Wyciąg z życiorysu - tryptyk
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wyciąg z życiorysu - tryptyk
I.
Nie wiem z jakich powodów podążasz w tęsknotę,
Dźwigając ziarna bólu w zniszczonym plecaku,
Słów całkiem niepotrzebnych nawinięty motek;
Jak gdyby twój labirynt żądał nowych znaków.
Nikt nie płacze po kątach więc brak jest powodu,
Aby się czarnym kirem obwiązywać w pasie,
Tajne przejścia do żadnych nie wiodą ogrodów,
A głos porozumienia dawno stracił zasięg.
Jest widownia. Jest scena. I nie ma kurtyny.
Monodram obserwują już tylko wytrwali,
Jak dotąd brak pewności kto i w czym zawinił
I kiedy można zganić, a kiedy pochwalić.
Były tęcze, lecz zgasły. Nie widać nikogo,
Kto chciałby nowe światła rozniecić nad drogą.
II.
Kto chciałby nowe światła rozniecić nad drogą,
Gdzie brak wciąż rozpoznania złudnego kierunku,
W dryfującą przejrzystość, gdy nadto lirogon
Dźwiękiem wabi w pozory lepszych wizerunków?
A wszystko jest tak samo; pękające ściany
Lepione naiwnością chwilowej zaprawy,
Wyblakłe dawno szkice myśli poplątanych
W alejkach któreś tylko w pamięci zostawił.
Jest przyczyna, jest skutek. Lecz prawdy nie powie
Żaden lament spóźniony, roztrwoniona wiosna,
Wspomnienia drżą okryte fakturą wyżłobień,
Skrywając sens właściwy we mchach i porostach.
Przeczesując powietrze z nienazwanej strony
Znajdziesz tylko zbiór marzeń – niedookreślonych,
III.
Znajdziesz tylko zbiór marzeń – niedookreślonych,
Przeszukując korytarz, pokoje, piwnice,
Jakieś listy zwinięte we wstążek kokony,
Z treścią już zapomnianą – więc chyba o niczym.
Nie widać zakończenia. Kaskady obietnic
Zdobne śmiechem szelmowskim usypiają czujność,
A żadna się nie ziści i nic nie uświetni,
Choć pozornie złożona, w myśl wewnętrznie spójną.
Trzeba klocek do klocka, by powstała całość
Otulona przestrzenią spokojną i suchą,
Gdy wszystkiego na jutro może być za mało,
I drzwi, przez które wszedłeś, zamknięte na głucho.
Więc cóż, że chciałbym skończyć udanym bon motem;
Nie wiem z jakich powodów podążasz w tęsknotę.
.
I.
Nie wiem z jakich powodów podążasz w tęsknotę,
Dźwigając ziarna bólu w zniszczonym plecaku,
Słów całkiem niepotrzebnych nawinięty motek;
Jak gdyby twój labirynt żądał nowych znaków.
Nikt nie płacze po kątach więc brak jest powodu,
Aby się czarnym kirem obwiązywać w pasie,
Tajne przejścia do żadnych nie wiodą ogrodów,
A głos porozumienia dawno stracił zasięg.
Jest widownia. Jest scena. I nie ma kurtyny.
Monodram obserwują już tylko wytrwali,
Jak dotąd brak pewności kto i w czym zawinił
I kiedy można zganić, a kiedy pochwalić.
Były tęcze, lecz zgasły. Nie widać nikogo,
Kto chciałby nowe światła rozniecić nad drogą.
II.
Kto chciałby nowe światła rozniecić nad drogą,
Gdzie brak wciąż rozpoznania złudnego kierunku,
W dryfującą przejrzystość, gdy nadto lirogon
Dźwiękiem wabi w pozory lepszych wizerunków?
A wszystko jest tak samo; pękające ściany
Lepione naiwnością chwilowej zaprawy,
Wyblakłe dawno szkice myśli poplątanych
W alejkach któreś tylko w pamięci zostawił.
Jest przyczyna, jest skutek. Lecz prawdy nie powie
Żaden lament spóźniony, roztrwoniona wiosna,
Wspomnienia drżą okryte fakturą wyżłobień,
Skrywając sens właściwy we mchach i porostach.
Przeczesując powietrze z nienazwanej strony
Znajdziesz tylko zbiór marzeń – niedookreślonych,
III.
Znajdziesz tylko zbiór marzeń – niedookreślonych,
Przeszukując korytarz, pokoje, piwnice,
Jakieś listy zwinięte we wstążek kokony,
Z treścią już zapomnianą – więc chyba o niczym.
Nie widać zakończenia. Kaskady obietnic
Zdobne śmiechem szelmowskim usypiają czujność,
A żadna się nie ziści i nic nie uświetni,
Choć pozornie złożona, w myśl wewnętrznie spójną.
Trzeba klocek do klocka, by powstała całość
Otulona przestrzenią spokojną i suchą,
Gdy wszystkiego na jutro może być za mało,
I drzwi, przez które wszedłeś, zamknięte na głucho.
Więc cóż, że chciałbym skończyć udanym bon motem;
Nie wiem z jakich powodów podążasz w tęsknotę.
.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/