cicho
: pn 02 sie, 2010
w rozpalonym niebie tęsknota zamarza w zakładkach chmur
wczorajsze drżenia traw dziś bezcieleśnie pragną
skrzydeł świerszcza potu i zamyślenia wzlatującego
jak nietoperze w somnambuliczny księżyc
do jutra wykarczuję lęk przed pustym brzuchem pełni
niekobiecą twardością zaschłej soli rozczarowaniem kalendarza
będę bić pokłony pogańskim bogom płodności głuchym jak
Ty którego jestem pokłosiem pachnącym chlebem żniwem
codziennie wstaję chłodniejsza o kolejny bezsen
wychylam z kokonu i przepoczwarzam dojrzalej rosnąc w oczach
rozpływam w szorstkich dłoniach pod Twoją obronę uciekam
przed szronem który zapisuje na wieczność historyjkę z życia
którą przeczytasz jak życie zrobione z historyjek
wczorajsze drżenia traw dziś bezcieleśnie pragną
skrzydeł świerszcza potu i zamyślenia wzlatującego
jak nietoperze w somnambuliczny księżyc
do jutra wykarczuję lęk przed pustym brzuchem pełni
niekobiecą twardością zaschłej soli rozczarowaniem kalendarza
będę bić pokłony pogańskim bogom płodności głuchym jak
Ty którego jestem pokłosiem pachnącym chlebem żniwem
codziennie wstaję chłodniejsza o kolejny bezsen
wychylam z kokonu i przepoczwarzam dojrzalej rosnąc w oczach
rozpływam w szorstkich dłoniach pod Twoją obronę uciekam
przed szronem który zapisuje na wieczność historyjkę z życia
którą przeczytasz jak życie zrobione z historyjek