Strona 1 z 1

w wieczorowej sukni 11/2017

: sob 29 kwie, 2017
autor: Mariola Kruszewska
wschód słońca nad jeziorem Wiartel

Jeżeli uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie
List do Rzymian

pukanie w dach zwiastowało
weryfikację planów
świt przepełniał kałuże
skąd miałam wiedzieć że to dzień trzeci
przecież była sobota czerwiec i jagody
których nie zerwę z powodu dżdży

wędkarze wyciągali mokre ryby
zmoknięte ognisko próbowało podpalić deszcz
to samo radio grało na trąbce tego samego Milesa Davisa
wiele rzeczy działo się po prostu
a to był dzień trzeci

pobożne kobiety przechadzające się lasem z koszykami
wypatrywały najdorodniejszych kamieni
w Emaus nikt nie pamiętał takich opadów
„Mehr Licht!” zawołałam po złożeniu parasola
ale nie rozstąpił się nawet strzęp obłoku

więc tak po prostu
bez fanfar rwania włosów i szlochu
zwyczajna sobota czerwiec i deszcz
choć to przecież dzień trzeci
pierwszy dzień mojego
zmartwychwstania

: czw 29 cze, 2017
autor: Mariola Kruszewska
Helena

ogień kurczy się
żar wygasł

stara kobieta podnosi suknię w kolorze płomieni
dolewa oliwy
gubi krople trzęsącymi się dłońmi
obejmuje dzban czułością zapamiętaną mechanicznie
jak uścisk kochanka
dziś przyjdzie
weteran brzęczący orderami
poić Menelaosa jadem zmieszanym z błotem

smród pogorzeliska uwłacza urodzie wieczoru

stara kobieta o włosach barwy popiołu zastyga
w mit odwiecznego pożądania
błogosławiona niech będzie pierwsza iskra
bo czyż miłość nie wymaga ofiar

: śr 12 lip, 2017
autor: Mariola Kruszewska
baju baj

cóż mam ci powiedzieć
na pożegnanie wiecznej miłości
nawet wiersz wstyd napisać
bo serce bo łza bo cierpienie

trwała wojna na dwóch frontach
zraniłaś mnie
odłamkiem filiżanki i przeciwpancernym słowem
a teraz twoje milczenie podrywa ptaki
przerażone wrócą dopiero w marcu
zanim drzewa wypuszczą na wolność zielone pisklęta

nasze założyły własne kolonie lęgowe
czasem zagęgają przez Skype’a na odczepnego

spójrz motyl złożył skrzydła
starannie w kostkę
też gdzieś się wybiera albo jego wybrano
dla tej chwili na styku pęknięcia

chciałem dobrze wiem
dobrymi chęciami jest niebo wybrakowane

cóż mam ci powiedzieć
na pożegnanie nie opuszczę aż do
może prawdę tylko prawdę przecież żyliśmy
długo i zbyt szczęśliwie

: czw 12 paź, 2017
autor: Mariola Kruszewska
z rodzinnej kroniki

kiedy ziemia przestala się trząść
matka nastawiła czajnik
piłyśmy herbatę czując kłucie w pępowinie

drzwi jeszcze falowały razem z futryną
stłuczone filiżanki kręciły biodrami
ale herbata smakowała wybornie

spod gruzów okap zasysał zapach mężczyzny
nigdy go nie wyłączyła
podobnie jak klimatyzacji w sypialni

już pozamiatane
rzekła z głębi szlafroka
najważniejsze to móc zaparzyć świeżą herbatę

nim ostygnie dzień

: sob 21 paź, 2017
autor: Mariola Kruszewska
prawie apokalipsa

to było wtedy gdy umierało lato
z gorączki

nadjechało ich czterech
lęk stał się panem pól
detronizując swojskiego stracha

podnieśli ręce jak do błogosławieństwa
w długich rękawach skrzyły się
noże
a chleba na miedzy nie było widać
ni złych wilków

i nastał czas rzezi

krwawiły maki
piszczały rowerowe opony
pszczoły kryły się w rozdętej kampanuli

odjechali
każdy zabrał odciętą głowę

słonecznika

: ndz 31 gru, 2017
autor: Mariola Kruszewska
odleżyny

tyle we mnie dróg pokrzyżowanych
wykrzywionych martwych gąsienic
rzuconych niedbale w przyszłe dni

a one
pełzną ciężko jak objuczone osły
dyszą z wysiłku
w podróży do pospolitej mety

tyle we mnie dziewiczych dróg nietkniętych
stopą skamieniałych jak amonity
porosłych mchem z każdej rdzewiejącej bramy

biegną na szczyt potem drętwieją
zalegając w sinej dali boleśnie bezoperacyjnie

muszę odwrócić się od tego krajobrazu Kolumba
udusić Magellana wypić rzeki do ostatniego brzegu
osuszyć oceany zwełnionym kłębkiem tęczy

i obrać kartofle na obiad

: pt 28 gru, 2018
autor: Mariola Kruszewska
kwestia interpunkcji

wiecznie poszukujący oklejeni pytaniami
są jak chorzy w gorączce
z której nie chcą się wyleczyć

czasem za kuchennymi schodami otwarta szeroko brama
prowadzi na manowce
częściej do kolejnej bramy

ciągle wątpiący wątpią w labirynt ciemnych zaułków
potykają się na progach
i dziurkach od klucza

samotni uciekają od przyjaciół niosących otuchę
zagrzebują się w górze cierpienia
niczym myszy pod miotłą

mają kieszenie wypchane wiatrem i książkami pełnymi
mądrych drogowskazów
zbierają cudze życiorysy jak znaczki

a gdy odnajdą kropkę w miejscu znaku zapytania
umierają nieszczęśliwi