Strona 1 z 1

Pieśni jątrzące - II.

: czw 01 sty, 2015
autor: Jan Stanisław Kiczor
Pieśni jątrzące

II.

Doszła mnie pieśń z ostępów, ponura i głucha.
To dziwne, bo ulica nie mroczniała wcale
I nie wiem, czy w płacz dziecka, czy w pieśń żem się wsłuchał.
Nie ma nocy, brak świtu i dzień nie nastaje.

Chciałem współczuć, lecz komuż? I z jakiej przyczyny?
Dźwięk biegnie amplitudą, natęża się, cichnie;
Raz otula czułością i gestem matczynym,
To znów wiedzie w krainę niedosnów, przekwitnień.

Jakoś muszę poskładać, co moje, co cudze,
Przejść z poziomu na poziom – ukrytego gniewu,
To we mnie tkwi już starość, brak nadziei, złudzeń
I ze mnie ta pieśń płynie jak wstęp do pogrzebu.

Na ulicy widziałem bawiące się dzieci,
Lecz nie wiem, w co się bawią pośród własnej wrzawy,
Pochylona latarnia nie chce dłużej świecić
I cień się jakiś zbliża na nogach koślawych.

Nie ma miasta, ulicy, latarni i światła,
Są ściany pełne kpiny, wyszczerzone okno,
Sąsiad obok się prawie na śmierć już zakasłał,
I pada deszcz, lecz nawet nie można w nim zmoknąć.

Jest obcość, jakieś drżenie marnego uśmiechu,
Mucha, która z zapałem własne czułki liże,
Wszystko odrealnione, ciche, bez pośpiechów
I tylko cień prawdziwy. Blisko, coraz bliżej.


.