Poranek
: śr 07 paź, 2009
Poranek
Pies z kotem w wątłym tkwią rozejmie,
Jak co dzień gwiżdże stary czajnik,
W kącie spękany stary rzemień,
Ślady pajęczyn na latarni.
Wątpliwość milczy ponad głową,
Bezmyślna podróż w niewiadome,
Kłamstwo zabiera prawdę słowom,
Brzoza wciąż płacze tuż przed domem.
Chciałbym tu nie być - przecież jestem
Bez uniesienia i bez strachu,
Światła promienie bezszelestnie,
Spływają z chmur, a może z dachów.
Z zakłopotaniem patrzę w siebie,
Łasi się smugą dym w palarni,
Sam się przepraszam. Za co? Nie wiem.
Od lat tak samo gwiżdże czajnik.
-
Pies z kotem w wątłym tkwią rozejmie,
Jak co dzień gwiżdże stary czajnik,
W kącie spękany stary rzemień,
Ślady pajęczyn na latarni.
Wątpliwość milczy ponad głową,
Bezmyślna podróż w niewiadome,
Kłamstwo zabiera prawdę słowom,
Brzoza wciąż płacze tuż przed domem.
Chciałbym tu nie być - przecież jestem
Bez uniesienia i bez strachu,
Światła promienie bezszelestnie,
Spływają z chmur, a może z dachów.
Z zakłopotaniem patrzę w siebie,
Łasi się smugą dym w palarni,
Sam się przepraszam. Za co? Nie wiem.
Od lat tak samo gwiżdże czajnik.
-