Michał Zawadowski
: pt 01 lip, 2011
(Może niekoniecznie mistrz, może dopiero będzie.)
Pamiętam czekoladę w komodzie
srebrny wąs laskę
i tę serię zdjęć w mundurze
gdy krzyczał zbiegając po schodach
nie był tubą aniołów czy uśmiechem z dzieciństwa
był grzmotem po którym uciekałem
z braćmi do ogrodu
potem został cieniem
przylepiony do sufitu nie spływał
a my tylko stąpaliśmy po cichu
żeby nie obudzić
nasz język był zawsze mową sekwoi i wróbla
mój świat
kromka chleba poranny dziennik
nudna matura i złamane serce
jego kończył się na katarakcie
worku pigułek i podróży do łazienki
nie spytam nigdy o ojca jego ojca
suche kresy miasteczka wschodu
szablę ani samoloty
teraz pozostał oddech i wilgoć
mogę tylko ściągać pajęczynę
marzyć by syn mego syna zdążył na czas
Pamiętam czekoladę w komodzie
srebrny wąs laskę
i tę serię zdjęć w mundurze
gdy krzyczał zbiegając po schodach
nie był tubą aniołów czy uśmiechem z dzieciństwa
był grzmotem po którym uciekałem
z braćmi do ogrodu
potem został cieniem
przylepiony do sufitu nie spływał
a my tylko stąpaliśmy po cichu
żeby nie obudzić
nasz język był zawsze mową sekwoi i wróbla
mój świat
kromka chleba poranny dziennik
nudna matura i złamane serce
jego kończył się na katarakcie
worku pigułek i podróży do łazienki
nie spytam nigdy o ojca jego ojca
suche kresy miasteczka wschodu
szablę ani samoloty
teraz pozostał oddech i wilgoć
mogę tylko ściągać pajęczynę
marzyć by syn mego syna zdążył na czas