KACPEREK

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Fred

Post autor: Fred »

Janina Porazińska
KACPEREK

Gdzie to było? Za górami.
Kiedy było? Przed wiekami.
Czy to prawda? Powiem szczerze:
ja w tę bajkę troszkę wierzę.
Gdy przeczytasz - powiesz i ty,
tu: prawda, tu: bajdy - klity.
Była mama Kłopocinka.
Miała kozę, miała synka.
I nad rzeczką srebrnosiną
chatkę. Spójrz - pod jarzębiną.
Pod tym drzewem, co się przecie
zdaje w śniegu, gdy jest w kwiecie.
Pod tym drzewem, co się z dala
widzi w ogniu, gdy w koralach.
Koza była poczciweczka:
co dzien dała garnek mleczka.
A ten synek - prawdę powiem,
to miał tylko psoty w głowie,
aż martwiła się mateczka:
"co wyrośnie z mego dziecka?
nie chcę mieć syneczka osła,
wiec go oddam do rzemiosła".
- Moj Kacperku, chodź do miasta.
Musisz uczyć się i basta!
Podsłuchała jarzębinka,
jak strofuje mama synka.
Koralami zadzwoniła:
"w pracy radość, w pracy siła".
Podsłuchała to i rzeczka -
mała rzeczka ledwocieczka;
więc tak szemrze, tak szepleni:
"szem...szem...głuptas, kto się leni".
Podsłuchała to i koza,
hop! zerwała się z powroza
i przybiegła rozbeeeeeczana:
"nie chcę mieć głupiego pana"
Piasek, gruda i kałuże.
Matka stawia kroki duże.
Kacper się za matką wlecze.
Przyszli. Tu.
>>Mistrz butów Fleczek<<Matka>>Mistrz Naparsteczek.
Kroi płaszcze, szyje jubki,
nicowania i przeróbki<<
Tu krawiecka jest izbeczka.
Wchodzi mama, pcha syneczka.
- Panie mistrzu, to mój synek.
Kacper. Kacper Kłopocinek.
Ja się męczę bez ustanku...
ciężko wdowie na półłanku
(i tu z nagła mama sobie
popłakała w ręce obie,
nos wytarła w róg zapaska)
Weź go, mistrzu, jeśli laska!
Naucz go swego rzemiosła.
Żegnaj, synku! mama poszła.

W krawieckiej izbie praca, nauka
szycia, przymiarek. Żelazko stuka,
jedwab szeleszcze, nożyce brzęczą.
W krawieckiej izbie jaśnieje tęczą.
Tu modny żupan, a tu kontusik
błękitu z nieba pożyczył musi;
tu białogłowska suknia fałdzista,
jak woda w stawie zielona, czysta,
a tutaj harda chłopska sukmana
czerwonym sznurkiem wkoło dziergana.
Tu kwiateczkowa dla Krakowianki
spódniczka w róże, w listki, w równianki.
A tam dla żaczka habit z kapturem
bury, a jeno z barwistym sznurem.
Mistrz Naparsteczek suchy człowieczek,
po izbie biega z brzega do brzega.
Kuksańce daje, krzyczy i łaje:
- Kacper, nie gap się!
Maciek, mierz prędzej!
ja z was leniucha pasem wypędzę!
Dominik, czemu prostujesz krzyże!
Nachyl się, pracuj, bo pasem. Nuże!
Mistrz Naparsteczek suchy człowieczek,
juz od zarania ciągle pogania.
Mistrz rozkłada sztukę sukna
(kolor był modrozielony)
- Kacprze, masz tu białą kredę,
a tu z blachy masz szablony.
Te szablony mi obrysuj
wkoło kredą. A nie krzywo!
Raz przy razie na tym suknie.
Poszedł sobie mistrz na piwo.
Kacper stanął, Kacper duma.
"Dziwne sukno w tym kolorze.
Jak ta woda na głębinie,
jak dalekie, sine morze.
Po tym morzu okręt płynie...
i kołysze się na fali.
(Kacper białą kreda znaczy
bieg okrętu dalej, dalej)
Morze szumi, morze huczy...
to nadciąga ciężka burza.
Do przystani! Co za szczęście,
jakaś wyspa się wynurza.
Jedna, druga... ta malutka,
a ta wielka i wesoła.
(I na szmaragdowym suknie
Kacper znaczy kółka, koła).
"Na tej wyspie lew ryczący.
na tej wyspie rajskie drzewa.
Na tym drzewie żar-ptak siedzi,
żar-ptak błyszczy, żar-ptak śpiewa.
Za-ptak srebrny i śpiew srebrny.
Echem błąka się po fali..."
Naparsteczek skończył piwko.
Naparsteczek we drzwi wali.
- Kacper, otwórz! Gwałtu, rety,
coś zrobił, ośli ogonie!
Miałeś przecie obrysować
szablon! szablon przy szablonie!
Coś ty zrobił, jakaś krecha,
jakieś koła, jakieś kółka!
jakiś kot z kudłatą grzywą,
jakaś sowa czy kukułka!
teraz czyść to pół godziny!
co za żarty, co za kpiny!
- Nie...nie...ja...ja… panie mistrzu,
to są wyspy, na nich drzewa...
to jest lew, tu okręt płynie...
a tu żar-ptak. Żar-ptak śpiewa...
-Słyszysz, świecie! co za bajdy!
kładź mi zaraz się na lawie!
Naparsteczek odpiął pasek
i wsypał mu tuzin prawie.
-Marsz do domu, tu psujaku!
marsz, ty ośle nad osłami!
I wzburzony Naparsteczek
wypchnął Kacpra, trzasnął drzwiami.

