Jacek Dehnel - Ekran kontrolny

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
telfor
Posty: 534
Rejestracja: sob 12 lut, 2011

Post autor: telfor »

Ekran kontrolny


Zmarli jeśli nie zostaną oddzieleni
od żywych, czynią ich szalonymi.



I

Nie masz słów na tę boleść (której nie przeżyłeś
zresztą, drogi poeto z książkami na koncie),
nie masz słów na te zwłoki oprószone pyłem
w „epicentrum konfliktu” czy „na samym froncie”,

skąd reporter dziennika, Damian Michał Dziądziel,
wypowiada się pełnym zdaniem, z dobrą dykcją,
prezentując się ładnie w osmalonym kącie
ruin domu czy sklepu (z taką aparycją

mógłby się utrzymywać z anonsów „Patrycjo,
Anthony, Jeanie, Lotte, czy szukasz męskiego,
uprawia sport, wymiary (dojazd: Berlin, Brixton,
Paryż, Sochaczew), który dopieści twe ego?”

ale wybrał inaczej. I stoi pod ścianą;
w tle miejscowość się wdzięczy rdzawą panoramą).


II

W tle miejscowość się wdzięczy rdzawą panoramą,
z przodu dzielny reporter robi nam prasówkę:
która strona konfliktu mówi „nie” Rosjanom,
jak cena ropy wpłynie na silną złotówkę,

co Lekarze bez Granic, co ktoś własnym sumptem
co dziś sekretarz stanu, a co wczoraj papież.
W studio chwalą, że dobrze. Dadzą go na główne,
19.30, w internet, na papier,

innym stacjom. Bo konflikt w tym miejscu na mapie
jest bardzo zajmujący (to pomarańczowe
na południu zdobyli rebelianci z AP,
obszar zielony sprzyja oddziałom rządowym).

Tu w Polsce, jest piętnaście milionów ciekawskich,
wszyscy śledzą nad kawą te krwawe niesnaski.


III

Wszyscy śledzą nad kawą te krwawe niesnaski,
jest w tym coś z oglądania sobie meczu, w którym
nie kibicujesz żadnej z drużyn (ani w paski
czerwono-cytrynowe, ani w czarne z burym),

bo kto by kibicował tym czy tamtym; wióry
na klepisku pustyni, odpady historii;
partyzanci mordują, rząd wdrożył tortury,
protest „Nie dla przemocy”, wielki marsz w Pretorii,

za kim się opowiadać? W imię czego? Zwolnij,
masz czas, brachu, poczekaj aż mecz się przewali,
wtedy sobie rozważysz. I już na spokojnie
opowiesz się po stronie. Zganisz i pochwalisz.

Na wszystko jest odpowiedź na stosownych łamach,
wszelka prawda się kryje w wieczornych programach.


IV

Wszelka prawda się kryje w wieczornych programach,
a jednak nie ma słowa na tę boleść, nawet
po północy, gdy leci artystyczny dramat,
niezmącony (z powodu pory) przez reklamę.

A jednak nie ma słowa na ten głuchy lament,
na to coś w głębi krtani, na ten kłąb litości,
który, szanując zdrowie, już zignorowałeś;
ale on ignoruje ciebie, pcha się w gości

przez drzwi, okno, przez skórę, w najlepsze się mości
na kanapie, w fotelu. I nie da się ruszyć.
I rośnie coraz bardziej, wsącza się w krew, w kości,
wstydliwe zakamarki tej tak zwanej duszy.

I tak siedzicie obaj w pokoju, jak w sztolni:
ty i lament najgłębszy. I ekran kontrolny.


