Tym razem od...
: pt 18 wrz, 2015
...Od wielokropka zaczynam, ponieważ myśli o tobie bohaterze, dawno zostały przerwane, a to co się odnalazło po prawie pół wieku, okazało się trzecią stroną medalu. Wówczas, gdy mimochodem fale wpadały do ucha, przyjęłam do wiadomości, że jakiś Marek Hłasko nie żyje. Ot – kolejna śmierć młodego człowieka – tak myślałam wtedy i przeszłam do porządku dziennego; a mój porządek dzienny na tamten czas, to nakarmić maleństwo, któremu minęło zaledwie dwa miesiące.
I wcale nie wiedziałam wówczas, że romans miał z Agnieszką,
że Sonia była jego żoną, że pomieszkiwał w Niemczech.
Polskę przemierzył wzdłuż i w szerz, szukając wszędzie siebie,
za wolno Star ówczesny biegł, za głośno na przeszbiegi
wysłano za ocean po to, by...
...By ustatkował się, jak mawiano w tamtych czasach, co nie oznacza, żeby obrósł statkami kupując ich kilka, czy może nawet okrętów, skoro był prawie na zakręcie, lecz po to, żeby po prostu zwolnił. Intensywność życia powodowała, że Polska mu była za mała. Również i Europa nie wystarczała. Szukał szczęścia albo spokoju za oceanem i jak donosi słowo zapisane, miał owy pęd we krwi, bowiem rodzice dali temu odpowiedni podkład, co prawda nie zupełnie odpowiednio, ale można rzec, mało odpowiedni był to przykład, ponieważ rozchodząc się w jego bardzo wczesnym dzieciństwie, pozbawili dziecię ciepła, którym powinno być otoczone, niczym kurczę pod piórami kwoki. Z dzisiej- szego punktu widzenia, śmiem twierdzić, że każda kruszynka z rozbitej rodziny, będzie wiecznie gnać za czymś, co w istocie jest nieosiągalne. To permanentne gonienie króliczka z naznaczeniem efektu fiaska, jest widocznym śladem w większości zostawionych nam dzieł.
Dzisiaj
wiem, że mi nie odpowiesz, nawet pytać nie będę,
przecież stamtąd nikt jeszcze nie potwierdził że jest.
Jednak wstanę, gdy tylko do siebie zawołasz
i to mając na względzie – dziś oddaję Ci cześć.
Może we śnie się dowiem jak to było naprawdę,
bo koledzy rzecz jasna – każdy pisze co chce.
Żurnaliści, krytycy – wszyscy mają tę wadę,
że poczytność na względzie – o tym każdy dziś wie.
A to jednak pociąga, jak po torach wagony,
pęd on-linem do prawdy wymuszany przez wiatr.
Wszystkie grzeszki tamtejszych praczy mózgów czerwonych,
pośród krzywd tam doznanych, których nie szczędził świat.
Głowę dałabym za to, że w pobliżu mieszkałeś,
kiedy razem z Kaziowem – w zamyślenie człek wpadł.
Michał Kaziów i Hłasko – nie wiem czemu Rafael
wam odmówił pomocy. Nie wiem właśnie dlaczego
on poskąpił swych łask.
Dzieciństwo z ojczymem i nie wiemy co naprawdę jeszcze – czy odkupienie grzechów, które miał dopiero popełnić, czy też kara za występki nieswoje, były powodem, że odcierpiał na swój sposób. W szkołach nie błyszczał jako prymus, nie zagrzewał w nich miejsca zbyt długo, co było przyczynkiem tego, że – był samotny od zawsze. Retrospekcja i retrospektywa mają tu bardzo wyrazisty akcent. Teraz dopiero to rozumiem i jak najbardziej usprawiedliwiam. Spotykane powiedzonko "żył w nieswoich czasach", ma tutaj stuprocentowe zastosowanie. Gdyby doczekał dnia dzisiejszego, jakże innym światłem byłby objęty, ale widocznie mam rację twierdząc, że każdy z góry ma ustaloną ścieżkę i ani o centymetr nie może z niej zboczyć. I śmieszne, i gorzkie są przekazy niektórych osób, że na przykład na chrzcie, a był chrzczony już jako dziecię potrafiące mówić – na pyta nie kapłana, (na które w normalnym toku uroczystości odpowiadają rodzice chrzestni) – czy wyrzekasz się Złego? – Na co on śmiejąc się powiedział – nie. I wtedy na twarzach wszystkich osób, biorących w tej uroczystości udział, pojawił się szczery półuśmiech, jedynie matka przeżyła ten moment na swój sposób. Wstyd, gorycz, przerażenie – wszystko na raz pojawiło się na twarzy zrozpaczonej kobiety. Wyobraziła sobie, że jej słodkie dzieciątko jest już pod wpływem szatana i prawdopodobnie dlatego dosyć szybko zrezygnowała z walki o każdy jego inny punkt widzenia.
