Marcinek i jego kredki

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Barbara Bulerska
Posty: 352
Rejestracja: ndz 27 lis, 2011

Post autor: Barbara Bulerska »

Na początku wakacji do niewielkiej wsi otoczonej górami przyjechała pewna rodzina. Mamusia i tatuś Marcinka kupili w niej domek z ogrodem, o którym zawsze marzyli i urządzali go prawie przez całe lato. Marcinkowi na początku było bardzo trudno zaakceptować nowe miejsce zamieszkania. Wiedział też, że we wrześniu rozpocznie naukę w innej szkole, gdzie nie będzie już Zosi, która odrabiała z nim lekcje i Kamila, z którym kopał piłkę. Wszystko na wsi wydawało się takie obce. Rodzice rozumieli uczucia syna i aby dodać mu otuchy rozmawiali z nim przez długie wieczory i przygotowywali do nauki w nowym i nieznanym środowisku.
Każdego dnia Marcinek pomagał rodzicom urządzać dom, a w wolnych chwilach odpoczywał na kocyku w ogrodzie. To miejsce było dla Marcinka magiczne i czuł się w nim bardzo szczęśliwy. W lipcu i w sierpniu ogród wyglądał naprawdę pięknie niczym baśniowa kraina. Z gałęzi drzew zwisały dorodne i soczyste jabłka, tak słodkie jak plastry miodu. Krzaki malin i agrestu obsypane owocami wabiły spragnione owady. Przy płocie mieszały stokrotki w białych sukienkach, czerwone tulipany i fioletowe dzwonki, które z wiatrem wygrywały wesołe melodie. Z niedużych kępek traw wystawały puchate główki białej i różowej koniczyny. Podczas wypoczynku Marcinkowi zawsze towarzyszyły jego wierni przyjaciele kolorowe kredki i arkusze białego papieru. Razem całymi godzinami rysowali wspólnie kwiaty, barwne motyle i śpiewające ptaki w koronach drzew. Marcinek nad rysunkami spędzał wiele czasu. Chciał, aby te chwile trwały jak najdłużej, jednak lato zbliżało się ku końcowi, a dni stawały się coraz chłodniejsze i krótsze.

Ostatniego dnia wakacji Marcinek postanowił jeszcze raz uwiecznić na rysunku piękno przyrody. Zrobiło mu się przykro, że rośliny pójdą spać, kiedy jego nauka w szkole rozpocznie się na dobre i zobaczy je znowu dopiero wiosną. Zmianę nastroju chłopca dostrzegły kredki, które jak zwykle ułożyły się równym rządkiem na papierze. Fioletowa i żółta kredka od razu zabrały się do pracy, kreśląc po całej kartce: stokrotki, dzwonki i promyki słońca. Niebieska kredka już miała zacząć rysować pierzaste obłoczki, kiedy nagle spostrzegła smutną twarz Marcina. Szybko wyskoczyła z delikatnej rączki chłopczyka, stanęła przed nim prosto i zapytała:

- Dlaczego jesteś taki smutny Marcinku?

- Ach, kochana kredko, tak bardzo się boję iść jutro do szkoły.

- Na pewno wszystko będzie dobrze – pocieszała niebieska kredka.

- Chciałbym, żeby tak było. Ta szkoła, wydawała mi strasznie duża jak mamusia mi ją pokazała. Boję się, że się w niej zgubię, w dodatku nie znam nikogo – mówił przez łzy Marcinek.

- Na pierwszej lekcji pani przedstawi ciebie dzieciom, one potem ci wszystko pokażą...

- Ale ja nie wiem, czy mnie polubią – przerwał kredce Marcinek. – Odkąd się tutaj wprowadziliśmy, nie znam nikogo. Smutno mi, bo czuję się bardzo samotny. Mam tylko was drogie kredki.

- Teraz masz tylko nas! – wykrzyknęły prawie wszystkie kredki jednocześnie – Jesteśmy przyjaciółmi, ale wkrótce zdobędziesz nowych. Zabierz nas jutro do szkoły, to ci pomożemy – prosiły dalej.

- Dziękuję, że mogę na was liczyć. Będę tęsknił za ogrodem, w którym spędzaliśmy wolny czas.

- Zimne dni szybko miną, a wiosną będziemy znowu w nim razem rysować. A może ktoś jeszcze będzie nam towarzyszyć?

Marcinek już nic nie powiedział tylko pozbierał kredki do pudełka i zamyślony skierował się w stronę domu.

Rozpoczęcie roku było bardzo krótkie i w tym dniu Marcinek niestety nie zdążył jeszcze nikogo poznać. Mamusia pomogła mu zapisać plan zajęć, a w drodze powrotnej kupili pyszne ciastka z kremem, które po obiedzie zjedli ze smakiem.

Następnego dnia pani wychowawczyni przedstawiła Marcinka innym dzieciom:

- Kochane dzieci, w tym roku szkolnym do naszej klasy został zapisany nowy kolega. Ma na imię Marcinek. Chcę was prosić, abyście go miło przyjęli do naszej grupy. Marcinek nie zna szkoły, więc pokażcie jemu: bibliotekę, boisko i świetlicę.

Po tych słowach pani poleciła Marcinkowi, żeby usiadł obok Pawła, chłopczyka o jasnych włosach, który uśmiechnął się do niego szeroko.

Pierwszą lekcją były prace plastyczne, na których pani powiedziała dzieciom, aby narysowały najpiękniejsze miejsce, jakie zobaczyły podczas wakacji. Kiedy usłyszały to kredki, aż podskoczyły na blacie stolika z radości. Marcinek zabrał się do rysowania, gdy nagle usłyszał szept Pawła:

- To wszystko twoje?

- Co? – zapytał Marcinek, bo naprawdę nie wiedział o co Paweł zapytał.

- No, te rysunki. Wysypały ci się z teczki i teraz leżą na brzegu ławki.

- Tak są moje… Rysowałem je na wakacjach, jak przeprowadziłem się tutaj.

- Są świetne! – stwierdził Paweł i zabrał się do swojego rysunku.

Pod koniec lekcji wszyscy prezentowali swoje prace. Rysunki były różne. Jedni narysowali plażę, inni kolorowe domki, las, albo góry. Kiedy nadeszła kolej na Marcinka, niepewnie wstał z ławki i uniósł do góry swój rysunek. W klasie zrobiło się cicho, bo wszyscy spoglądali na jego rysunek z dużym zaciekawieniem.

- Co narysowałeś Marcinku? – zapytała nauczycielka.

- To jest ogród obok mojego domu. Latem są w nim kolorowe kwiaty, świeże owoce, a czasem odwiedzają nas różne małe zwierzątka.

- Twój rysunek jest wspaniały Marcinku. A wy co o nim myślicie? –zapytała pani inne dzieci.

- Proszę pani, Marcinek ma dużo więcej takich rysunków. O tutaj! –wykrzyknął Paweł, wskazując palcem na teczkę, z której wysypały się wcześniej prace chłopca.

Pani podbiegła do ławki, wzięła do rąk rysunki i po krótkim zastanowieniu powiedziała:

- Potrafisz naprawdę bardzo ładnie rysować Marcinku. Czy nie zachciałbyś dołączyć do naszej grupy plastycznej? Zajęcia odbywają się codziennie po lekcjach w świetlicy szkolnej.

- Nie wiem gdzie jest ta świetlica i…, czy sobie poradzę – odpowiedział cicho.

- Poradzisz sobie Marcinku. Masz duży talent, a świetlicę pokażą ci na przerwie Paweł i Karolinka. Obejrzysz sobie wystawę rysunków, które zrobiliśmy w zeszłym roku, w domku porozmawiasz z rodzicami i wtedy zdecydujesz, czy będziesz chciał z nami pracować w świetlicy.

- Dobrze.

Na przerwie Karolina i Paweł pokazali Marcinkowi świetlicę. Była to duża sala, która mieściła się na parterze niedaleko ich klasy. Ściany pomalowane były na niebiesko, a na drewnianej podłodze leżał mięciutki dywan. Na tym dywanie stał duży stół i wiele krzesełek. Prawie na wszystkich ścianach wisiały kolorowe rysunki dzieci. Po prawej stronie stały szafy wypełnione różnymi przyborami plastycznymi, które nauczycielka rozdawała podczas zajęć. Marcinek oglądał wszystko z wielkim zdumieniem. Po przerwie były jeszcze trzy lekcje, na których dzieci ćwiczyły dodawanie i czytanie z podręcznika.

Tuż przed snem Marcinek opowiedział rodzicom, co działo się w szkole. Rodzice wysłuchali opowieści synka, a kiedy skończył, głos zabrała mama:

- Wiesz Marcinku, my również uważamy, że twoje rysunki są ładne i rzeczywiście powinieneś spróbować swoich sił w świetlicy. Czy chciałbyś tam chodzić?

- Tak, ale się boję.

- Czego się boisz Marcinku? – zapytał Tatuś

- Że…, coś mi się nie uda.

- Pani na pewno coś na to poradzi, jeśli tak się stanie i nikt nie będzie się z ciebie śmiał. Poza tym nauczysz się nowych rzeczy i zdobędziesz przyjaciół. No, nie martw się już – powiedziała mama i wycisnęła na policzku Marcinka dużego buziaka na dobranoc.

Następnego dnia Marcinek, Karolinka i Paweł postanowili, że po lekcjach pójdą razem do świetlicy. Wszyscy bardzo się ucieszyli, kiedy zobaczyli Marcinka. Dzieci zajęły miejsca przy stole i po rozmieszczeniu na nim papieru i kredek zabrały się do pracy. Każdy miał narysować jesienny obrazek, najlepiej jak potrafi. Ucieszone kredki, kierowane drobną rączką Marcinka, aż wirowały po całym papierze, rysując setki barwnych liści. Jego obrazek bardzo spodobał się wszystkim i został powieszony na wystawie.

Od tamtej pory Marcinek chętnie chodził do szkoły i codziennie odwiedzał świetlicę. Po zakończeniu zajęć zawsze wracał do domu z Karolinką i Pawłem, którzy mieszkali niedaleko. Często zapraszał ich do swojego domku, odrabiał z nimi lekcje, rysował i grał w różne gry planszowe…

Na wspólnej nauce i zabawie czas toczył się bardzo szybko. Jesień i zima odeszły daleko i wkrótce przyszła upragniona wiosna. Wszystkie ogrodowe roślinki zaczęły budzić się do życia. Pąki kwiatów radośnie wystawiały do słońca swoje delikatne główki. Marcinek mógł znowu bawić się w ogrodzie, jednak już nie był sam. Zawsze miał przy sobie Karolinkę i Pawła, którzy nie opuszczali jego już na krok.

Barbara Bulerska
Dzierżoniów, Wrzesień 2011