Anonimowość?
: ndz 10 paź, 2010
Utożsamiana jest mylnie i złudnie z tak zwaną bezkarnością, a poczucie bezkarności wzmaga agresję. Bezinteresowny tupet. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje i przypuszczam, że mało kto o tym wie. Większość podróżników po sieci pogodziła się z hucpiarską rzeczywistością: walkę z komentarzowym grubiaństwem, demagogią i ignorancją uważa za walkę z wiatrakami. Woli zatem traktować niechciane wpisy pod swoimi postami jako dobrodziejstwo inwentarza. Zło konieczne. Część ryzyka publicznego zabierania głosu.
Jeśli w publicystyce politycznej, anonimowość jest gwarancją bezpiecznego wyrażania swoich kontrowersyjnych poglądów i pozwala na uniknięcie konsekwencji (np. zwolnienie z pracy), to w przypadku pisania o literaturze, nick jest niepotrzebny. Niby istnieje wolność wypowiedzi. Lecz wolność ta jest zbyt łatwo utożsamiana z dowolnością.
Bywałem w różnych miejscach i niejednokrotnie publikowałem te same teksty, a robiłem tak – z premedytacją. Przy czym nie chodziło mi o prymitywne napawanie się swoim nazwiskiem, ale o to, by dowiedzieć się, jak mnie komentują. Ponieważ na jednym forum okazywało się, że nabazgrałem ohydę, na drugim, że tekst ujdzie w tłoku. Na jednym czytałem wnikliwą analizę pod kątem beznadziejnej interpunkcji, inny ograniczał się do udzielania olśniewających rad na tematy, o których nie pisałem.
*
Lubię tylko merytoryczne komentarze. Uargumentowane. Sugerujące autorowi, co powinien zmienić, lecz nie narzucające mu tych zmian w sposób apodyktyczny, mentorski, impertynencki. Lubię komentarze odnoszące się do mojego tekstu, a nie do mojego wyglądu (uważam, że fakt, iż jestem , np. szczerbaty, nie powinien decydować o moich zapisach).
*
Według mnie godzić się ze zdaniem durnia (zgodnie z tym, że nie należy denerwować fiksata), to znaczy – akceptować jego nieoczytanie, zejść do jego poziomu, czyli - skwapliwie przyznawać mu rację, a zamiast strzelić go w pysk, zatańczyć z nim polubowne tango. To kompromis w dyskutowaniu z prymitywami chwalącymi się własnym brakiem rozumu, z ludźmi odznaczającymi się niewiedzą na temat komentowanego tekstu i czyniącego cnotę z własnej ignorancji. Bo literatura nie dla wszystkich jest błazenadą i asekuranckim balansowaniem nad Niagarą; oprócz troglodytów, na internetowym forum znajdują się osoby, z którymi warto rozmawiać.
Jeśli w publicystyce politycznej, anonimowość jest gwarancją bezpiecznego wyrażania swoich kontrowersyjnych poglądów i pozwala na uniknięcie konsekwencji (np. zwolnienie z pracy), to w przypadku pisania o literaturze, nick jest niepotrzebny. Niby istnieje wolność wypowiedzi. Lecz wolność ta jest zbyt łatwo utożsamiana z dowolnością.
Bywałem w różnych miejscach i niejednokrotnie publikowałem te same teksty, a robiłem tak – z premedytacją. Przy czym nie chodziło mi o prymitywne napawanie się swoim nazwiskiem, ale o to, by dowiedzieć się, jak mnie komentują. Ponieważ na jednym forum okazywało się, że nabazgrałem ohydę, na drugim, że tekst ujdzie w tłoku. Na jednym czytałem wnikliwą analizę pod kątem beznadziejnej interpunkcji, inny ograniczał się do udzielania olśniewających rad na tematy, o których nie pisałem.
*
Lubię tylko merytoryczne komentarze. Uargumentowane. Sugerujące autorowi, co powinien zmienić, lecz nie narzucające mu tych zmian w sposób apodyktyczny, mentorski, impertynencki. Lubię komentarze odnoszące się do mojego tekstu, a nie do mojego wyglądu (uważam, że fakt, iż jestem , np. szczerbaty, nie powinien decydować o moich zapisach).
*
Według mnie godzić się ze zdaniem durnia (zgodnie z tym, że nie należy denerwować fiksata), to znaczy – akceptować jego nieoczytanie, zejść do jego poziomu, czyli - skwapliwie przyznawać mu rację, a zamiast strzelić go w pysk, zatańczyć z nim polubowne tango. To kompromis w dyskutowaniu z prymitywami chwalącymi się własnym brakiem rozumu, z ludźmi odznaczającymi się niewiedzą na temat komentowanego tekstu i czyniącego cnotę z własnej ignorancji. Bo literatura nie dla wszystkich jest błazenadą i asekuranckim balansowaniem nad Niagarą; oprócz troglodytów, na internetowym forum znajdują się osoby, z którymi warto rozmawiać.