A on, jak większość dzieci w powojennej Polsce, bardzo wcześnie zaczął zarabiać własnymi rękami na kawałek chleba. Mając lat 16 zdobywa prawo jazdy i zatrudnia się jako pomocnik kierowcy przy zwózce drewna. Jeszcze przeżyje kilka epizodów za kierownicą jako szofer pracując w innych firmach i zarabiając na kawałek chleba, dopóki zrządzeniem losu nie zostanie odnaleziony przez ludzi pióra. Jak na dzisiejsze czasy, można nawet wydać słuszny okrzyk – o święta hańbo! Dostał fuchę w Trybunie Ludu, gdzie spisywał się na medal. Całą gębą sam zaczął być człowiekiem pióra. Obracał się między osobistościami tamtych czasów, a jednak, mimo odnoszonych sukcesów, wciąż szukał siebie pośród wielu otumanionych ideowo i nie tylko skrzywionych przez narzuconą wszędzie bezbożność, lecz również szerzą - cą się rozpustę. Niejednokrotnie później dawał temu wyraz w swoich pracach, których spora część została przeniesiona na ekran. Wydawałoby się, że jest w pełni człowiekiem sukcesu i powinien brać garściami z rzeki miodem płynącej, sięgać do jej dna i tworzyć, tworzyć, tworzyć.
A jednak...
A jednak bez Boga ani do proga – mawiali od zawsze przodkowie.
Gdzie nadal kieruje o blask życia trwoga, tam niczym nie świeci w podkowie.
Wiadomo, podkowa – ta z kuźni rodzinnej, to symbol nad wyraz szczęśliwy,
wystarczy zawiesić nad gniazdem solidnie, by anioł strzegł snów i podziwiał.
Nie dane mu było umieścić emblemat, na szczęście swych dziatek na macie,
pokusa za sobą ciągnęła niezmiernie, błękitem jak piękny bławatek.
Rzuciła za wody gdzie miało być życie i nowe, i rajskie prawdziwe,
lecz diabeł podkusił, jak wąż Ewę podał, do tego kolegi. Zdradliwie.
Cóż – fiasko za wodą, cokolwiek by nie rzekł, tu nie ma się zmiłuj kamracie.
Gdzie czort zrobi swoje, tam wszystko przepada. I pamięć. I życie ze swadą.
Po tak wstydliwej klęsce, ze Stanów niesie sztorm. Do Europy. Niemcy, Francja, Izrael,
Włochy; a w sercu ciągle...
Ja ciebie Ester w sercu noszę. Przysięgam – wrócę, będziesz moja przez całą...
Dwadzieścia cztery (h) dla ciebie zawsze gotów.
Lecz powrót zza kurtyny żelastwem umocnionej, to nie zajęczy skok w kapustę.
Tu nie odwaga wchodzi w grę, lecz polityczna walka cieni i każdy wiedzieć
wszystko chce, czym wnętrze twoje się rumieni. Już wiza była przed oczami.
Na boski krzyż! Co ja zrobiłem. Do matki własnej z wizą w ręku?
***
Pomyśleć proszę – jakże nie miałby pękać, skoro do własnego kraju on wizę musiał wpierw otrzymać. Ale tak to jest, jak przedtem kraj się opuściło i obce obywatelstwo stało się rajem. Powrót z raju okazuje się jest bardziej bolesny niż wstąpienie do niego. Kto podpisze cyrog - raf na siebie, potem niech innych nie wini, że mu podkładają świnie. Przecież już wykopaliska po rozszyfrowaniu świata przodków, odpowie działy na większość znaków zapytania. Można to skwitować jednym zdaniem – świat ciągle się wierci i dlatego woda się rozlewa.
Jak to rozumieć – zapytasz. Jak chcesz. To jest już tylko i wyłącznie twój problem.
Pewnego ranka w mieszkaniu Hans-Jurgena zapanowało coś gorszego niż migrena. Cały światek Wiesbaden cokolwiek znaczący, ogarnęło zdrętwienie, osłupienie a nawet można rzec paraliż.
– Jak to? Przecież jeszcze przed północą obiecał mi, że strzeli z pięści między oczy, jak dawniej w Warszawie – nie dowierzał uczestnik nocnej biesiady, ale widać było, że nie ma w jego oczach z tego powodu przerażenia, tylko jakby niedowierzanie. Nawet poweselała za chwilę twarz mówiącego, co można było odczytać, że owa groźba znalezienia się pięści Marka między jego oczami była dla mówcy faktycznym zagrożeniem, a teraz już nie musi się niczego obawiać. Owa groźba okazała się też dowodem na to, że jeszcze o północy nasz bohater był wśród żywych. Pani Jurgenowa zapewniała, że chyba z godzinę po północy też słyszała jego wałęsanie się po pokoju. Potem wszystko ucichło. Chyba usnął – pomyślała gospodyni domu, bowiem uczta tego wieczoru u Jurgenów zmęczyła i ją, gospodynię pysznego party, dlatego oczekiwany spokój przyjęła z wielką ulgą.
