Sergiusz Jesienin
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Jesień
Cicho po urwisku jałowcem schodziła
Czesząc grzywę jesień - rudawa kobyła.
Ponad brzegu rzeki skłębione poszycie
Rozbrzmiewa jej podków granatowe bicie.
Wiatr-zakonnik, idąc zalęknionym krokiem,
Miętosi listowie za drogi wyskokiem.
I całuje krzak jarzębiny rozchwiany -
Niewidzialnego Chrystusa purpurowe rany.
1916
(tłum. Leopold Lewin)
Cicho po urwisku jałowcem schodziła
Czesząc grzywę jesień - rudawa kobyła.
Ponad brzegu rzeki skłębione poszycie
Rozbrzmiewa jej podków granatowe bicie.
Wiatr-zakonnik, idąc zalęknionym krokiem,
Miętosi listowie za drogi wyskokiem.
I całuje krzak jarzębiny rozchwiany -
Niewidzialnego Chrystusa purpurowe rany.
1916
(tłum. Leopold Lewin)
* * *
Zakręciły się liście złociste,
W różowawym stawie się świecą,
Jakby roje motyli barwiste,
Zamierając ku gwiazdom lecą.
Zakochałem się dziś w tym wieczorze,
Bliskie sercu żółknące są darnie,
Chłopak-wicher podskoczył do brzozy
I sukienkę jej zadarł figlarnie.
I w dolinie, i w duszy tak chłodno,
Zmierzch niebieski jak stado owieczek
I za furtką zmilkłego ogrodu
To zadźwięczy, to zamrze dzwoneczek.
Jeszcze nigdy tak dotąd z uporem
Nie słuchałem rozumnej przyrody.
Gdybym ja tak jak wierzba wieczorem
Mógł w różowość pogrążyć się wody!...
Tak by dobrze, do stogu się śmiejąc,
Wonne siano księżyca żuć pyskiem...
Gdzie ma radość cicha, nadzieje:
Nic nie pragnąć, a wszystko mieć bliskim?
1918
(tłum. Kazimierz Andrzej Jaworski)
Zakręciły się liście złociste,
W różowawym stawie się świecą,
Jakby roje motyli barwiste,
Zamierając ku gwiazdom lecą.
Zakochałem się dziś w tym wieczorze,
Bliskie sercu żółknące są darnie,
Chłopak-wicher podskoczył do brzozy
I sukienkę jej zadarł figlarnie.
I w dolinie, i w duszy tak chłodno,
Zmierzch niebieski jak stado owieczek
I za furtką zmilkłego ogrodu
To zadźwięczy, to zamrze dzwoneczek.
Jeszcze nigdy tak dotąd z uporem
Nie słuchałem rozumnej przyrody.
Gdybym ja tak jak wierzba wieczorem
Mógł w różowość pogrążyć się wody!...
Tak by dobrze, do stogu się śmiejąc,
Wonne siano księżyca żuć pyskiem...
Gdzie ma radość cicha, nadzieje:
Nic nie pragnąć, a wszystko mieć bliskim?
1918
(tłum. Kazimierz Andrzej Jaworski)
* * *
Nie żałuję, nie płaczę, nie jęczę,
Wszystko minie jak ten dym z jabłoni,
Ogarnięty złocistym więdnięciem,
Jam już młodość swoją przetrwonił.
Już nie będziesz mi tak mocno walić,
Serce tknięte lodowatą rosą
I już mnie brzozowych kraj perkali
Nie pociągnie, by się włóczyć boso.
Błędny duchu, ty wciąż rzadziej, rzadziej
Płomień warg mych potrafisz poruszyć.
O świeżości utraconych nadziej!
Burzo oczu i powodzi uczuć!
Dzisiaj stałem się skąpszy w pragnieniach.
Życie? Może był to sen chwilowy?
Jakbym w rannych i wiosennych lśnieniach
Przecwałował na koniu różowym.
Wszystko, wszystko na tym świecie kona,
Cicho z klonów spływa liści złoto...
Niechaj będzie więc błogosławione
To, co kwitnie, aby umrzeć potem.
1921
(tłum. Kazimierz Andrzej Jaworski)
Nie żałuję, nie płaczę, nie jęczę,
Wszystko minie jak ten dym z jabłoni,
Ogarnięty złocistym więdnięciem,
Jam już młodość swoją przetrwonił.
Już nie będziesz mi tak mocno walić,
Serce tknięte lodowatą rosą
I już mnie brzozowych kraj perkali
Nie pociągnie, by się włóczyć boso.
Błędny duchu, ty wciąż rzadziej, rzadziej
Płomień warg mych potrafisz poruszyć.
O świeżości utraconych nadziej!
Burzo oczu i powodzi uczuć!
Dzisiaj stałem się skąpszy w pragnieniach.
Życie? Może był to sen chwilowy?
Jakbym w rannych i wiosennych lśnieniach
Przecwałował na koniu różowym.
Wszystko, wszystko na tym świecie kona,
Cicho z klonów spływa liści złoto...
Niechaj będzie więc błogosławione
To, co kwitnie, aby umrzeć potem.
1921
(tłum. Kazimierz Andrzej Jaworski)