A ja nie zapomniałam i czekam na publikację pewnego materiału, aby podjąć polemikę.
Anna Maria Musz pisze:Znacznie ważniejszym kryterium oceny wierszy była spójność i unikalność przedstawionych w nich obrazów. Spójność – czyli konsekwentne budowanie przesłania, bez efektownych, ale rozpraszających dygresji.
Stefan Jurkowski pisze:Wiele tekstów odebrałem jako pretensjonalne, wymyślone; często odnosiłem wrażenie, że są pełne jakichś rekwizytów i pojęć, ale zupełnie luźnych, niepoddanych żadnemu celowi artystycznemu,
Stefan Jurkowski pisze:Niekiedy znów wiersze bywają dosyć sprawne, ale w gruncie rzeczy banalne, nie kreują żadnej nowej metaforycznej przestrzeni poza tą, którą autor widzi i opisuje powierzchownie, za to komplikując i udziwniając poetycki komunikat, co najpewniej ma na celu stworzenie iluzji wielkiej głębi.
Zastanowić wypadałoby się nad kilkoma zagadnieniami, głównie jednak nad rozległością perspektywy, z jakiej teksty konkursowe zostały ocenione i "zaszufladkowane".
Czyżby szacownemu gremium nic nie mówiła chociażby koncepcja "dzieła otwartego"? Naturalnie podlegająca dyskusji, jak każda inna, ale używanie określeń kwalifikujących w odniesieniu do niej (w sensie "niespójne", "pretensjonalne", "udziwniając") to raczej dowód na... i tu właśnie nie wiem, na co. Na nieznajomość materii? Na powierzchowność oglądu i oceny, brak pogłębienia swojej analizy?
Jestem w stanie wytypować w ciemno utwory, do których jurorskie sarkazmy się odnoszą, a które właśnie czerpią swoją formę z wymienionej przeze mnie poetyki, które nigdy nie będą tekstami spełniającymi paradygmaty klasycznej logiki Są one na pewno programowo nielinearne, wieloznaczne, wielowarstwowe, wielowymiarowe i wymagające współudziału odbiorcy przy tworzeniu ich możliwych sensów. Przy czym - według mnie - raczej już wyszły z fazy eksperymentu literackiego i realizują specyficzny sposób kształtowania struktury utworu.
Nie chce mi się wierzyć w to, że teoria "dzieła otwartego" jest nieznana profesjonalnym ekspertom. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że z różnych powodów jeszcze nie utorowała ona sobie drogi we współczesnej poezji, przede wszystkim "konkursowej", albo że jest na tyle wymagająca oraz oczekująca od odbiorców rozległych kompetencji, zaangażowania i czytelniczej wnikliwości, iż po prostu nie sprawdza się jako model i narzędzie analizy.
Jakkolwiek kontrowersyjna (Eco zarzucano oczywiście tworzenie pseudomerytorycznych podwalin pod propagowanie bełkotu i chaosu artystycznego), ma ona jednakże swoje miejsce w debacie programowej. Wiele współczesnych wierszy doskonale się wpisuje w to, o czym Eco pisał 60 lat temu, a dopiero teraz mogło się u nas rozwinąć - w rzeczywistości wolnej od imperatywów politycznych, ideologicznych i w innych uwarunkowaniach społecznych, kulturowych.
Warto to mieć na względzie, zanim sformułuje się arbitralnie pewne zastrzeżenia bez wstępnej refleksji. Oczywiście gusta jurorów mogą żyć własnym życiem, lecz nie rozumiem niedostrzegania oczywistości - mam na myśli to, co widać na pierwszy rzut oka z części zaprezentowanych tekstów (zgodność z pewną tendencją, rozwijającą się samorzutnie w środowiskach poetyckich) i czemu przypisano fałszywą etykietę. O deprecjacji - moim zdaniem - jednych z wartościowszych propozycji konkursowych nie wspomnę, w końcu
de gustibus...