Poziom(y)
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Ze mną jest trochę inaczej. Wiem, że wszystkie dziedziny są cholernie ważne, ale jakoś nie chciałbym związać z nimi życia. Może to przez to, że szkoła każe się nauczyć, nie uczy. Może przez to, że z ciekawych przedmiotów robi się stosy definicji. Coś w tym chyba jest.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nauczyciel może zachęcić lub zniechęcić. Ale jak nagle coś, jakaś kwestia Cię zainteresuje, to ani zauważysz, jak wleziesz na całego. A tam naprawdę jest urokliwie.
Niestety, definicje są i znać je trzeba, bo ważne, chociaż po jakimś czasie, stosuje się nie, a nie powtarza. To jak z prawem Archimedesa, czy z twierdzeniami Pitagorasa.
po prostu są i się je stosuje.
Niestety, definicje są i znać je trzeba, bo ważne, chociaż po jakimś czasie, stosuje się nie, a nie powtarza. To jak z prawem Archimedesa, czy z twierdzeniami Pitagorasa.
po prostu są i się je stosuje.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Nie mam nic przeciwko definicjom. Chciałem po prostu powiedzieć, że u nas zastępują one cały ten fizyczno-chemiczno-matematyczny świat. Można opowiadać tak ciekawie, a i tak większość prędzej zniechęci niż przekona, bo wychodzi z założenia, że na pewno znajdzie się ktoś "zainteresowany mimo wszystko". A szkoda.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
To kwestia szczęścia. Miałem takiego w ogólniaku psora od chemii, że na klasówkę to
pozwalał zeszyty, książki i wszelkie "pomoce" rozkładać, a jak dał tematy, to, bywało, nic
nie pomagało, jak ktoś był "głąb". Matematyczka wodziła nas po tajnikach tej nauki, jak po ogrodzie. Masz rację. Mało takich nauczycieli teraz.
pozwalał zeszyty, książki i wszelkie "pomoce" rozkładać, a jak dał tematy, to, bywało, nic
nie pomagało, jak ktoś był "głąb". Matematyczka wodziła nas po tajnikach tej nauki, jak po ogrodzie. Masz rację. Mało takich nauczycieli teraz.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Pewnie tak.
Jak na razie to szczęście nie za często mi dopisywało. Nie mówię, że w ogóle, po prostu rzadko trafiał się charyzmatyczny nauczyciel. Większość chciała za takowych uchodzić, ale odpadała w ostatecznym rozrachunku.
Jak na razie to szczęście nie za często mi dopisywało. Nie mówię, że w ogóle, po prostu rzadko trafiał się charyzmatyczny nauczyciel. Większość chciała za takowych uchodzić, ale odpadała w ostatecznym rozrachunku.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
A tu jeszcze po Tuwimowsku.
http://www.youtube.com/watch?v=1_bEzlu4S74
[size=99px]Chrystus miasta[/size]
Tańczyli na moście
Tańczyli noc całą
Zbiry, katy, wyrzutki,
Wisielce, prostytutki,
Syfilitycy, nożownicy,
Łotry, złodzieje, chlacze wódki.
Tańczyli na moście
Tańczyli do rana.
Żebracy, ladacznice,
Wariaci, chytre szpicle,
Tańczyły tan ulice,
Latarnie, szubienice, hycle.
Tańczyli na moście
Dostojni goście:
Psubraty!
Starcy rozpustni, stręczyciele,
Wstydliwi samogwałciciele,
Wzięli się za rece,
Przytupywali,
Grały harmonie, harmoniki,
Do świtu grali,
Tańczyli tan swój dziki:
Dalej! Dalej!
Żarli. Pili. Tańczyli.
A był jeden obcy,
Był jeden nieznany,
Patrzyli nań spode łba,
Ramionami wzruszali,
Spluwali.
Wzięli go na stronę:
Mówili, mówili, pytali,
Milczał.
Podszedł Rudy, czerwony:
- Coś za jeden?
Milczał.
Podszedł drugi, bez nosa,
Krościasty:
- Coś za jeden?
Milczał.
Podszedł pijus, wycedził
- Coś za jeden?
Milczał.
Podeszła Magdalena:
Poznała, powiedziała...
Płakał...
Ucichło. Coś szeptali.
Na ziemię padli. Płakali.
http://www.youtube.com/watch?v=1_bEzlu4S74
[size=99px]Chrystus miasta[/size]
Tańczyli na moście
Tańczyli noc całą
Zbiry, katy, wyrzutki,
Wisielce, prostytutki,
Syfilitycy, nożownicy,
Łotry, złodzieje, chlacze wódki.
Tańczyli na moście
Tańczyli do rana.
Żebracy, ladacznice,
Wariaci, chytre szpicle,
Tańczyły tan ulice,
Latarnie, szubienice, hycle.
Tańczyli na moście
Dostojni goście:
Psubraty!
Starcy rozpustni, stręczyciele,
Wstydliwi samogwałciciele,
Wzięli się za rece,
Przytupywali,
Grały harmonie, harmoniki,
Do świtu grali,
Tańczyli tan swój dziki:
Dalej! Dalej!
Żarli. Pili. Tańczyli.
A był jeden obcy,
Był jeden nieznany,
Patrzyli nań spode łba,
Ramionami wzruszali,
Spluwali.
Wzięli go na stronę:
Mówili, mówili, pytali,
Milczał.
Podszedł Rudy, czerwony:
- Coś za jeden?
Milczał.
Podszedł drugi, bez nosa,
Krościasty:
- Coś za jeden?
Milczał.
Podszedł pijus, wycedził
- Coś za jeden?
Milczał.
Podeszła Magdalena:
Poznała, powiedziała...
Płakał...
Ucichło. Coś szeptali.
Na ziemię padli. Płakali.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Korien, łącznie zmieniany 1 raz.
Korien
napisałeś: "przyjdą kolejni, zaczną tam, gdzie nam zabrakło sił. "
I to jest trafne bez dwóch zdań. Czyli: róbmy swoje.
napisałeś: "przyjdą kolejni, zaczną tam, gdzie nam zabrakło sił. "
I to jest trafne bez dwóch zdań. Czyli: róbmy swoje.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
A. Bierce