Zygmunt czyli historia żółtego piórka (część 3)

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
alos
Posty: 851
Rejestracja: śr 09 cze, 2010

Post autor: alos »

Jak przyjdzie poczta to Zygmunt, zdarza się, że i swojego podpisu zapomni, bo jak on to mówi, zawsze lepiej się czuć jak ten grecki cesarz co wymyślił maraton i dlatego oczekuje tylko najlepszych wieści, a tu niewiadomo, różnie może być, bo nie trudno sobie wyobrazić, że każą się człowiekowi podpisywać pod takim np. gorzkim wyciągiem z życia niejakiego Franciszka spod siódemki, który to każdą błahą uwagę na temat Zygmunta musi mieć akurat do wiadomości różnych znudzonych urzędów, i miewa pomysły żeby ugodzić Zygmunta takim pocztowym rykoszetem za pośrednictwem innych bil. Gdyby Franciszek umówił się z Zygmuntem na kategoryczny bilard, tak zwyczajnie przy piwku, to miało by to na pewno zmysłowy afekt, a tak to nawet - mówi Zygmunt - jak się uderzy wzorcowo to tylko niepotrzebnie po drodze obudzi się kilka zaspanych postaci, a może nawet być, że od razu wrzuci się czarną bilę, i wtedy wiadomo - przegrana jako efekt braku cierpliwości. Bo jak ktoś chce tak uparcie wyeliminować wymyślonego rywala, to sam może zostać, jak mawia Zośka, ofiarą zwykłego transportu, a na transporcie to ona się zna jak nikt, bo sama 5 lat robiła jako stacja końcowa transportu kurczaków i wie dokładnie, że one, oprócz bezużytecznych skrzydeł, mają elementy zbliżone do człowieka, i tak jak niektórym ludziom wydaje im się, że potrafią latać co się zazwyczaj kończy szybką porażką w dusznym magazynie, i ten Franek, to też przypomina jej takiego fruwającego kurczaka, co zamiast dziobać zwyczajnie betonową podłogę, próbuje podnieść swoje ciężkie ciało i tylko w ten sposób innym spada na głowę. A przecież wypada być dorosłym - zauważa rezolutnie Zośka - i wiedzieć, że emocje to muszą czasem z człowieka jakoś się wydostać żeby nie narobić siniaków i nie powodować niepotrzebnie niezdrowego trybu życia, bo bywa, że jak im braknie powietrza to sobie nawzajem robią krzywdę albo niemoralne propozycje, co przecież nie może dziwić, gdy tak się co dzień zdobywa nowe rozumienie świata, no a w dodatku to człowiek nie zawsze w porę zdąży założyć sąsiedzki tłumik. Ten Franek to nieświadomy jakby się urodził na nocnej zmianie - dodaje - nie ma żadnej wyrozumiałości, no ale Zośka to ludzka kobieta i dla równowagi osobowości maluje na czerwono swoje zadziorne pazurki - może to dlatego - mówi - że nieborak sam na tym swoim długometrażowym zesłaniu i jak takie emocje wyjdą z niego i zobaczą, że nie ma się do kogo przyczepić to zaraz wracają rozczarowane i mają do Franka pretensje, że im nie zapewnił najskromniejszych perspektyw, a on je wtedy zwyczajnie wkłada w kopertę i podrzuca Zygmuntowi myśląc, że skoro Zygmunt taki szczęściarz, że ma to swoje żółte piórko, to może u niego rozwiną się w jakieś kolorowe motyle. Tutaj Zośka milknie i zalotnie zaczepia paznokciami suche płatki róży - ludzi trzeba kochać - dodaje po chwili - nawet takiego Franka co wrzucił już swoją czarną bilę a jak dziecko upiera się żeby grać dalej - i swoim wyzwolonym paznokciem opiera się zakusom Zygmunta - bo co taki Franek ma właściwie poza niezamieszkałym metrażem i podatnym na rozdarcia zielonym suknem, nie ma mu czego zazdrościć gdy się ma akurat własny ruch i wykarmione krowim mlekiem emocje. Zygmunt przeczuwa, że wiele rzeczy kończy się zwyczajnie przyjemną muzyką i czeka cierpliwie aż ociągające się emocje wybiorą właściwy akord, a Franek już niech tam sobie rozrywa swoje zielone sukno za pomocą zatkanego ustnika.