Strona 1 z 1

Krzysztof Marcyjaniak - Rozmowy przy paleniu ubrań

: śr 20 kwie, 2011
autor: telfor
Rozmowy przy paleniu ubrań

(Ubrania po umarłym sobie poradzą, ale co z książkami)


Znowu miałam atak lęku. Nicość łasiła się w dwójnasób;
kolorowy i głośny świat podszedł pod gardło.


Zawsze nasłuchuj kroków - jeśli to cisza,
przyszedłem cię pocałować.

Nie wiem co z książkami;
leżą jak zamarznięta rzeka i wyją w środku nocy.


Zamykaj pokój - usta będą udawać za dwoje.

A kwiaty? Zaczynają coś podejrzewać.

Podlewaj kiedy jeszcze śpią.
Wilgotna ziemia pozwala wierzyć w powrót.

Jak to jest, że ciągle rozmawiamy?

Nie wiem,
może to ten sam
płomień



Krzysztof Marcyjaniak

Re: Krzysztof Marcyjaniak - Rozmowy przy paleniu ubrań

: śr 20 kwie, 2011
autor: telfor
im dłużej czytam ten wiersz, tym wydaje mi się piękniejszy

Re: Krzysztof Marcyjaniak - Rozmowy przy paleniu ubrań

: czw 13 paź, 2011
autor: jorena
przeczytałam ten wiersz na innym portalu (poetyckim zaciszu)jest piękny dlatego tutj jestem,na ten moment zabrakło mi słów,tylko milczenie...pozdrawiam gorąco,jorena

Re: Krzysztof Marcyjaniak - Rozmowy przy paleniu ubrań

: ndz 23 paź, 2011
autor: Bożena
tak piękny bez dwóch zdań- zatopiłam się w wierszu i nie chce mi się wracać- :kwiat: <img>

Re: Krzysztof Marcyjaniak - Rozmowy przy paleniu ubrań

: ndz 23 paź, 2011
autor: Jan Stanisław Kiczor
Bo to faktycznie piękny wiersz. <img>

: wt 21 lut, 2012
autor: telfor
i jeszcze jeden wiersz tegoż autora:



Anatomia zdrady


Któregoś dnia, odkryjesz w sobie umiejętność,
bezszelestnego wspinania się po schodach,
prowadzących do taniego hotelowego pokoju.
W momencie dotknięcia mosiężnej klamki, czas zatrzyma się,
i przez nikogo niezauważony, będziesz mógł wejść,
aby bezkarnie obejrzeć z bliska ofiary oraz miejsce zbrodni.
Oto: dwa rozpalone, zastygłe na chwilę ciała,
w twojej ulubionej pozycji – na dobitną puentę. Obok r ozerw an a sukienka,
którą podziwiałeś przed śniadaniem:
„Ciągle ładnie wyglądasz, kochanie” (co z tego, że nie słuchała).
I jeszcze rozszerzone źrenice, karminowe paznokcie wbite w skórę pleców,
zmarszczki wygięte ku wschodowi
(o taak, można pogładzić włosy, zetrzeć strużkę obcej śliny; ale po co?).
Wystarczy, powinieneś już wyjść. Za kotarą zatrzaśniętych drzwi
czas wznowi ruchy frykcyjne, na parterze dojdą
do ciebie fale gorących jęków.
Ach, gdybyś był żywy, mógłbyś wrzasnąć razem z nimi,
ale teraz wolisz napisać wiersz, który zdradzi
prawdziwą Poezję.


Krzysztof Marcyjaniak