Molekuły utraconej pamięci

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Molekuły utraconej pamięci



Szła szybko, wręcz biegła, co w jej wieku stanowiło dość spory wysiłek. Wiedziała, że zbyt dużo czasu spędziła u fryzjera i w sklepie. Była już pod blokiem, jeszcze tylko kilka kroków. Ściągnęła windę, wyciągając nerwowo klucze z torebki. Z niecierpliwością czekała na dźwięk sygnalizujący przybycie na wskazane piętro. Otworzyła drzwi mieszkania, weszła do pokoju i poczuła ulgę. Wszystko było w porządku, spał. Gdy się uspokoiła, zmęczenie dało o sobie znać. Nigdy nie twierdziła, że jej numer PESEL mógłby tworzyć przeszkodę w podejmowaniu aktywności fizycznej, ale pewne rzeczy stanowiły dla niej już zbyt duży wysiłek, a bieg z zakupami z pewnością się do nich zaliczał. Siedziała zdyszana na krześle w kuchni, patrząc na drzwi od sypialni.

Trwało to już sześć lat. Początkowo były to sporadyczne sytuacje, gdy mężowi zdarzało się czegoś zapomnieć, lecz zwykle po dłuższej chwili wszystko sobie przypominał lub ktoś mu w tym pomagał. Później pojawiły się coraz częstsze problemy z koncentracją, niczym nieuzasadnione zmiany nastroju, co tłumaczyli podeszłym wiekiem. Pamięta, gdy raz wracali z niedzielnego spaceru, a jej mąż nie do końca wiedział, gdzie jest, mimo że chodzili tą drogą wielokrotnie. Jednak nie przywiązywała wówczas do tego większej wagi.

Na wizytę u specjalisty zdecydowała się, gdy małżonek zaczął chować różne przedmioty, a problemy z przywoływaniem zdarzeń pojawiały się coraz częściej. Młody lekarz zdiagnozował początek choroby Alzheimera. Nie wiedziała wtedy zbyt wiele o tej dolegliwości oprócz tego, że ma związek z zaburzeniami pamięci i podłoże neurologiczne. Udzielono jej pewnych informacji, ale nie chciała w nie do końca wierzyć. Miała nadzieję, że w tym przypadku będzie inaczej, lepiej. Z biegiem czasu objawy zaczęły się nasilać. Mąż coraz częściej miewał problemy z orientacją, przywoływaniem niedawnych wydarzeń. Zdarzało się także, ze bezpodstawnie oskarżał ją o zgubienie czegoś, nawet o kradzież. Jak bolesna rana utkwił jej w pamięci pierwszy raz, gdy jej nie poznał.

To był wieczór, przyniosła mu do pokoju kolację. On ze zdziwieniem spojrzał na nią i zapytał „Kim pani jest? I gdzie moja żona?”. Nie wierzyła, że ten moment kiedyś nastąpi. Nie była na to psychicznie przygotowana. Starała się go uspokoić, zapewniała, że Ela niedługo wróci. Próby przekonywania, że to ona jest osobą, której szuka, mijały się z celem. Po kolacji mąż dość szybko zasnął, ale ona tej nocy długo nie zamykała oczu, płakała. Bardzo go kochała i zdawała sobie sprawę z tego, że to nie jego wina. Opiekowała się nim, utrzymywała w miarę stały porządek dnia, aby ułatwić mu odnalezienie się w sytuacji i dać poczucie bezpieczeństwa. Nie brakowało jej cierpliwości i miłości, co jednak nie zmieniało faktu, że wiele ją to kosztowało i czasem było jej przykro, szczególnie, gdy ukochana osoba nie rozpoznawała jej twarzy.

Po tamtym zdarzeniu wróciła do lekarza. Chciała, aby wyjaśnił jej wszystko, nie pomijając szczegółów, od początku do końca, dlaczego tak się dzieje. Mówił coś o zaburzeniach układu cholinergicznego, powstawaniu filamentów tau i nieuporządkowanych mikrotubulach. Nie zapamiętała wszystkiego, ale w pamięci utkwiło jej, że przez te filamenty zaburzony jest transport neuroprzekaźników przez akson, część neuronu, a to właśnie one i połączenia między komórkami nerwowymi odpowiadają za to, co robimy, a także za naszą pamięć. Zdała sobie sprawę z tego, że całe ich wspólne życie i wszystkie wspomnienia są tylko takimi małymi cząsteczkami. Nie chciała w to wierzyć, choć w chwilach zwątpienia niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, czy człowiek to istotnie tylko zbiór reakcji, czynności i związków chemicznych - gdy przestaje coś pasować lub czegoś brakuje, to wszystko się sypie. Niektórzy nieudolnie próbowali doszukiwać się zalet w zapominaniu pewnych rzeczy, tłumacząc, że dzięki temu nie pamięta się błędów, porażek, złych chwil. Szybko ucinała dyskusję, przypominając, że traci się także te dobre momenty. Nieraz zadawała sobie pytanie, czy człowiek bez wspomnień i pewnej tożsamości z nimi związanej, nadal jest sobą. Przez chorobę męża sama zaczęła doceniać to, co zdarzyło się w jej życiu, nawet jeśli były to gorsze chwile, o których kiedyś chciała zapomnieć. Dziś pragnęła pamiętać wszystko.

Z pomocą wnuka znalazła w Internecie dane o większości neuroprzekaźników. Acetylocholina, GABA, serotonina, glutaminian, dopamina, glicyna, substancja P… Powtarzała je sobie przed zaśnięciem. Zdołała zapamiętać kilkadziesiąt skomplikowanych nazw. Gdy mąż nie poznawał sąsiadów, członków rodziny, czy też zapominał o różnych rzeczach, obarczała je winą za całą tę sytuację. Nazywała je cząsteczkami pamięci.

Z upływem czasu przyzwyczaiła się do tej choroby, choć nigdy się z nią nie pogodziła. Tłumaczyła wnukom, że dziadek bardzo je kocha, wstawała za każdym razem w środku nocy, gdy mąż ubierał się i chciał wracać do domu, wyzywając ją i przeklinając za to, że nie pozwala mu iść do żony. Niekiedy przez kilka dni wszystko wyglądało normalnie, wręcz bardzo dobrze. Kiedy indziej przez długi czas musiała go uspokajać. Niejednokrotnie mąż z niejasnych przyczyn brał ścierkę i wycierał przez godzinę wciąż tę samą półkę, wykonywał dziwne ruchy i czynności. Przywykła również do powtarzających się raz na jakiś czas oskarżeń o kradzież. Razem szukali rzekomo zaginionego przedmiotu, a gdy się znajdował, pokazywała, że niczego nie brakuje. Coraz częściej pojawiały się także problemy z nazywaniem otaczających go rzeczy i codziennymi czynnościami. Przyzwyczaiła się do wielu sytuacji, ale nie mogła zaakceptować tej choroby i wiedziała, że nigdy to nie nastąpi.

Stan męża wymagał od niej wielkiej siły fizycznej i psychicznej oraz wielu wyrzeczeń. Znajomym mówiła, że wszystko jest w porządku, lecz nawet mimo ich pomocy często czuła się zwyczajnie samotna i bezradna. Wielokrotnie płakała i przeklinała los. Cały swój gniew, żal i rozgoryczenie przenosiła na te prawie sto neuroprzekaźników, których zdołała się nauczyć. Potrzebowała czegoś, co mogła obwiniać za taki stan rzeczy. Pewne zdarzenia, mimo że występowały nie pierwszy raz, zawsze sprawiały jej przykrość. Czasami wszystko było w porządku, jej mąż mówił, że ją kocha, uśmiechał się, a ona wówczas mogła na chwilę się zapomnieć. Czuła się szczęśliwa, choć nigdy nie wiedziała, jak ulotne będzie to szczęście. Wszystko przemijało, gdy czasem po kilku godzinach, czasem po kilku dniach, już jej nie poznawał. Bała się także, że pewnego razu, podczas jej nieobecności, on wyjdzie z domu i zgubi się. Zdawała sobie sprawę z tego, że tak już będzie zawsze, że to się nie zmieni. Te myśli i troski towarzyszyły jej codziennie.

Usłyszała ruch za drzwiami sypialni. Wstała z krzesła i nacisnęła klamkę. Na kanapie siedział jej mąż. Uśmiechnął się do niej, poznał ją. To wystarczyło do poczucia radości. Mimo że sama niejednokrotnie nie miała już sił, cierpliwości i czuła się osamotniona, to wiedziała, że on jest jeszcze bardziej samotny. Lekarz porównał tę chorobę do przebywania w chińskim miasteczku, gdzie nie można niczego zrozumieć, przeczytać, wszyscy są obcy. Czasem wspólnie przemierzali te nieprzyjazne ulice, a niekiedy ona szła z tyłu, czuwając nad nim. Trwała przy nim, aby nie zgubił się w mieście tej choroby i aby ona także nie zginęła. Kochała go i wiedziała, że on również ją kocha. Utracone molekuły pamięci mogły zawierać obraz jej twarzy, wspomnienia wczorajszego dnia, ale ich miłość była dla niej czymś więcej niż tylko zbiorem chemicznych substancji. Przede wszystkim dawała jej siłę, której niejednokrotnie tak bardzo potrzebowała. Codziennie stawała do walki z samą sobą i chorobą, która kosztowała ją i zabierała jej tak wiele. Ale wiedziała, że nie może zabrać wszystkiego. Bo jej mąż był kimś więcej niż tylko mieszaniną chemii i fizjologii. Stanowił także część niej samej, którą ona zamierzała ocalić od zapomnienia.
Ostatnio zmieniony pn 28 lis, 2011 przez Monika_S, łącznie zmieniany 2 razy.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Monika_S pisze:z torebki. Z
Monika_S pisze:numer pesel
PESEL
Monika_S pisze:Później pojawiały się
pojawiły
Monika_S pisze: jej w pamięci pierwszy raz, gdy jej
Monika_S pisze:Powtarzał
Powtarzała
Monika_S pisze:dawała sobie sprawę z tego, że tak już będzie zawsze, że to się nie zmieni. Te myśli i troski towarzyszyły jej codziennie.
Garstka drobnych uwag technicznych.

To jest poprawnie zbudowane opowiadanie będące próbą studium psychologicznego kobiety walczącej z chorobą w rodzinie i z własnym bólem. Mnie zabrakło ukłucia, pobudzenia empatii. Nie wiem, jak to zrobić, ale los kobiety nie poruszył mnie tak, jak powinien.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Moniko, Chyba Emde ma rację, choć mniej się dziwię, że mnie nie poruszył. Gruboskórny zapewne jestem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
maybe
Posty: 5330
Rejestracja: pt 06 maja, 2011

Post autor: maybe »

Może dlatego, że to bardziej opis procesu, nie porusza tak bardzo. A może trzeba coś takiego przeżyć, żeby poczuć nie tylko zmęczenie, ale i stan bliski depresji kogoś, kto obarczony jest chorym? A może każdy przeżywa inaczej? We mnie opowiadanie obudziło głęboki smutek.
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

emde pisze: To jest poprawnie zbudowane opowiadanie będące próbą studium psychologicznego kobiety walczącej z chorobą w rodzinie i z własnym bólem. Mnie zabrakło ukłucia, pobudzenia empatii. Nie wiem, jak to zrobić, ale los kobiety nie poruszył mnie tak, jak powinien.
A zatem pomyślę jeszcze nad tym :fajka:

Emde, dziękuję za poczytanie i uwagi :rozyczka: Niektórymi już się zajęłam, nad innymi pomyślę, żeby wszystko współgrało ;)


Janie nigdy nie posądziłabym Cię o gruboskórność ;-) Dziękuję Ci jednak za wizytę i poświęcenie chwili :rozyczka:


Maybe życie nieraz stawia wyzwania czasami nie do pokonania, których nie da się nawet zaakceptować, choć trzeba z nimi żyć. Łatwiej jest zrezygnować, poddać się, gdy sprawa dotyczy nas samych, wtedy możemy to zrobić. Gdy jesteśmy za kogoś odpowiedzialni, to musimy znaleźć siłę, nawet wtedy, gdy jej już nie ma. Tylko jak jej szukać, gdy nie ma nadziei na lepsze jutro? Wtedy rozpaczliwie szukamy i trzymamy się nawet najdrobniejszych momentów, które przynoszą chwilowe ukojenie, wytchnienie. A gdy czasami nawet ich nie ma, wtedy pozostają wspomnienia oraz znalezienie czegoś, co można obwiniać, na czym można się wyładować, co pozwala dalej działać, gdy nie pozostaje nic innego.

Dziękuję Twoją wizytę, poczytanie i komentarz :rozyczka:


Pozdrawiam serdecznie :rozyczka:
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
Liliana
Posty: 6654
Rejestracja: pt 05 lis, 2010
Lokalizacja: Sosnowiec

Post autor: Liliana »

Moniko,
poruszyłaś bardzo ważny temat. Nie zawsze jesteśmy w stanie stanąć twarzą w twarz z taką rzeczywistością, strach nas paraliżuje, uciekamy...

Zostawiam kwiatek dla Ciebie i bohaterki opowiadania :rozyczka: :rozyczka:
wiem, że nic nie wiem, ale staram się dowiedzieć,
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Liliano, dziękuję za odwiedziny i poczytanie :rozyczka:
Czasem zastajemy różne rzeczywistości, a raczej one zastają nas. Problem w tym, że nie zawsze jest dokąd uciec i nie zawsze można.

Pozdrawiam serdecznie :rozyczka:
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
biedronka basia
Posty: 2459
Rejestracja: śr 13 lip, 2011
Lokalizacja: Niemcy

Post autor: biedronka basia »

Mnie poruszył los kobiety i także los mężczyzny, pomimo nieco "sprawozdawczej" formy opowiadania. Podoba mi się wprowadzenie do opowiadania fachowych nazw i "obarczenie winą" neuroprzekaźniki.
:rozyczka: :rozyczka:

Pozdrawiam serdecznie :-)
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Basiu, dziękuję za wizytę i poczytanie :)
Odkąd zaczęłam studia, to fachowe nazwy jakoś tak same mi się pchają na kartkę. Staram się jednak wychwycić pewną granicę i nie zagłębiać w nie tak bardzo, żeby z opowiadania nie wyszedł podręcznik lub coś w tym stylu, choć nie zawsze jest to łatwe ;-)

Pozdrawiam :rozyczka:
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
maryla stelmach
Posty: 678
Rejestracja: śr 08 lut, 2012
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: maryla stelmach »

tekst bardzo wciąga. trudny temat. zmieniłabym zakończenie, zamiast :rozyczka: ocalić od zapomnienia.
to zmienia klimat Twojego opowiadania, kojarzy się z mocno zapisanym, znanym tekstem. pozdrawiam. :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
maryla stelmach
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Zabieg z zakończeniem był celowy, choć długo zastanawiałam się czy skojarzenie z Grechutą czy Gałczyńskim będzie korzystne i wpasuje się w utwór, choć chyba większość osób kojarzy słowa "ocalić od zapomnienia" z Grechutą, a przynajmniej z takim odbiorem się spotkałam i chodziło mi właśnie o takie skojarzenie, choć oczywiście "Ocalić od zapomnienia" oparte jest na "Pieśni" Gałczyńskiego. Mimo wszystko jednak zdecydowałam się na ten zabieg, aby opowiadanie poszło jeszcze trochę dalej, już poza wersami. Klimat samego zakończenia jest trochę inny niż reszta opowiadania, dlatego pomyślałam, że to skojarzenie może dobrze wkomponować się w ten klimat.

Dziękuję bardzo za zajrzenie i poczytanie :rozyczka: :rozyczka:
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Sheytanie, nie był to szkic. Jestem jednak otwarta na sugestie, bo zawsze można coś poprawić, a często samemu pewnych rzeczy się nie zauważy. Jeśli zaś istotnie tekst wygląda w ten sposób, to cóż, jest to tylko i wyłącznie moja wina. Będę dalej pracować, to Ci mogę obiecać ;)

Dziękuję Ci za wizytę :rozyczka:
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"