Nad rzeczułką Kłopocina
dla kozuli trawę ścina.
Ścina trawę krzywym sierpem.
- Co ja z tobą, synku, cierpię...
krawiec wygnał cię...o, rety!
Aleś mu narobił biedy!
- Mamo, ja nie wiem,
jak to się stało,
izba kajś znikła,
morze szumiało...
- Inna milsza ci nauka?
trza do miasta, trza znów szukać.
Piasek, gruda i kałuże.
Matka stawia kroki duże,
Kacper się za matka wlecze.
- Jakiś nowy tu domeczek.
Na zakręcie od ulicy,
Cos tu pisze na tablicy.
>>A-a-a-a-brakadabra,
czarodziej nad czarodzieje,
szuka dziś terminatora,
czy pogoda, czy deszcz leje.<<
- Może tutaj, synku?
- Ach, matusiu, właśnie!
Czarodziejskie sztuki
poznać chciałbym strasznie!

U Abrakadabry jest juz Kacper długo.
Nie jest on tam uczniem, ale jest tam sługą.
Musi czyścic buty, buty siedmiomile.
Musi karmić w stawie młode krokodyle.
Musi o księżycu zbierać z pokrzyw rosę.
Myc ropuszkom nogi, kiedy chodzą bose.
Na czapki-niewidki musi szyć pudelka.
I usypiać pójdźkę, jeśli się rozełka.
A ze się zapatrzy, zasłucha się często -
wiec go i czarodziej kropi pasem gęsto.

Abrakadabra ma skrzynię
na siedem zamków zamkniętą.
Kluczy od zamków pilnuje
sowa w dzień zwykły i w święto.
Raz w nocy Kacperek nie śpi
i słyszy taką rozmowę:
sowa
Jak się wam w skrzyni mieszka,
skrzypeczki wy piosenkowe?
glos ze skrzyni
Ach, smutno nam tu, przesmutno!
Ciemno i cicho, samotnie.
Człowiek nas dłonią nie ujmie,
człowiek strun naszych nie dotknie...
sowa
A jakie, jakie piosneczki
wygrywać chcecie zawzięcie?
głos ze skrzyni
Takie piosneczki, co dają
i radość, i śmiech, i szczęście.
sowa
He-he-he... takieście, takie!
to siedźcie do licha w skrzyni.
Abrakadabra to lubi,
co smutek i złość czyni.
głos ze skrzyni
Ach, któż nas, któż nas uwolni?
Ach, któż nam pozwoli śpiewać?
sowa
Skrzynia się łatwo odmyka.
Lecz kto się tego spodziewa?
Trzeba wziąć siedem listeczków
z czeremchy, gdy księżyc w pełni.
Położyć rzędem na skrzyni...
glos ze skrzyni
Ach, kto mi łaskę tę spełni?
sowa
He-he-he..nikt o tym nie wie.
Nad każdym listkiem potrzeba
powiedzieć najlepsze słowo...
Uuuuh...widzę różaność nieba.
Spać muszę, bom strasznie śpiąca.
głos ze skrzyni
Ach, może...drżą struny, czekam
na ciebie, pełnio miesiąca...

