, dzięki życzliwości innych, wskazywaniu kierunków, wytykaniu wad, ba, często poprzez wymianę myśli, czy doświadczeń. Każdy miał swojego mistrza.
Dla kogo mistrzem może zostać słowo „pierdosłów”?
A jeżeli nie, to czy nie nasuwa się myśl, że owa lakoniczna wypowiedź, daje najwięcej autorowi tejże, który napisawszy ją, oddycha głęboko z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i spokojnie udaje się do mniej stresujących zajęć?
Z poważaniem.