V

Ty i lament najgłębszy. I ekran kontrolny,
w którym dostrzegasz teraz dużą, krągłą czaszkę.
Więc próbujesz się wykpić. Że to kamień polny,
nie czaszka. Bierzesz pamięć jak otwartą kasztę

i wyjmujesz przyjemne wspomnienia; jak ptaszek
wydziobujesz z niej czcionki-ozdobniki. Słodkie,
z pamiętającym lepsze czasy zawijaskiem.
A ból czeka cierpliwie, ma czas. Całą nockę

wykupił w tej kafejce. Pakiet. Wszystkie mocne
kawy, wszystkie gry w Otchłań, wszystkie stanowiska.
A ty masz tylko żeton na najmniejszą kwotę;
i już wiesz, że choć lament ogra cię do czysta,

to trzeba stawić czoła, trzeba stanąć w szranki.
Odwaga z ciebie pierzcha jak krew z małej ranki.


VI

Odwaga pierzcha z ciebie jak krew z małej ranki,
a tyle parawanów nastawiałeś wokół:
lekkostrawne śniadania, sok, serek i grzanki,
lektury kulturalne, żadnych dzikich skoków,

ograniczenie tłuszczów, unikanie tłoku...
A tu weszło. I siedzi. Pomimo starania.
Przyniosło się z eterem i objawia oku
film w niskiej rozdzielczości z rzezi, z rozstrzelania,

grube ziarno czyjegoś bólu; pusty baniak
po nafcie i zwęglone zwłoki. Głowę. Stopę.
Drzwiczki pickupa, w którym rozerwał się granat.
Jelito, płuco, serce, krew, śluz, limfę, ropę.

Weszło tu, schrypłym głosem o coś się przymawia,
co gwarantują ponoć „niewzruszone prawa”.


VII

Co gwarantują dawne, niewzruszone prawa?
Że kto ma w domu zwłoki, temu się należy
szacunek, płacz, czuwanie. Zawiązany krawat,
wypastowane buty. Że będziesz mu wierzył

w każdy jęk, który wyda (między górą pierzyn
z zakutanym dobytkiem a rozbitym stołem,
resztką krzeseł i burym kopczykiem obierzyn);
w każdą kreskę wyrytą na spoconym czole;

że ten co chce obole, dostanie obole,
ten co krzyż – krzyż dostanie, kto flagę – ten flagę,
a kto zielone sukno – ten sukno zielone.
Wystarczy, że pokaże i powie ci: „pragnę”

i nie ma apelacji od tych żądań. Żadnej.
Jest pogrzeb, to przychodzisz, jest trumna – to płaczesz.


VIII

Jest pogrzeb to przychodzisz, jest trumna – to płaczesz.
Cała wioska się zbiega, z gór przychodzą krewni,
sąsiad zabija kozę, siostra sypie kaszę
do ogromnego gara. Ktoś stoi, niepewny,

za progiem, żeby złożyć wyrazy. Ma śpiewnik
z ciemnym, żałobnym hymnem, wskazanym zakładką.
Mieszka w obrębie dzwonów, więc przyszedł. A przed nim
szwagier (rozstawia krzesła i zasłania światło).

I tylko ktoś, kto wyszedł z tego domu dawno,
z tej wsi, z tej sypkiej ziemi, powie może swojej
żonie, obcej, miastowej (wpatrując się z twardą
miną w dzikie ozdoby na ścianie: powoje

i róże z karbowanej bibuły na drucie):
„Świat zrobił się za mały na dawne współczucie”.


IX

Świat zrobił się za mały na dawne współczucie
i kiedy ktoś bez żadnych ostrzeżeń ci kładzie
na talerz satelity stopę w krwawym bucie,
(coś między „Anatomią” na fiszkach w nieładzie,

a ochłapem ludziny na sklepowej ladzie)
i dostarcza ci jeszcze w ramach czteropaku:
kobietę w szarym szalu, która mówi pacierz,
spalona sień w Kabulu czy mieście w Iraku,

(nazwy nie zapamiętasz), i ciąg czarnych znaków,
które na białym pasku u dołu podają
zabitych w trzycyfrowych liczbach – milkniesz. „Spakuj
czarny gajer i poleć tam, gdzie cię nie znają,

i składaj kondolencje w nieznanym narzeczu” -
coś ci radzi. Gdzieś w mózgu. Czy – złe słowo – sercu.