I wcale nie wiedziałam wówczas, że romans miał z Agnieszką,
że Sonia była jego żoną, że pomieszkiwał w Niemczech.
Polskę przemierzył wzdłuż i w szerz, szukając wszędzie siebie,
za wolno Star ówczesny biegł, za głośno na przeszbiegi
wysłano za ocean po to, by...
...By ustatkował się, jak mawiano w tamtych czasach, co nie oznacza, żeby obrósł statkami kupując ich kilka, czy może nawet okrętów, skoro był prawie na zakręcie, lecz po to, żeby po prostu zwolnił. Intensywność życia powodowała, że Polska mu była za mała. Również i Europa nie wystarczała. Szukał szczęścia albo spokoju za oceanem i jak donosi słowo zapisane, miał owy pęd we krwi, bowiem rodzice dali temu odpowiedni podkład, co prawda nie zupełnie odpowiednio, ale można rzec, mało odpowiedni był to przykład, ponieważ rozchodząc się w jego bardzo wczesnym dzieciństwie, pozbawili dziecię ciepła, którym powinno być otoczone, niczym kurczę pod piórami kwoki. Z dzisiej- szego punktu widzenia, śmiem twierdzić, że każda kruszynka z rozbitej rodziny, będzie wiecznie gnać za czymś, co w istocie jest nieosiągalne. To permanentne gonienie króliczka z naznaczeniem efektu fiaska, jest widocznym śladem w większości zostawionych nam dzieł.
Dzisiaj
wiem, że mi nie odpowiesz, nawet pytać nie będę,
przecież stamtąd nikt jeszcze nie potwierdził że jest.
Jednak wstanę, gdy tylko do siebie zawołasz
i to mając na względzie – dziś oddaję Ci cześć.
Może we śnie się dowiem jak to było naprawdę,
bo koledzy rzecz jasna – każdy pisze co chce.
Żurnaliści, krytycy – wszyscy mają tę wadę,
że poczytność na względzie – o tym każdy dziś wie.
A to jednak pociąga, jak po torach wagony,
pęd on-linem do prawdy wymuszany przez wiatr.
Wszystkie grzeszki tamtejszych praczy mózgów czerwonych,
pośród krzywd tam doznanych, których nie szczędził świat.
Głowę dałabym za to, że w pobliżu mieszkałeś,
kiedy razem z Kaziowem – w zamyślenie człek wpadł.
Michał Kaziów i Hłasko – nie wiem czemu Rafael
wam odmówił pomocy. Nie wiem właśnie dlaczego
on poskąpił swych łask.
Dzieciństwo z ojczymem i nie wiemy co naprawdę jeszcze – czy odkupienie grzechów, które miał dopiero popełnić, czy też kara za występki nieswoje, były powodem, że odcierpiał na swój sposób. W szkołach nie błyszczał jako prymus, nie zagrzewał w nich miejsca zbyt długo, co było przyczynkiem tego, że – był samotny od zawsze. Retrospekcja i retrospektywa mają tu bardzo wyrazisty akcent. Teraz dopiero to rozumiem i jak najbardziej usprawiedliwiam. Spotykane powiedzonko "żył w nieswoich czasach", ma tutaj stuprocentowe zastosowanie. Gdyby doczekał dnia dzisiejszego, jakże innym światłem byłby objęty, ale widocznie mam rację twierdząc, że każdy z góry ma ustaloną ścieżkę i ani o centymetr nie może z niej zboczyć. I śmieszne, i gorzkie są przekazy niektórych osób, że na przykład na chrzcie, a był chrzczony już jako dziecię potrafiące mówić – na pyta nie kapłana, (na które w normalnym toku uroczystości odpowiadają rodzice chrzestni) – czy wyrzekasz się Złego? – Na co on śmiejąc się powiedział – nie. I wtedy na twarzach wszystkich osób, biorących w tej uroczystości udział, pojawił się szczery półuśmiech, jedynie matka przeżyła ten moment na swój sposób. Wstyd, gorycz, przerażenie – wszystko na raz pojawiło się na twarzy zrozpaczonej kobiety. Wyobraziła sobie, że jej słodkie dzieciątko jest już pod wpływem szatana i prawdopodobnie dlatego dosyć szybko zrezygnowała z walki o każdy jego inny punkt widzenia.
