Kamień

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5446
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

Bardziej niż kamień milczy cień kamienia.
Ryszard Podlewski



Był w jakimś znaczeniu milowym. Odmierzał ponad pół wieku. Od kamienia do kamienia.
Ten pierwszy, czuwał przy ogromnej bramie, która była swego rodzaju otworem na inny świat. Jej, czteroletni, zamykał się kręgiem cienia lipy, brzęczeniem zaciążonych pyłkami pszczół i stadem plotkujących gołębi.
W dziecięcej głowie nieustannie pojawiała się myśl: a co za tą bramą ?
Zawsze jej powtarzano, że kiedy będzie większa to sama tam pójdzie. Bardzo chciała.

Mama nosiła zamszowe buty na obcasach, przyozdobione wężową skórką, na które popatrywała z zazdrością. Wymyśliła, że jeśli Ona może chodzić do bramy sama, to wystarczy po prostu mieć tylko obcasy i droga w świat staje otworem.
Z obcasami poradziła sobie. Wystarczyły szpulki po niciach, którymi mama szyła na maszynie, sznurowadłami przywiązać wokół kostki...i w świat.
Wiadomo, początki nie są łatwe. Kiedy pierwszy raz przebrnęła po kocich łbach odcinek stu metrów, co najmniej tyle samo razy małe nóżki wykręcały się w dziwnie i pewnie, jeśli ją ktoś obserwował, miał zabawę też setną.
Wreszcie brama, a przy bramie on. Duży. Polny. Kiedy pierwszy raz się spotkali, zmierzyła go wzrokiem i stwierdziła, że gdyby miał oczy to spojrzeliby sobie w nie głęboko. Byli tego samego wzrostu.
Nogi na ?obcasach? bolały więc wdrapywała się na szczyt, a wyglądało to tak jakby ziarenko piasku chciało przepchnąć kolosa.
A tam było bajkowo.
Punkt obserwacyjny, do tego ciepły i nagrzany słońcem rozleniwiał. Zdarzało jej się nawet na nim przysnąć.
Wyprawy ?na kamień? tak weszły w nawyk, że kiedy tylko mama była zajęta młodszą siostrą, ona drepciła już bez przywiązywanych tasiemką ?obcasów? do miasta, jak sama nazywała to co za bramą.
A było co oglądać. Jeździły furmanki, samochody zostawiały wstęgę błękitnego dymu za którą chłopaki biegli wąchając, a potem przekonywali, że ładnie pachnie. Panie chodziły w kapeluszach, a małe dziewczynki, najczęściej ciągnięte za rękę przez mamy, ledwie mogły udźwignąć głowy z wielkimi kokardami.
Tak. To był świat w zupełnie starym stylu.

Mówią, że dzieciństwo kończy się kiedy umierają rodzice.
Jej skończyło się za wcześnie, choć rodzice ciągle żyli.
Nie było już wypraw w kierunku bramy. Uczyła się na nowo chodzić po mieszkaniu.
W zapomnienie poszły graniczące ze zdobywaniem Himalajów zjazdy po chybotliwej poręczy schodów, wspinaczka po niej i inne wariactwa, jak to określała mama.
Przestała być królową podwórka, które i tak opuściła przeprowadzając się w inny zakamarek miasta.


Priorytetem stała się szkoła i poznawanie nowej okolicy.
A ta kryła tyle tajemnic, że często wieczorami nie mogła zasnąć klasyfikując wszystkie odkrycia dnia według ważności. Czy ważniejsze jest to, że nieznajomy pan, zabiera nagrobki ze starego niemieckiego cmentarza i buduje fundamenty pod swój dom, czy może to, że w zaroślach nieuczęszczanej części parku, natrafiła z dzieciakami z osiedla, na cmentarne płyty w nieznanym sobie języku?

Żyłka dedektywa prowadziła do poznania znaczenia nazwy : macewy.
Świat już nie kończył się przy bramie z ?jej? kamieniem, ale pod różnymi kształtami towarzyszył dniom. Były też maleńkie, zbierane wakacjami na plażach. Z sentymentem przekładała gładki, zielonkawy, do kieszeni aby uścisnąć coś co miało moc talizmanu. Kamień.
Droga, oznaczona nimi uwierzytelniała życie. Często były wybojami, czasem wspomnieniem ale były zawsze.
Teraz, rytm dnia , tygodnia, też wyznacza kamień. Spacery kończą się w parku przy polnym, który jest jej wzrostu, tak jak ten z dzieciństwa.
A ten pierwszy, który otwierał świat, leży dalej w tym samym miejscu ale jakoś skarlał i bramy już nie ma. Zamknęła rozdział.

Kolejny, kiedyś, zamknie pamięć o niej.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril