M. Proust
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Czytam wspomnienia o Prouście i zastanawiam się, czy mógłby wieść swoje życie bez pieniędzy i czy jego twórczość (o ile by pisał; nie tomy, ale, z prozaicznego powodu braku miejsca w kartonie i zbytnie przeciągi - limeryki) nie wyglądałaby marnie.
Te jego chusteczki, trykoty, okulary kupowane na tuziny, te jego muzyczne kwartety w domu, wierna Celesta śpiąca niemal na wycieraczce; czy gdyby tego był pozbawiony i żył przykryty gazetami, miałby czas na subtelność, wrażliwość, na poszukiwanie straconej magdalenki, na pozaliterackie fanaberie, czy odwrotnie, nie byłby chorowitym włóczykijem szukającym noclegu pod mostem Sekwany?
I myślę też o jego nieporozumieniu i niedogadaniu z Ande Guidge`m, znanym autorem. Czy mógłby, będąc człowiekiem biednym, pisarzem ZALEŻNYM od pisarzy renomowanych, wziętych i czytanych, pozwolić sobie na jawne robienie mu wyrzutów, że, otrzymując do lektury JEGO KSIĄŻKĘ, nie poznał się na wartości dzieła, że dzieło to zlekceważył, że, bez zapoznania się z nim, uznał je za grafomański gniot zbzikowanego lowelasa!
Nie, byłby u niego co dzień, na czworakach, z uniżoną prośbą o zainteresowanie się tym, co nabazgrał; zależność jest usprawiedliwieniem postępowania.
A tak, mógł pisać i chorować w sposób względnie komfortowy.
Kiedy o nim myślę, a myślę często, zalewa mnie krew i choć czytam go na okrągło, nie umiem wyzwolić spod wrażenia, że i do pisania trzeba, prócz zdolności, mieć odpowiednie kontakty, znać, kto, co, gdzie za co może, by klęczeć pod właściwą klamką.
Te jego chusteczki, trykoty, okulary kupowane na tuziny, te jego muzyczne kwartety w domu, wierna Celesta śpiąca niemal na wycieraczce; czy gdyby tego był pozbawiony i żył przykryty gazetami, miałby czas na subtelność, wrażliwość, na poszukiwanie straconej magdalenki, na pozaliterackie fanaberie, czy odwrotnie, nie byłby chorowitym włóczykijem szukającym noclegu pod mostem Sekwany?
I myślę też o jego nieporozumieniu i niedogadaniu z Ande Guidge`m, znanym autorem. Czy mógłby, będąc człowiekiem biednym, pisarzem ZALEŻNYM od pisarzy renomowanych, wziętych i czytanych, pozwolić sobie na jawne robienie mu wyrzutów, że, otrzymując do lektury JEGO KSIĄŻKĘ, nie poznał się na wartości dzieła, że dzieło to zlekceważył, że, bez zapoznania się z nim, uznał je za grafomański gniot zbzikowanego lowelasa!
Nie, byłby u niego co dzień, na czworakach, z uniżoną prośbą o zainteresowanie się tym, co nabazgrał; zależność jest usprawiedliwieniem postępowania.
A tak, mógł pisać i chorować w sposób względnie komfortowy.
Kiedy o nim myślę, a myślę często, zalewa mnie krew i choć czytam go na okrągło, nie umiem wyzwolić spod wrażenia, że i do pisania trzeba, prócz zdolności, mieć odpowiednie kontakty, znać, kto, co, gdzie za co może, by klęczeć pod właściwą klamką.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
A. Bierce
do pisania może i nie, ale do wyjścia z tłumu na pewno kontakty są przydatne, tak jest przecież ze wszystkim. o ile się nie mylę, to Proust pierwszy tom/tomy wydał sam (chyba, że myli mi się z innym twórcą), bo nie było szczególnego zainteresowania, więc może nawet pieniądze nie są wystarczające?
na samą twórczość to nie wpływa, o ile człowiek sam pisze, bo jeśli coś jest poddawane bezustannej korekcie ludzi z zewnątrz, wtedy rodzi się pytanie, na ile jest to dzieło autora, a na ile zbiorowe. ale Proust pisał w tych swoich czterech ścianach, więc tu się raczej sprawa urywa... chociaż? nie wiem czy podjęłabym się czytania w oryginalne, nawet gdybym znała francuski. z tego, co wiem z wprowadzeń Boya, Proust ani akapitów ani dialogów nie wydzielał, masakra przebić się przez takiego kolosa!
na samą twórczość to nie wpływa, o ile człowiek sam pisze, bo jeśli coś jest poddawane bezustannej korekcie ludzi z zewnątrz, wtedy rodzi się pytanie, na ile jest to dzieło autora, a na ile zbiorowe. ale Proust pisał w tych swoich czterech ścianach, więc tu się raczej sprawa urywa... chociaż? nie wiem czy podjęłabym się czytania w oryginalne, nawet gdybym znała francuski. z tego, co wiem z wprowadzeń Boya, Proust ani akapitów ani dialogów nie wydzielał, masakra przebić się przez takiego kolosa!
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.