A on, jak większość dzieci w powojennej Polsce, bardzo wcześnie zaczął zarabiać własnymi rękami na kawałek chleba. Mając lat 16 zdobywa prawo jazdy i zatrudnia się jako pomocnik kierowcy przy zwózce drewna. Jeszcze przeżyje kilka epizodów za kierownicą jako szofer pracując w innych firmach i zarabiając na kawałek chleba, dopóki zrządzeniem losu nie zostanie odnaleziony przez ludzi pióra. Jak na dzisiejsze czasy, można nawet wydać słuszny okrzyk – o święta hańbo! Dostał fuchę w Trybunie Ludu, gdzie spisywał się na medal. Całą gębą sam zaczął być człowiekiem pióra. Obracał się między osobistościami tamtych czasów, a jednak, mimo odnoszonych sukcesów, wciąż szukał siebie pośród wielu otumanionych ideowo i nie tylko skrzywionych przez narzuconą wszędzie bezbożność, lecz również szerzą - cą się rozpustę. Niejednokrotnie później dawał temu wyraz w swoich pracach, których spora część została przeniesiona na ekran. Wydawałoby się, że jest w pełni człowiekiem sukcesu i powinien brać garściami z rzeki miodem płynącej, sięgać do jej dna i tworzyć, tworzyć, tworzyć.
A jednak...
A jednak bez Boga ani do proga – mawiali od zawsze przodkowie.
Gdzie nadal kieruje o blask życia trwoga, tam niczym nie świeci w podkowie.
Wiadomo, podkowa – ta z kuźni rodzinnej, to symbol nad wyraz szczęśliwy,
wystarczy zawiesić nad gniazdem solidnie, by anioł strzegł snów i podziwiał.
Nie dane mu było umieścić emblemat, na szczęście swych dziatek na macie,
pokusa za sobą ciągnęła niezmiernie, błękitem jak piękny bławatek.
Rzuciła za wody gdzie miało być życie i nowe, i rajskie prawdziwe,
lecz diabeł podkusił, jak wąż Ewę podał, do tego kolegi. Zdradliwie.
Cóż – fiasko za wodą, cokolwiek by nie rzekł, tu nie ma się zmiłuj kamracie.
Gdzie czort zrobi swoje, tam wszystko przepada. I pamięć. I życie ze swadą.
Po tak wstydliwej klęsce, ze Stanów niesie sztorm. Do Europy. Niemcy, Francja, Izrael,
Włochy; a w sercu ciągle...
Ja ciebie Ester w sercu noszę. Przysięgam – wrócę, będziesz moja przez całą...
Dwadzieścia cztery (h) dla ciebie zawsze gotów.
Lecz powrót zza kurtyny żelastwem umocnionej, to nie zajęczy skok w kapustę.
Tu nie odwaga wchodzi w grę, lecz polityczna walka cieni i każdy wiedzieć
wszystko chce, czym wnętrze twoje się rumieni. Już wiza była przed oczami.
Na boski krzyż! Co ja zrobiłem. Do matki własnej z wizą w ręku?
***
Pomyśleć proszę – jakże nie miałby pękać, skoro do własnego kraju on wizę musiał wpierw otrzymać. Ale tak to jest, jak przedtem kraj się opuściło i obce obywatelstwo stało się rajem. Powrót z raju okazuje się jest bardziej bolesny niż wstąpienie do niego. Kto podpisze cyrog - raf na siebie, potem niech innych nie wini, że mu podkładają świnie. Przecież już wykopaliska po rozszyfrowaniu świata przodków, odpowie działy na większość znaków zapytania. Można to skwitować jednym zdaniem – świat ciągle się wierci i dlatego woda się rozlewa.
Jak to rozumieć – zapytasz. Jak chcesz. To jest już tylko i wyłącznie twój problem.
Pewnego ranka w mieszkaniu Hans-Jurgena zapanowało coś gorszego niż migrena. Cały światek Wiesbaden cokolwiek znaczący, ogarnęło zdrętwienie, osłupienie a nawet można rzec paraliż.
– Jak to? Przecież jeszcze przed północą obiecał mi, że strzeli z pięści między oczy, jak dawniej w Warszawie – nie dowierzał uczestnik nocnej biesiady, ale widać było, że nie ma w jego oczach z tego powodu przerażenia, tylko jakby niedowierzanie. Nawet poweselała za chwilę twarz mówiącego, co można było odczytać, że owa groźba znalezienia się pięści Marka między jego oczami była dla mówcy faktycznym zagrożeniem, a teraz już nie musi się niczego obawiać. Owa groźba okazała się też dowodem na to, że jeszcze o północy nasz bohater był wśród żywych. Pani Jurgenowa zapewniała, że chyba z godzinę po północy też słyszała jego wałęsanie się po pokoju. Potem wszystko ucichło. Chyba usnął – pomyślała gospodyni domu, bowiem uczta tego wieczoru u Jurgenów zmęczyła i ją, gospodynię pysznego party, dlatego oczekiwany spokój przyjęła z wielką ulgą.