Powrót zdartej płyty
: pt 14 kwie, 2017
Zerwała się wichura i powiało nowym. Chciało mi się wycinać hołubce, tarzać z entuzjazmu i oczekiwałem zmian. Ale choć nastąpiły, to nie były to te, których się spodziewałem.
Na dzień dobry HISTORIA potknęła się na faktach i jak ze starego materaca, powyskakiwały nowe pluskwy o sensacyjnym kształcie białych plam. Z pewnym nieśmiałym zdziwieniem dowiadywałem się, że zdarzenia, którymi futrowano mnie na okrągło, albo nie miały miejsca, albo miały odwrotny przebieg.
Z gębą pustą jak stodoła dowiadywałem się, że to, co wiem, już nie ma poprzedniej wartości. Ludzie, którzy mnie odpytywali z dat, miejsc i bitew, w żywe oczy wypierali się, że mnie kiedykolwiek ich uczyli. Twierdzili, że przeciwnie: starali się mi zaszczepić wczoraj to, co wyznają dzisiaj.
A po dzień dobry, zaczęło się. Do boju, zwartą tyralierą, uzbrojone po sam kołtun, wyruszyły rzesze harcowników siejąc postrach i zamęt. Na przedzie kroczyły grupy jazgotliwych bywalców jakiejkolwiek idei, za nimi zaś, kunktatorskim sprintem, lazły awangardowe hordy epigonów z REWELACYJNYMI objawieniami i kółkami w nosie.
Nastąpił gorący okres niezmożonego politykowania, łopotania sztandarem i wywijania szabelką z dykty. Prawdę, jeżeli była o minutę starsza od obalonych założeń, kierowano do ideowej wulkanizacji i dostosowywano ją do obowiązujących mniemań. Życiorysy o niestosownym zabarwieniu zostawały unieważnione i w te dyrdy zweryfikowane pod kątem zapotrzebowania.
Upowszechniła się tendencja do wyrażania głupich pojęć. Zaczęła obowiązywać maniera pouczania i dawania uzdrowicielskich recept. Powstawały NOWATORSKIE konkurencje sportowe: rzucanie niewykwalifikowanymi hasłami, ogólnikami nie do przebicia i riposty. Tworzono (ciupasem i na chybcika) bractwa myślących PATRIOTYCZNIE, by nocą, w przerwie na hulanki i swawole, płodzić ustawy prosto z bubla.
Wszystko, co ludzkie, teraz nie miało sensu: rodziło się bez głębszego zastanowienia, a luksus wypowiadania trafnych i dokończonych myśli, był zjawiskiem tępionym i niedopuszczalnym. Nastąpił więc rozczarowany etap wycofywania się z życia. Z tych jego sfer, które coraz częściej poddawane były demagogicznej obróbce. Które stanowiły nierozwiązywalną zagadkę.
Nadeszły chwile daremnych walk z nieuchwytnością cieni, dłużące się chwile zmagań z jaskiniowymi problemami. Pojawiło się szarpiące nerwy użeranie z tym, co dotąd nie podlegało dyskusji, co ciągle jednak było podważane przez ludzi, których do wczoraj nie znał nikt.
Na dzień dobry HISTORIA potknęła się na faktach i jak ze starego materaca, powyskakiwały nowe pluskwy o sensacyjnym kształcie białych plam. Z pewnym nieśmiałym zdziwieniem dowiadywałem się, że zdarzenia, którymi futrowano mnie na okrągło, albo nie miały miejsca, albo miały odwrotny przebieg.
Z gębą pustą jak stodoła dowiadywałem się, że to, co wiem, już nie ma poprzedniej wartości. Ludzie, którzy mnie odpytywali z dat, miejsc i bitew, w żywe oczy wypierali się, że mnie kiedykolwiek ich uczyli. Twierdzili, że przeciwnie: starali się mi zaszczepić wczoraj to, co wyznają dzisiaj.
A po dzień dobry, zaczęło się. Do boju, zwartą tyralierą, uzbrojone po sam kołtun, wyruszyły rzesze harcowników siejąc postrach i zamęt. Na przedzie kroczyły grupy jazgotliwych bywalców jakiejkolwiek idei, za nimi zaś, kunktatorskim sprintem, lazły awangardowe hordy epigonów z REWELACYJNYMI objawieniami i kółkami w nosie.
Nastąpił gorący okres niezmożonego politykowania, łopotania sztandarem i wywijania szabelką z dykty. Prawdę, jeżeli była o minutę starsza od obalonych założeń, kierowano do ideowej wulkanizacji i dostosowywano ją do obowiązujących mniemań. Życiorysy o niestosownym zabarwieniu zostawały unieważnione i w te dyrdy zweryfikowane pod kątem zapotrzebowania.
Upowszechniła się tendencja do wyrażania głupich pojęć. Zaczęła obowiązywać maniera pouczania i dawania uzdrowicielskich recept. Powstawały NOWATORSKIE konkurencje sportowe: rzucanie niewykwalifikowanymi hasłami, ogólnikami nie do przebicia i riposty. Tworzono (ciupasem i na chybcika) bractwa myślących PATRIOTYCZNIE, by nocą, w przerwie na hulanki i swawole, płodzić ustawy prosto z bubla.
Wszystko, co ludzkie, teraz nie miało sensu: rodziło się bez głębszego zastanowienia, a luksus wypowiadania trafnych i dokończonych myśli, był zjawiskiem tępionym i niedopuszczalnym. Nastąpił więc rozczarowany etap wycofywania się z życia. Z tych jego sfer, które coraz częściej poddawane były demagogicznej obróbce. Które stanowiły nierozwiązywalną zagadkę.
Nadeszły chwile daremnych walk z nieuchwytnością cieni, dłużące się chwile zmagań z jaskiniowymi problemami. Pojawiło się szarpiące nerwy użeranie z tym, co dotąd nie podlegało dyskusji, co ciągle jednak było podważane przez ludzi, których do wczoraj nie znał nikt.