Noc. Wiosna. Juz kwitna drzewa.
Każda gałązka się schyla
pod kwiatów białym ciężarem.
Nad światem srebrna jest chwila:
księżyc odrzucił precz chmurkę,
ma czyste niebo przed sobą,
Wiec biegnie i rzuca srebro.
niech będzie nocy ozdobą!
Obdarzył każdą biedotę:
mlecz srebrne berło ma w ręce,
oset jest w srebrnym pancerzu,
lebioda w srebrnej sukience.
A pachnie ogród! jak pachnie
w wonności odmianach wszystkich!
czeremcha dyszy - a lubo,
kwiaty jej, kora i listki.
Kacperek cicho się skrada
i siedem listków obrywa.
(o, nocy srebrna, pachnąca,
dla synka bądź miłościwa!)
Na skrzyni listki ułożył,
każdemu słówko podał:
Chleb, Wolność, Pokój i Matka,
Miłość i Praca, i Zgoda.
Pstryk! Pyk! Myk!
Puściły zamki żelazne,
wieko się samo unosi.
I cztery struny zadźwiękły,
serdeczny ich zadźwiękł głosik.
Kacperka serce tak wali,
jakby się ciężko spracował.
-Skrzypeczko, juz jesteś moja!
Moja, śpiewaczko lipowa!

Siedzi Kacper kolo drogi,
na skrzypeczce gra.
Chociaż nigdy się nie uczył,
idzie mu - ze ha!
Tirli-firli...dźwięczne nutki
a czystsze od łez.
Zasłuchała się kalina,
zasłuchał się bez.
Skaczą szarzy wrobliczkowie,
bo wesoło im.
Kręci, kręci się w taneczku
kominowy dym.
Sieroteńka, co płakała,
myśli: "Duży świat,
musi dla mnie tam się znajdzie
i siostra, i brat"
Dzieci z chatki, gdy piosenkę
usłyszały wraz,
zawołały: - Sieroteńko,
chodź, zostań u nas!
A Piotr, co poganiał konia
i ciągle go bił,
gdy posłuchał, mówi: - Siwku,
zabrakło ci sil.
Pojedz owsa i odpocznij.
Potem ruszysz znów.
Juz cię nigdy nie uderzę.
Koń parsknął: - Zdrów! Zdrów!
Graj, skrzypeczko Kacperkowa,
swe piosenki, graj,
jak długi nasz kraj polisty,
jak szeroki kraj.
Twoja piosnka radość daje.
Kto posłyszy cię, skrzypeczko,
ten się lepszym staje.
Lecz...czarodziej, gdy posłyszy,
(myśleć o tym lęk)
to cię znowu zamknie w skrzyni.
"siedź tam, brzęku brzęk!"
Może Kacpra tez obije,
ze uwolnił cię?
Różnie, różnie w bajce bywa...
raz dobrze, raz źle.

Gdybyś ty, Kacperku,
żył w dzisiejszych czasach,
nie czułbyś na plecach
majstrowego pasa.
Uczyłbyś się, synku,
w muzykanckiej szkole,
poznałbyś krzyżyki,
poznałbyś bemole.
Dostałbyś skrzypeczkę
z świerkowego drewna.
Jak ta czarodziejska,
tak byłaby śpiewna,
to rzewnie, to hucznie,
jak trzeba - a czysto.
Gdybyś ty żył dzisiaj...
Kacperku, artysto.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Fred, łącznie zmieniany 1 raz.