Enklawa dzikich dzieci
: sob 22 sie, 2020
Mam do przejścia około 200 metrów. Mimo doświadczenia w pracy z osobami dysfunkcyjnymi, ogarnia mnie lęk. Tego nie można nazwać tremą, choć wiem, że czeka mnie swego rodzaju występ. Solo, bez orkiestry i opłaconych klakierów, za to przed wyłącznie, recenzentami. I to bardzo surowymi w swoich opiniach. Bo jak oceniać może rodzic osobę, która ma się zajmować jego dzieckiem.
Dziecko jest duże, średnia wieku to 18 – 40 lat. Dziecko o otaczającej je rzeczywistości wie mniej więcej tyle, ile czteroletni brzdąc, a do tego nie zawsze potrafi mówić. Sucha diagnoza ogólna, to niepełnosprawność intelektualna. W swoich środowiskach nikt nie bawi się w uprzejmości typu niepełnosprawność intelektualna, tylko po prostu: „ten głupek od Kowalskiej”. A dla Kowalskiej to jest jej najukochańsze dziecko, a jakie mądre.
- Pani, on potrafi zdjąć ojcu z chleba kiełbaskę i zjeść, taki jest inteligentny. A, pani, jak idziemy w gości , to biała koszula i krawat muszą być obowiązkowo. Szyję nawet sam umyje. Taki, pani, zmyślny jest.
Mogłoby być jeszcze ze sto metrów, może bym się poukładała z rozrzuconej mozaiki pomysłów, zapalających się światełkami jak sygnał przed skokiem spadochronowym…i żeby tylko szczęśliwie dotknąć ziemi.
Przekraczam próg z niespokojnie bijącym sercem. W obawie o nich i o siebie. Czternaście par przyczajonych, obserwujących mnie oczu z jednej i czternaście par oczu lwic w każdym momencie gotowych rzucić się i przegryźć gardło każdemu kto, skrzywdzi jej kocię. Ratunkiem okazuje się mój sąsiad z osiedla. Jurek, chłopak z Zespołem Downa, wyciąga do mnie rękę, poklepując po plecach jak stary znajomy, obcałowuje i gestami pokazuje, że będziemy brali ślub. No, myślę sobie, szybkość oświadczyn nie jest proporcjonalna do stopnia zażyłości, ale powinnam się z tym liczyć. Lepkość uczuciowa to charakterystyczna cecha wszystkich osób z ograniczoną percepcją intelektualną.
Opowiadam im o sobie, przecież musimy się poznać. Muszę ich ośmielić, wzbudzić zaufanie. Myślę już zupełnie racjonalnie, cała obawa i lęk pozostały poza kręgiem światła. Bo oni są jak światło. Piotruś wytrwale nawija na palec cieniutki drucik i nachylając się nade mną, co chwilę mówi – Ciacia. Oczy pozostają martwe, nie wyrażają żadnych uczuć, ale ważne, że nie ma w nich lęku. Zmiana palca i znów nawija swój drucik, perfekcyjnie jak elektronik z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. Nie usiądzie nawet na chwilkę. Chodzi, przystanie, zagada do mnie i tak w kółko.
Ci, którzy mówią, nie potrafią jednak opowiedzieć o sobie. Bawimy się więc, wzorem telewizyjnych konferencji prasowych. Ja wygłaszam tekst o sobie i co zaplanowałam na dzisiejszy dzień, oni zadają pytania, a później to ja zadaję pytania, żeby się cokolwiek o nich dowiedzieć i sprawdzić zdolność wypowiadania się. Dobry kontakt słowny mam z siedmioma osobami, troje odpowiada jednym wyrazem, czworo nie mówi zupełnie. Nawet nie wydają dźwięków, nie próbują gestem wyrazić, co czują. Jest gorzej, niż myślałam. Grupa jest zbyt liczna i rozpiętość uszkodzeń ogromna. Piotruś „drucikuje” już piąty palec i widać jest już zmęczony tą czynnością.
Patrzy raz na mnie, raz na swoją mamę i kołyszącym się krokiem podchodzi do niej. Kuca, głowę, całą w blond lokach skłania na jej kolana i niebieściuchnymi oczami spogląda w oczy matki. Kładzie jej dłoń na swojej głowie i pyta niewyraźnie – Mamyś, kochać?
Wzruszenie trzyma mnie za gardło. Obrazek jak wyreżyserowana scena z melodramatu. Takich scen przez kolejne lata pracy zobaczę więcej. Poznam i przeżywać będę tak głęboko jak oni.
Uczucie miłości – bo przecież kochają.
Rozpaczy – bardziej boli ich strata niż osobę zdrową.
Radości – nauczyli mnie cieszyć się małymi sprawami. Dzielić je z drugim człowiekiem, to radość podwójna.
Przyjaźni – są najwierniejszymi i oddanymi dla tych, którym zaufali.
Smutku – takiego prawdziwego do bólu serca.
Szczerości – na każdym kroku.
Spontaniczności – typowej dla dzieci.
Zadowolenia – z dobrze wykonanego zadania.
Złości – bo to też ludzkie uczucie.
Bezsilności – kiedy nic nie wychodzi.
Zawsze mogę was przytulić, wiem, że za tym tęsknicie i tego oczekujecie. Dotyk to najważniejsza sfera ludzkiej wrażliwości.
Miejmy więc zawsze wyciągnięte ręce, aby kogoś drugiego przygarnąć.
Dziecko jest duże, średnia wieku to 18 – 40 lat. Dziecko o otaczającej je rzeczywistości wie mniej więcej tyle, ile czteroletni brzdąc, a do tego nie zawsze potrafi mówić. Sucha diagnoza ogólna, to niepełnosprawność intelektualna. W swoich środowiskach nikt nie bawi się w uprzejmości typu niepełnosprawność intelektualna, tylko po prostu: „ten głupek od Kowalskiej”. A dla Kowalskiej to jest jej najukochańsze dziecko, a jakie mądre.
- Pani, on potrafi zdjąć ojcu z chleba kiełbaskę i zjeść, taki jest inteligentny. A, pani, jak idziemy w gości , to biała koszula i krawat muszą być obowiązkowo. Szyję nawet sam umyje. Taki, pani, zmyślny jest.
Mogłoby być jeszcze ze sto metrów, może bym się poukładała z rozrzuconej mozaiki pomysłów, zapalających się światełkami jak sygnał przed skokiem spadochronowym…i żeby tylko szczęśliwie dotknąć ziemi.
Przekraczam próg z niespokojnie bijącym sercem. W obawie o nich i o siebie. Czternaście par przyczajonych, obserwujących mnie oczu z jednej i czternaście par oczu lwic w każdym momencie gotowych rzucić się i przegryźć gardło każdemu kto, skrzywdzi jej kocię. Ratunkiem okazuje się mój sąsiad z osiedla. Jurek, chłopak z Zespołem Downa, wyciąga do mnie rękę, poklepując po plecach jak stary znajomy, obcałowuje i gestami pokazuje, że będziemy brali ślub. No, myślę sobie, szybkość oświadczyn nie jest proporcjonalna do stopnia zażyłości, ale powinnam się z tym liczyć. Lepkość uczuciowa to charakterystyczna cecha wszystkich osób z ograniczoną percepcją intelektualną.
Opowiadam im o sobie, przecież musimy się poznać. Muszę ich ośmielić, wzbudzić zaufanie. Myślę już zupełnie racjonalnie, cała obawa i lęk pozostały poza kręgiem światła. Bo oni są jak światło. Piotruś wytrwale nawija na palec cieniutki drucik i nachylając się nade mną, co chwilę mówi – Ciacia. Oczy pozostają martwe, nie wyrażają żadnych uczuć, ale ważne, że nie ma w nich lęku. Zmiana palca i znów nawija swój drucik, perfekcyjnie jak elektronik z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. Nie usiądzie nawet na chwilkę. Chodzi, przystanie, zagada do mnie i tak w kółko.
Ci, którzy mówią, nie potrafią jednak opowiedzieć o sobie. Bawimy się więc, wzorem telewizyjnych konferencji prasowych. Ja wygłaszam tekst o sobie i co zaplanowałam na dzisiejszy dzień, oni zadają pytania, a później to ja zadaję pytania, żeby się cokolwiek o nich dowiedzieć i sprawdzić zdolność wypowiadania się. Dobry kontakt słowny mam z siedmioma osobami, troje odpowiada jednym wyrazem, czworo nie mówi zupełnie. Nawet nie wydają dźwięków, nie próbują gestem wyrazić, co czują. Jest gorzej, niż myślałam. Grupa jest zbyt liczna i rozpiętość uszkodzeń ogromna. Piotruś „drucikuje” już piąty palec i widać jest już zmęczony tą czynnością.
Patrzy raz na mnie, raz na swoją mamę i kołyszącym się krokiem podchodzi do niej. Kuca, głowę, całą w blond lokach skłania na jej kolana i niebieściuchnymi oczami spogląda w oczy matki. Kładzie jej dłoń na swojej głowie i pyta niewyraźnie – Mamyś, kochać?
Wzruszenie trzyma mnie za gardło. Obrazek jak wyreżyserowana scena z melodramatu. Takich scen przez kolejne lata pracy zobaczę więcej. Poznam i przeżywać będę tak głęboko jak oni.
Uczucie miłości – bo przecież kochają.
Rozpaczy – bardziej boli ich strata niż osobę zdrową.
Radości – nauczyli mnie cieszyć się małymi sprawami. Dzielić je z drugim człowiekiem, to radość podwójna.
Przyjaźni – są najwierniejszymi i oddanymi dla tych, którym zaufali.
Smutku – takiego prawdziwego do bólu serca.
Szczerości – na każdym kroku.
Spontaniczności – typowej dla dzieci.
Zadowolenia – z dobrze wykonanego zadania.
Złości – bo to też ludzkie uczucie.
Bezsilności – kiedy nic nie wychodzi.
Zawsze mogę was przytulić, wiem, że za tym tęsknicie i tego oczekujecie. Dotyk to najważniejsza sfera ludzkiej wrażliwości.
Miejmy więc zawsze wyciągnięte ręce, aby kogoś drugiego przygarnąć.