DIABEŁ W ORNACIE

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Posty: 393
Rejestracja: pt 20 lut, 2009
Lokalizacja: BYDGOSZCZ
Kontakt:

Post autor: Owsianko »

Atutem oszusta chcącego przekonać łatwowiernych do swojego łajdactwa jest – wiarygodna twarz. Szczery, wzbudzający zaufanie wygląd człowieka uczciwego. Oblicze standardowego rzezimieszka czy seryjnego mordercy o rozbieganym wejrzeniu, utrudnia złodziejską karierę.

O ludziach mówiących jedno, a postępujących odwrotnie, bazgrano tak często, że stało się to nudne; niejaka Dulska nie odstrasza dziś nikogo, a Molierowski Tartuffe jest teraz objęty nonszalanckim odpuszczeniem grzechów i nie podpada pod jakiekolwiek oceny moralne.
Drobna bieda, gdy łachudrą okazuje się człowiek mikroskopijnego formatu. Za wielkiej szkody nie uczyni i bez wielkich skrupułów można go wyrzucić za drzwi. Gorzej, gdy dwulicowcem jest ktoś błyskotliwy, artysta z pretensjami do inteligencji. Taki osobnik potrafi sporo namieszać i jak diabeł w ornacie zadzwonić ogonem na mszę. Ponieważ ma w zanadrzu istny arsenał sofistycznych wybiegów. Usprawiedliwień pozwalających mu odeprzeć zarzuty i wyjść z twarzą z każdej opresji. Prywatnie jest kanalią, jawnie – wzniosłym i złotoustym rezonerem.

Kilka przykładów: Dickens, znany z pisania o ukrzywdzonych dzieciach, w domowym zaciszu okazywał się dla nich tyranem. Rousseau, zwolennik wychowania poprzez naturę, w życiu prywatnym pędził życie perfekcyjnego niechluja. Gorki, wazeliniarz i wrażliwiec jednocześnie, na zawołanie lejący krokodyle łzy, podczas wizyty opisywanej przez Sołżenicyna, wysmażył (w jednym z GUŁagów) dziękczynną laurkę pod adresem oprawców. Inny artysta z tej samej oślej łączki, wszechstronny wariat o ksywie Stalin, do obecnej chwili jest wielbiony przez tłum. A dlaczego? Odpowiadam bez zwłoki: a dlatego, że niewielu znało jego prawdziwą fizjonomię, wielu natomiast przesiąkło oficjalną propagandą.
*
Artysta nie żyje za szkłem, nie można patrzeć na niego li tylko poprzez dzieła, które stworzył, ale należy widzieć go i oceniać na tle czasów, w których żył, wiedzieć, co go cieszyło, bulwersowało, podnosiło na ułudnym samopoczuciu. Kiedy się o tym nie wie, książki, obrazy, muzyka, zostaną zaledwie książkami, obrazami, muzyką, czymś odrealnionym, wyrwanym z rzeczywistości, martwym i ułomnym, bo niedokończonym, fragmentarycznym i uproszczonym jak szkice, skróty, obrysy, projekty, które niczego nie wyjaśniają. Kiedy się o tym nie wie, nie rozumie się powodu pisania, malowania, komponowania, musu wyrażania się na piśmie, na płótnie, w nutach uporządkowanych w melodię.

Do właściwego odczytania twórczości autora konieczne jest poznanie jego biografii, bo wszystko, co literat pisze w swoim utworze, jest elementem jego życia i fragmentem jego doświadczeń, pryzmatem i filtrem pozwalającym mu na specyficzne spoglądanie na świat. Życiorys pozwala zrozumieć dzieło; trzeba mieć rozeznanie w przyczynach istotnych zjawisk. Pozwala też lepiej zrozumieć dzieło autora dzieła.

Nowatorski zapis Pendereckiego nie był awangardowym epatowaniem tradycjonalistów, ale został wymuszony powierzchnią stołu w kawiarni, niebieski okres Picassa nie – przemyślanym wyrazem twórczej intuicji, ale tym, że było go stać tylko na najtańszą farbę (a ona była niebieska), Mrożek i jego cienka kreska tym, że miał wadę wzroku, Gielniak i jego linoryty tym, że pracował w łóżku i nie mógł robić dzieł o rozmiarach Panoramy Racławickiej, intensywne żółcienie Van Gogha zależały nie od jego estetycznych fanaberii, ale od tego, jakie brał leki. Podobnie z Modiglianim. Jego rewelacyjne wydłużone postaci były efektem choroby oczu. Lowry nie siadał do pisania bez alkoholowego napędu.

