Czytanie, pisanie i czas
: śr 21 kwie, 2010
Czytanie powinno być teraz krótkie, szybkie i potoczyste. Klarowne i przyjemne. Lekkie i sprawiające wrażenie, że wiemy, co dany tekst zawiera. Nie może być trudne, nadmiernie skomplikowane, wymagające głębszych refleksji, drugiego dna. Opasłe utwory w rodzaju "Wojny i Pokoju", "Czarodziejskiej Góry", lub "Nędzników" są dla dzisiejszego czytelnika dziełami za długimi, za nudnymi i z lekka wczorajszymi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo świat się spieszy, a odbiorca literatury ma większy wybór tego, co należałoby przeczytać. W rezultacie szary książkożerca jest nimi przytłoczony; woluminy gazety zaczynają go osaczać, nużyć i frustrować ilością obcych słów, o które się potyka i zdań, których nie rozumie.
Dobrej literatury czytamy coraz mniej; mamy kino, teatr, telewizję, kolorowe pisma, brukowce popisujące się pseudodziennikarską dulszczyzną, mamy też pisma poważne, fachowe, wyspecjalizowane w jakiejś dziedzinie. Media kuszą nas ofertami, reklamami, popularnymi programami. Wszystkie publikatory namawiają nas do uczestnictwa w swoich przedsięwzięciach. Gazety zwiększają zawartość, mnożą artykuły. Wszystko to trzeba przeczytać, obejrzeć, choćby na chybcika, by z grubsza wiedzieć, o co chodzi.
I na tym polega problem: czasu mamy ograniczoną ilość, a tekstów do przeczytania - wiele. Dlatego, by zapoznać się z jak największą ich liczbą, wybieramy krótkie, zwarte, zrozumiałe od razu. Długie, zawiłe, mało klarowne, wymagające namysłu, a niekiedy powtórnego przeczytania i zastanowienia się nad każdym słowem, wymagające od nas wysiłku, odrzucamy. Odpychamy od siebie, bo wymusza to na nas pojemność naszej psychiki. Wypieramy, ponieważ jest to nasz ratunkowy sposób na przetrwanie w tym coraz to bardziej rozpędzonym świecie.
A gdy do faktów tych dodamy następujące, a mianowicie, że oprócz czytania musimy zajmować się skrzeczącą rzeczywistością, czyli prozą życia, zarabianiem na chleb, uczeniem się do egzaminów, że obok lektur i pisania w Internecie mamy obowiązek znaleźć czas na życie towarzyskie, na miłość i przyjaźń, rodzinę i znajomych, lub na wędrówki w nieznane, łatwiej przyjdzie nam zrozumieć, dlaczego wolimy teksty mini.
Dobrej literatury czytamy coraz mniej; mamy kino, teatr, telewizję, kolorowe pisma, brukowce popisujące się pseudodziennikarską dulszczyzną, mamy też pisma poważne, fachowe, wyspecjalizowane w jakiejś dziedzinie. Media kuszą nas ofertami, reklamami, popularnymi programami. Wszystkie publikatory namawiają nas do uczestnictwa w swoich przedsięwzięciach. Gazety zwiększają zawartość, mnożą artykuły. Wszystko to trzeba przeczytać, obejrzeć, choćby na chybcika, by z grubsza wiedzieć, o co chodzi.
I na tym polega problem: czasu mamy ograniczoną ilość, a tekstów do przeczytania - wiele. Dlatego, by zapoznać się z jak największą ich liczbą, wybieramy krótkie, zwarte, zrozumiałe od razu. Długie, zawiłe, mało klarowne, wymagające namysłu, a niekiedy powtórnego przeczytania i zastanowienia się nad każdym słowem, wymagające od nas wysiłku, odrzucamy. Odpychamy od siebie, bo wymusza to na nas pojemność naszej psychiki. Wypieramy, ponieważ jest to nasz ratunkowy sposób na przetrwanie w tym coraz to bardziej rozpędzonym świecie.
A gdy do faktów tych dodamy następujące, a mianowicie, że oprócz czytania musimy zajmować się skrzeczącą rzeczywistością, czyli prozą życia, zarabianiem na chleb, uczeniem się do egzaminów, że obok lektur i pisania w Internecie mamy obowiązek znaleźć czas na życie towarzyskie, na miłość i przyjaźń, rodzinę i znajomych, lub na wędrówki w nieznane, łatwiej przyjdzie nam zrozumieć, dlaczego wolimy teksty mini.