X

Coś ci radzi, gdzieś w mózgu, czy - złe słowo – w sercu
takie rzeczy. Zupełnie niepoważne, wzięte
z sufitu, znikąd. Siada na płycie, przy wieńcu,
majta nogą, kpi sobie, robi z ciebie hece.

Ale ty wiesz, że nie stać cię na tyle. Więcej,
że nikogo nie będzie na to stać. Bo przebrzmiał
ten głos, wers zagrzebany w nieczytanej księdze,
mądrość, którą przemiany wysłały na przemiał.

Za dużo tego widać; zbyt to się rozmienia
na drobne, żeby mogło być odświętne, żeby
rozwieszać kir w pokojach, tłuc naczynia w sieniach,
zawodzić, ciąć ubrania, piec na stypę chleby.

I jesteś jak żałobnik z sąsiedniej parafii:
nawet chciałbyś zapłakać. Ale nie potrafisz.


XI

Nawet chciałbyś zapłakać. Ale nie potrafisz.
Ekran kontrolny świeci. W fotelu wciąż lament.
I co masz mu powiedzieć? „Przepraszam, pan trafił
pod niewłaściwy adres?” Możesz zmienić zamek,

i tak wróci. Usiądzie. Więc próbujesz dalej:
„Te żądania są... śmieszne?” Inaczej: „... są nieco...
rzekłbym... z innej epoki. Przeterminowane.”
Ale ból nie ma daty ważności. I wiedzą

o tym wszyscy cierpiący. Stary, młody, dziecko
(ty zresztą też, bo przecież odcierpiałeś swoje,
trochę inne, lecz jednak). I wciąż ta obecność,
całonocne siedzenie we dwóch (lub we dwoje,

bo płacz ma płeć kapryśną). A w głębi, na schodach
szumi krew w żyle świata jak wysoka woda.


XII

Krew szumi w żyle świata jak wysoka woda
i trzeba to odczynić, i trzeba to zakląć,
żaden kanał nie powie, jak to opanować,
jakim niusem ukoić wszystkich, którzy łakną

żałoby. Bardzo prosto ułożyć im gładką
ódkę, lecz nie chcą lukru ich zburzone domy
i wykopane groby. Chcesz szorstko, lecz na to
trzeba by nici, której nie robią, osnowy

i wątków z paździerzami, których dom handlowy
nie prowadzi. Dlatego nigdy wiersz nie stawał
ci tak dęba. Przekreślasz. I zaczynasz nowy,
i on też się nie klei, i pali jak lawa.

I wszystko kwadratowe. I wszystko na siłę.
Nie masz słów na tę boleść, której nie przeżyłeś.



Jacek Dehnel
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez telfor, łącznie zmieniany 1 raz.
mundekwawa
Posty: 862
Rejestracja: ndz 06 lut, 2011

Post autor: mundekwawa »

trzeba mieć kondycję zeby taki wierszyk napisać <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez mundekwawa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Milczenie jest ogrodem myśli."
Ali ibn abi Talib
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

To jest jeden z tych współczesnych, który jest bliski mojemu rozumieniu poezji.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
telfor
Posty: 534
Rejestracja: sob 12 lut, 2011

Post autor: telfor »

Kondycje i "troszkę" talentu <img>

Dla mnie forma w poezji jest rzeczą wtórną, jeżeli mnie porusza, znaczy że akurat ta forma w danym tekście do mnie trafia. A ten wiersz mnie poruszył bardzo mocno, kiedy go pierwszy raz przeczytałem. Dalej porusza. I jeszcze to co się dzieje w świecie arabskim. Tak mi się złożyło.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez telfor, łącznie zmieniany 1 raz.