Do wielogodzinnego pisania potrzebny jest nie tylko wyćwiczony mózg, ale i fizyczna forma pozwalająca znieść lub zignorować atlasowe obciążenia kręgosłupa, nadgarstka, karku. Długotrwałe zachowanie pozycji unieruchomionego ciała wymaga i treningu i odpowiednich predyspozycji organizmu; sprawnych oczu, precyzyjnego zgrania myśli z ręką. Konieczna jest synchronizacja fizycznych cech z cechami psychicznymi, dostrojenie tempa narodzin zdań do tempa ich zapisu: wymogi formy dyscyplinują treść; bez harmonii, nie ma dzieła.
*
O czym świadczą te przykłady? O naszej sezonowej tolerancji. O powtarzającym się nieporozumieniu: patologicznej niemożności oddzielenia twórcy od utworu. Wychwycenia różnicy pomiędzy tym, co tworzy na publiczny użytek, a tym, kim jest w domowych paputkach.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Ja nie bardzo mogę pisać, kim jestem w domowych "paputkach", bo każdy by mnie pogonił, jako że niemodne jest dzisiaj wyrażanie uczuć, używanie języka w zakresie ponad znajomość 5.000 słów (przeciętnego "inteligenta" wg badań) itd. Nadto mógłby mnie przyłapać ktoś, że wzrusza mnie "Straszny dziadunio" Rodziewiczówny, czy "Opowieści mojej żony" Żuławskiego, lub film "Znachor", a posłuchać w zaciszu lubię Karin Stanek, czy Mieczysława Fogga.
"Na zewnątrz" więc bardziej "pasuje" być miłośnikiem tego co bardziej na topie i co ktoś zaliczył do klasyki.
Nie oznacza to wcale, że owej klasyki nie znam, nie czytam, a tylko tyle, że na własny, bardzo prywatny użytek, mam własną listę i własną klasykę (która jednak w wielu miejscach dokładnie pokrywa się z tą "oficjalną").
Problemów z dziećmi nigdy nie miałem, a z żoną jeśli się kłócę, to bardziej aby jakiś problem dogłębnie rozeznać, nie z innych.
W czasach powiedzmy, młodości, żona znosić co prawda musiała a to jakieś pijaństwa "w sprawach", a to jakieś inne wyskoki, niemniej wykazując anielską cierpliwość, doczekała czasu, gdy mnie też bardziej już do domu ciągnie, niż na jakieś "ekscesy".

Oczywiście ktoś patrząc z boku, zapewne jednym duszkiem wymieniłby wad moich sporo
ale widać, żem dla siebie wielce łagodny, bo ich jakoś nie znajduję.
Czasami się przechwalam, na co małżonka z pobłażliwością patrzy, czasem jestem hurraoptymistą, czasem do jakiejś pracy zbieram się dłużej niż należałoby. W sumie drobiazgi.
Właściwie nie zastanawiałem się, na ile to co pisze jest prawdziwą wiwisekcją moich stanów ducha, czucia.
Na ile obawą przed tym, co przede mną.

Rozgadałem się, a problem mój właściwie żaden. Jakoś nie obawiam się, że osiągnę ten etap na którym będzie kogokolwiek interesowała zbieżność lub rozbieżność pomiędzy tym, kim jestem na codzienny użytek, a jakiego siebie kreuje poprzez choćby wiersze.

Ale chyba jedno mogę powiedzieć. Nie widzę się w roli "oszusta", demagoga czy temu podobnie.
Ot, szary człowiek i szare jego wiersze.

Oczywiście wiem, że Marek porusza temat ważny, niestety aktualny (i nie tylko w literaturze), ale jakoś przy okazji zamyśliłem się nad sobą samym.

zauważcie też, proszę, jak celne są w tym kontekście słowa poety:
"...trudniej przeżyć dzień pięknie, niż napisać księgę..." (Or-Ot).

Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony ndz 08 sty, 2012 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 2 razy.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Po dokładnym przeczytaniu całkowicie zgadzam się z Autorem "Diabła w ornacie" i z przymrużeniem oka czytałam jakby tłumaczenie się szanownego Admina - JSK.
Sorry Janie, ale doprawdy tak to odebrałam, a zgodnie z przysłowiem - uderz w stół ...

A wracając do głównego zagadnienia i przykładów podawanych przez Owsianko - czy wiecie Panowie, że Czesław Miłosz napisał coś w rodzaju hymnu chwalebnego na cześć Stalina? Dostałam niedawno emailem tę treść.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Brawo, Owsianko.
Jan Stanisław Kiczor pisze:"...trudniej przeżyć dzień pięknie, niż napisać księgę..." (Or-Ot).
A to nie z Mickiewicza?
W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę;
Trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

"...I cóż, że z Jej świętego zrobili nazwiska
Wieczny pacierz, co płacze i piorun, co błyska,
Kiedy widzą płomieniem nakreśloną wstęgę;
Trudniej przeżyć dzień pięknie, niż napisać księgę..."

Koncert Chopina - Artur Oppman (Or-Ot)


Ktoś z kogoś "zerżnął" :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ostatnio zmieniony wt 24 sty, 2012 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Oj, faktycznie, Janie...
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde