Nomen omen

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Nomen omen

Nasza rzeka srebrząca się w świetle gwiazd nazwana została poetyckim mianem Srebrna. Istnieje wiele legend uzasadniających słuszność tego romantycznego miana. Ale mińszczanie znają także drugie imię Srebrzanki, dużo mniej malownicze, i nie muszą wymyślać legend, by je usankcjonować; wystarczy zmysł węchu.

Mińsk Mazowiecki nosił różne nazwy - Mensko, Mynsko, Mińsko, Nowo-Mińsk (Nowomińsk). Miejmy nadzieję, że obecna nazwa pozostanie niewzruszona niczym Maczuga Herkulesa. Jest ładna i nie wzbudza kontrowersji. Cóż bowiem mają powiedzieć mieszkańcy takich miejscowości jak Cyców, Zgniłocha, Pomyje czy Podła Góra? Wystarczy, że mieszkańcy ulic nie mogą czuć się pewnie. Nikt im nie zagwarantuje, że pachnące nazwy Kwiatowa czy Chabrowa nie zostaną po jakimś czasie zastąpione nazwiskami.

Nazwy to słowa, słowa to język, a ten żyje i zmienia się nie tylko z powodów geopolitycznych. To, co kiedyś uchodziło za błąd językowy, poprzez powszechność użycia staje się stopniowo normą, co powagą urzędu potwierdza Rada Języka Polskiego. Niektóre wyrazy odchodzą w czeluść historii razem z desygnatami; taki los spotkał np. przytulny „zapiecek” czy rycerski „kropierz” (narzuta na konia). Inne zmieniają swoje znaczenie; powszechnie znane słowo „przytomny” znaczyło przed laty „obecny”. Jeszcze inne zostają zastąpione drugimi – archaiczna „białogłowa” została wyparta przez „niewiastę”, tę zaś zastąpiła „kobieta”, słowo, które w staropolszczyźnie była synonimem prostytutki. Wraz z rozwojem cywilizacji pojawiają się neologizmy. Nasi dziadkowie nie znali słów „smartfon” i „laptop”, a „komórka” była jedynie składzikiem na drewno. Ciekawe, jakich jeszcze nazw przyjdzie nam się z konieczności nauczyć?

Bardzo ciekawą stroną wymiany wyrazów jest modyfikacja ich zabarwienia emocjonalnego. Pisałam niedawno, że epitet „gruby” będący dawniej w powszechnym użyciu na określenie osoby otyłej jest dziś niemile widziany. Nazwanie bowiem człowieka grubym może wywołać jego frustracje, rozchwiać emocjonalnie, urazić poczucie godności. Wkracza coś, co przywykło się nazywać poprawnością obyczajową. Mamy obok niej drugą poprawność, polityczną, dużo groźniejszą, bo jej przekroczenie może skutkować konsekwencjami prawnymi za używanie „mowy nienawiści”. Granica poprawności jest często cienka niczym jedwabna nić, łatwo ją przegapić i przekroczyć w błogiej niewiedzy. Czy Żyd jest zatem określeniem pejoratywnym? Może lepiej powiedzieć Izraelita albo Hebrajczyk? Obywatel państwa Izrael będzie w tym przypadku najbardziej neutralnym, ale czy naturalnym dla posługującego się językiem polskim? A co z Murzynem? Czy „czarnoskóry” brzmi poprawniej? Usilne zabiegi wprowadzenia do uzusu miana „Afroamerykanin” napotykały silne przeszkody historyczno-geograficzne z Sienkiewiczowskim Kalim na przedzie, który o Ameryce nawet nie słyszał. O nazewnictwie związanym z ludźmi o odmiennej orientacji seksualnej (staropolszczyzna używała wobec nich miana „sodomita”) taktownie i profilaktycznie zmilczę. Skoro już jednak podeszłam tak blisko tego tematu, pragnę przypomnieć, że niektóre środowiska społeczne wyszły z propozycją zamiany słów „matka”, „ojciec”, „mąż”, „żona” słowami „rodzic A, rodzic B”, „partner A, partner B”.

No, po tej wyczerpującej pracy umysłowej czas na relaksujące działanie fizyczne. Może upiekę ciasto, np. murzynka? I z pewnością nie będzie to ciasto afroamerykańskie, tylko wg sprawdzonego maminego przepisu czarna polska pychotka z czekoladową polewą.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde