Felieton - Grafomania

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

FELIETON
Lech M. Jakób

GRAFOMANIA

Potocznie mówi się o grafomanie: pismak, gryzmoła, wierszorób, rymokleta, epigon. Z ostatnim określeniem jednak uważajmy, gdyż epigon w dosłownym znaczeniu to naśladowca; ktoś wzorujący się na tym, co zaistniało wcześniej. Czyli nie każdego epigona z miejsca okrzyknąć można grafomanem (choć tenże posiada wiele cech epigońskich). Chyba najzwięźlejszą definicję grafomanii znajdziemy w poczciwym Słowniku terminów literackich Stanisława Sierotwińskiego: „Mania pisania pomimo braku talentu”. Inne słowniki rozwijają znaczenie lub przesuwają akcenty. Na przykład w Słowniku terminów literackich pod redakcją Janusza Sławińskiego przeczytamy o grafomanii między innymi: „chorobliwa potrzeba pisania utworów literackich bez względu na poziom osiągniętych rezultatów. Popularna nazwa wytworów tej potrzeby, a tak e wszelkich utworów znajdujących się poniżej standardów uznanych w danym czasie i środowisku za obowiązujące”.
Ważne dopełnienie opisu zjawiska niesie jeszcze przedwojenny słownik "Pisownia prawidłowa i wyrazy obce" (Wydawnictwo Gutenberg Fergo i Ska, Kraków 1933) Józefa i Halszki Wiśniowskich, gdzie o grafomanie przeczytamy: „piszący bez talentu, a mający duże wyobrażenie o sobie”. Mający duże wyobrażenie o sobie. To bardzo istotny rys w dopełnieniu obrazu grafomana – producenta grafomańskich dzieł. Grafoman ma silnie rozwinięte ego i nie dopuszcza do siebie krytyki. Więcej, każdą– nawet drobną – uwagę postrzega jak zamach stanu. Swoimi płodami się zachwyca, uważając je za wytwór godny jedynie pochwał i powszechnego aplauzu. To kolejny wyróżnik: przemożna potrzeba aprobaty publiczności.
Grafoman aprobaty łaknie, a czasami ją wręcz wymusza. Dopiero wtedy czuje się spełniony, gdy znajdą się chętni do noszenia go na rękach. Gdy wieńczą laurami jego skroń. A ledwie spłodzi jedno dzieło, natychmiast produkuje następne. Nie oglądając się na to,że nowy twór (podobnie jak i poprzednie) jest tylko zbiorem kiepsko uporządkowanych słów. Przy czym nie jest tak, by wszyscy grafomani produkowali teksty bez świadomości tego,że są słabe, wtórne i nijakie. Istnieje pośród nich spora grupa o tym wiedząca (lub tylko przeczuwająca). Dla świadomego swej miałkości grafomana jest to osobisty dramat.
Rodzą się dodatkowe frustracje i urazy. Może z tych powodów autentycznie cierpieć.
Tym bardziej gdy zrozumie, że pewnego poziomu nigdy nie przeskoczy, a rejony dzieł wysokich są i zawsze będą nieosiągalne.
Ilustracją rodzącej się frustracji u grafomana może być list nadesłany do redakcji „Latarni Morskiej”. Przedtem pięć albo sześć razy odrzucałem jego ofertę druku rozmaitych opowiadań. Powód był zawsze ten sam: mizeria artystyczna tekstów. W końcu napisał otwarcie: „(...) Wiem, że coś jest nie tak z moimi opowiadaniami. Gryzie mnie to. Ale ja naprawdę się staram! (...) I muszę drukować, bo bardzo chcę wydać książkę”.

U grafomana lokowanie ambicji w literaturze nie ma charakteru irracjonalnego. Pędzony jest konkretnym marzeniem. I nigdy nie przyjmie do wiadomości,że – skoro literacki talent mu nie dopisał – mógłby swoje ambicje zawiesić na innym kołku. Na swój sposób frapujące w tym wszystkim jest również i to, że u grafomanów warsztat (czego nauczyć się praktycznie każdy może) bywa poprawny, a produkowane przez nich teksty niosą pozór utworów przyzwoitych.
Powiem teraz coś, co przypuszczalnie ściągnie gromy. Trudno. Przyzwyczaiłem się.
Stanę w obronie grafomanów. O czym już wiemy, grafomania – jako zjawisko – jest w środowiskach literackich znakowana pieczęcią „be!” i tępiona. Zwalcza się ją rozmaitymi sposobami, bo psuje prawdziwym pisarzom krew, a przeciętnym czytelnikom miesza w głowach. Jest wiecznym utrapieniem. Lecz to jedna strona medalu. Przyjrzyjmy się drugiej. A na drugiej stronie widnieje napis: „Nie tępić! Organizmy pożyteczne!”
Bo organizmy zwane przez nas pasożytami spełniają w przyrodzie określone funkcje i też mają prawo do istnienia. A grafomani są jak koprofagi, roztocza i grzyby –żywiące się materią innych, często wyższych organizmów. Może się to nam nie podobać, ale pracowicie „neutralizują” i utylizują wszystko, co umrzeć wcześniej lub później musi. Nawet wielkie, oryginalne dzieła. Czyli co? Trudna zgoda na koegzystencję...

Felieton pochodzi z przygotowywanej do druku książki Poradnik grafomana, która wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa FORMA.

/Krytyka Literacka 10 (60) 2014/
28


.
Ostatnio zmieniony wt 07 paź, 2014 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 12 razy.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Kto jest bez grzechu, niech rzuci we mnie słowem cięższym od worka kamieni.
Awatar użytkownika
Tomasz Kowalczyk
Administrator
Posty: 4434
Rejestracja: wt 10 cze, 2014

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Uderz w stół a odezwie się Maria. :-D
Każdy jest kowalem własnego losu. Nie każdy Kowalczykiem.
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5444
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

W felietonie, który zamieścił Jan jest prawda, tylko, że…
Jestem wstanie zrozumieć terapeutyczną potrzebę pisania, przelewania na klawiaturę czy papier tego co w człowieku siedzi i co dręczy. Jednak to nie musi wywoływać przymusu natychmiastowego publikowania. Są osoby, które nawet nie przeczytały tekstu przed publikacją a już wiszą nad portalem jak nietoperz uczepiony belki i obserwują czy ktoś pod „twora” zajrzał. Jeśli tak, to nie ma znaczenia co jest napisane, może być zupełnie nie na temat „twora”, ale już „nietoperz” ma pole do popisu aby wklepać w odpowiedzi jakieś bla…bla…bla.
Dusza mu rośnie bo rośnie liczba odsłon i liczba komentarzy.
No i sam siebie pogłaszcze w ramach : „jaki to ja jestem wybitny, tylu do mnie przyszło…”
Myślę, że nim zaczyna się na danym portalu publikować, należy zapoznać się ze stronką i wiedzieć, że X pisze dobrze, Y rokuje, Z jeszcze w powijakach nie rokuje rozwoju …I nie zachłystywać się komentarzami Z, bo jeśli niewiele ma do przekazania swoim utworem, to też nie ma co łykać jego komentarzy.
Ale grafoman wychodzi z przekonania : „WYSTARCZY BYĆ”…mielić bezsensownie, co dnia, najwyżej z jednym przerwy publikować co ślina na język przyniesie …i znów warować na belce i odpowiadać „pozdrowionkami zdrobnieńkami i głaskami”.
Kiedyś popełniłam taki oto tekst, który pasuje do poruszanego tematu:

I. Wystarczy być.

Powielane hasło śpiewać każdy może zostało przeniesione na grunt literatury.
No bo niby dlaczego każdy nie może pisać. Może, a co.
Zazwyczaj w szkole nie przeczytał żadnego wiersza dobrowolnie, wypracowania były okraszone niemal krwią. A teraz?
Teraz tworzy. Poezję, przez duże P...i niech mnie który przegoni.
Portale, w większości tylko z nazwy literackie rozmnażają się jak prawdziwki w ciepłe jesienne noce. A więc kiedy na spotkaniu u cioci, babci, koleżanki....najlepiej aby były choć trochę utytułowane, usłyszy miodem płynące słowa i zachwyty, stwierdza, że pora wyjść na arenę i zawalczyć.
Na początek wybiera nick, bo pod własnym nazwiskiem jakoś niezręcznie debiutować. Nick musi być oryginalny, w miarę słodki. W nocie odautorskiej pisze o laurach zdobytych na licznych konkursach. I nic nie znaczy, że były to konkursy miejscowej świetlicy, a w jury zasiadała pani polonistka która uczyła w podstawówce delikwenta i kilku miejscowych tzw. notabli.
Publikuje. Czeka na komentarze uczepiony strony. Zależnie jaki to portal, czyta ochy i achy, tudzież słodziutkie pozdrowionka i głaski...ach głaski...Jak miło być poetą.
Bieży chyżo na kolejny portal, ale tam już tak słodkich czytelników nie ma . Są pierwsze baty.
No i co czyni nasz "poeta"? Albo zaczyna korzystać z rad, czyta poezję tą z wyższej półki i tą netową. Porównuje, analizuje, robi przerwę w publikowaniu , ale pisze…poprawia, przemalowuje i znów próbuje publikować.
Albo, reaguje nerwowo na krytykę , w odwecie krzyczy, że familia komentatora to rynsztok, nie wspominając o apelu do moderatora: oni są be, bo sypią mi piachem w tryby.
Jeszcze jest jedna grupa. To ci, którzy speszeni, szukają w zaciszu domowym przepastnej szuflady i zamykają w niej swoje utwory ...i siebie.

II. Być pięknym , młodym i bogatym.

Każdy kiedyś był młody, tyle, że szybko zapomina jak to z łba się kurzyło, jakie durne pomysły wcielano w życie. Tak jakby czas zatrzymał się na etapie dostojeństwa, ale jakże młodego. Najlepiej z loczkiem przysłaniającym zalotne spojrzenie a przywiędłe wdzięki zasłoni kotek lub psiak na kolanach, który sam z siebie mówi jacyśmy dobrzy i czuli. Zdjęcie wklepuje jako avatar i sam się wzrusza jakie piękne.
Mamy już pozycję zawodową. No co, proszę się nie uśmiechać, że niby monter urządzeń sanitarnych to nie pozycja? Kasa, kochani, kasa się liczy. Może wydać pięć tomików w jednym roku i jeszcze grafika sowicie opłacić.
Ktoś kto akurat nie zawłaszczył sezamu obfitości też się nie przejmuje. W dalekiej pamięci odgrzebuje coś z literatury np. Książę i żebrak i co? Wizytuje instytucje organizacje, prywatnych właścicieli małych przedsiębiorstw i pokornie żebrze o datki na wydanie tomiku swoich wierszy. Ku zaskoczeniu, znajduje takich, którzy dają. Wydaje się, bez potrzeby rozwodzenia, raz za razem...Dochodzi do dziesiątego tomiku, który recenzuje mu znajomy "poeta" trochę wyższych lotów i bardziej znany nazwiskiem, zawsze łasy na kasę... Stwierdza, że pora aby zaistnieć w ZLP. I tu przykra niespodzianka. Szefostwo oddziału odsyła go z kwitkiem jednogłośnie stwierdzając: badziewie. Ale , ale...niejeden oddział ZLP w Polsce. Spróbuje w następnym.

Można napisać elaboraty dotyczące tematu, ale grafomanii zawsze będą …bo tu jak już wspomniano medycyna jest bezsilna.
A można przecież zająć się ogródkiem, haftować, produkować amatorsko biżuterię, uprawiać sport…
Moim zdaniem najlepiej ich po prostu omijać, nie dostrzegać …może sami skruszeją jak parciane worki.
Ostatnio zmieniony czw 09 paź, 2014 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Irena pisze:Stwierdza, że pora aby zaistnieć w ZLP. I tu przykra niespodzianka. Szefostwo oddziału odsyła go z kwitkiem jednogłośnie stwierdzając: badziewie. Ale , ale...niejeden oddział ZLP w Polsce. Spróbuje w następnym.
Tu muszę Irenko Cię poprawić...

Fakt, że niejeden oddział ZLP w Polsce. Jednak przyjmowanie w poczet członków jest wyłączną kompetencją Komisji Kwalifikacyjnej przy Zarządzie Głównym ZLP. Oddziały mogą co najwyżej rekomendować kandydatów, nie mają jednak w tym względzie żadnej mocy sprawczej, żadnego głosu.
Komisja jest jedna, ogólnopolska. Jej ustalenia mogą być podważone tylko przez Zarząd Główny.
Kandydat nieprzyjęty nie może się odwoływać. Musi odczekać rok (minimum) w którym zdarzy się coś (nowy znakomity tomik poetycki, powieść itp) co pozwoli Komisji na ponowne badanie wniosku o przyjęcie.

SPP (Stowarzyszenie Petów Polskich) działa na podobnych zasadach, z tym, że trzeba mieć jeszcze dwóch, już należących do SPP, "poręczycieli".

Można się "załapać" na lokalne jakieś struktury: "Koło Twórców przy Wójcie gminy Bambierz", czy "Poeci okolic Sandomierza" itp, nadal nie rodzi to jednak żadnych nowych uprawnień w kwestii możliwej przynależności do Związków Ogólnopolskich.

Z resztą zgadzam się w 100%.

Pozdrawiam. :rozyczka:

.
Ostatnio zmieniony czw 09 paź, 2014 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 4 razy.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Irena pisze:A można przecież zająć się ogródkiem, haftować, produkować amatorsko biżuterię, uprawiać sport…
Nie przeczę, można. Tylko dla kogo wtedy będą pisać POECI ci PRAWDZIWI?
siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
Święta prawda.
Jan Stanisław Kiczor pisze:Można się "załapać" na lokalne jakieś struktury: "Koło Twórców przy Wójcie gminy Bambierz", czy "Poeci okolic Sandomierza" itp, nadal nie rodzi to jednak żadnych nowych uprawnień w kwestii możliwej przynależności do Związków Ogólnopolskich.

Z resztą zgadzam się w 100%.
A co to komu przeszkadza, że ludzie zapisują się do jakichś kół?
Czy nie cieszy Was to, że w ogóle ktokolwiek bierze do ręki ołówek i kartkę?

Natomiast co do zawartości szuflad - jestem zdania, by nie czekały aż wykopią je w ramach akcji "odzyskiwanie skarbów z wykopalisk"
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Maria pisze:jestem zdania, by nie czekały aż wykopią je w ramach akcji "odzyskiwanie skarbów z wykopalisk"
Bardzo optymistyczne założenie, że skarby tam są właśnie,,,
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Maria pisze:A co to komu przeszkadza, że ludzie zapisują się do jakichś kół?
A czy gdzieś wyczytałaś, że komuś to przeszkadza...?
Maria pisze:Czy nie cieszy Was to, że w ogóle ktokolwiek bierze do ręki ołówek i kartkę?
No niekoniecznie. Są tacy, które owe przybory winni mieć daleko od siebie. Jak najdalej...

.
Ostatnio zmieniony ndz 12 paź, 2014 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Jan Stanisław Kiczor pisze:A czy gdzieś wyczytałaś, że komuś to przeszkadza...?
Prawda, nie wyczytałam dosłowności, ale pokpiwanie - i owszem, co potwierdzone kolejną wypowiedzią:
Jan Stanisław Kiczor pisze:No niekoniecznie. Są tacy, które owe przybory winni mieć daleko od siebie. Jak najdalej...
Może jeszcze zaproponujesz, że lepiej niech zamienią ołówki na literatki? :-D :smutny: :mrgreen:
I smutne to, i straszne. Jednak jestem jeszcze taka naiwna.
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Może jeszcze zaproponujesz, że lepiej niech zamienią ołówki na literatki? :-D :smutny: :mrgreen:
I smutne to, i straszne. Jednak jestem jeszcze taka naiwna.
Ani nie smutne, ani nie straszne. Rzeczywiście. W tej materii jesteś naiwna.
Zbyt może przejaskrawiasz z tą zamianą na "literatki" (choć w miłym towarzystwie - czemu nie?).

Pisać każdy może, to trawestacja piosenki: "Śpiewać każdy może". Otóż wiadomo, że każdy może wydawać z siebie jakieś dźwięki, wielu jednak samokrytycznie wydaje je co najwyżej przy goleniu i za cholerę nie pozwoliłoby się nagrać i puszczać tego na forach. Nikt też nie tłumaczyłby, że co prawda śpiewać nie umie, ale tak mu w duszy gra, czyni to sercem, a to czynniki ważniejsze od talentu.

Z poezją jest inaczej. Tu nikt właściwie nie przejawia samokrytycyzmu i wszelkie własne "nieudaczności" tłumaczy właśnie ową potrzebą serca i duszy. I nie chce za diabła zauważyć, że tutaj talent też jest potrzebny.

Zauważysz nadto, że na wielu forach, istnieje taka wiara we własny talent, że nie dostrzega się żadnej potrzeby nauki, doskonalenia się itp. Najbardziej negatywną rolę pełnią tu przy okazji wszelkiej maści "poklaskiwacze", którzy sami niewiele osiągając, cmokają z zachwytu nad byle bzdetem, częściowo z nieuctwa, częściowo z powodu zatrzymania się ich gustów na poziomie "makatkowym" (co też wynika z nieuctwa), częściowo z wyrachowania, że jak innego pochwali, to tenże w ramach rewanżu pochwali jej "bzdeta".

A gdzie jest napisane i skąd to przekonanie, że poetą zostaje się łatwiej, niż malarzem, rzeźbiarzem, grafikiem, snycerzem czy np: piosenkarzem?

Po pierwsze: łatwość dostępu. Teraz każdy może do komputera usiąść i bezpłatnie w klawiaturę "klepać" co do głowy przyjdzie.
Po drugie: brak kosztów. Gdyby musiał kupić materiał (jak rzeźbiarz czy malarz), zorientował by się, że drogie to hobby, więc bardziej starać się warto, aby nie tracić pieniędzy.
Po trzecie: iluzja, że nie trzeba już niczego się uczyć. W rzeźbie, czy malarstwie, hafciarstwie itp, trzeba znać materiał, wiedzieć jakie ma właściwości, jak uderzać młotem w dłuto, jak i jakie farby mieszać ze sobą, jakich nici i do czego wolno użyć itd. Jak się coś w tym "spieprzy", to żadne tłumaczenie wzlotami serca czy czegoś tam jeszcze nie pomoże - trzeba zaczynać od nowa.

W poezji zaś, każdy cokolwiek by nie napisał, uważa że obronić to może właśnie owymi porywami serca czy duszy. Ostatecznie napisze, że to żart miał być i czytelnicy "gamonie" na tym się nie poznali.

Skąd u wielu takie zadufanie, że mogą, że potrafią, że mają talent? - zaiste nie wiem.

Proszę zauważyć też, że podłe pisanie charakteryzuje zmasowana obrona przed krytyką,
jak się da, to ośmieszanie krytykującego itp. czasami dotyczy to tytułu, czasami całego tekstu.

Absolutny brak pokory wobec własnych możliwości. Zamiast tego - tupet.

Ja do dzisiaj - pisząc, wstawiam wiersze z obawą, mam wieczne przekonanie, że są słabe, więc krytyka (choćby jak ostatnio Gloinnen, pod moim wierszem) nie wywołuje u mnie ataków furii, obrony na wszystkich frontach, wyszukiwania, gdzie to ów krytykujący sam "nabzdecił" (jak czynią to niektórzy). Z pokorą przyjmuje uwagi, zastanawiam się nad nimi i często okazuje się, że stwierdzam konieczność dokonania poprawek, czy wyrzucenia wiersza "ad kosz".

Nawet na naszym forum widać, kto zaczyna coś rozumieć, starać się, poprawiać i mozolnie wchodzić na wyższe piętra poetyckie (przykład: Edward Skwarcan - chyba przyznasz sama, że postępy u niego są widoczne), a kto "olewa" wszystko (chętnie tłumacząc to złośliwościami, chełpliwością, manią wielkości itp - krytykujących), po to, by samemu nogi na wyższy szczebel wtajemniczenia poetyckiego, nie postawić.

I ostatnia kategoria: obrażalskich. Tacy, nie usłyszawszy pochwał, kasują wszystko i szukają nowego forum, gdzie wreszcie ktoś zaklaszcze i pochwali.

A gdzie i kto napisał, że każdy musi być poetą? Jak tyle wokół lepszych, bardziej frapujących zajęć hobbystycznych czy innych.

Nic w tej materii nie zmienia fakt, że ten i ów, tu i ówdzie, na jakąś nagrodę się "załapał", czy książek wydał choćby i piętnaście (są tacy). Cóż bowiem wynika z faktu, że i Julia wydała ponad 200 stronicowy tomik poezji? Zapłaciła, to Jej wydali. Nikt tego "wiekopomnego" faktu nie odnotował, żadnej recenzji w żadnym poważnym piśmie (elektronicznym, czy innym) nie przeczytałem i nadal nie spowodowało to, że Julia poetką dobrą została. Choć może kilku osobom coś tam się spodobać.

O podobaniu się pisząc, przewija się takie "hasło": O gustach się nie dyskutuje... i wielu używa tego argumentu do przesady.
Fakt, że różne miewamy gusta, jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że gusta są wynikiem osiągniętego poziomu intelektualnego i na ogół wraz z wykształceniem, obyciem, poznawaniem świata itp - zmieniają się, podlegają wysublimowaniu. Nie są żadną wartością stałą. Więc jednak o gustach też dyskutować należy. Zresztą potocznie używamy określenia - bezguście, gdy ktoś się np: ubierze dziwacznie, lub zamiast kwiatów, na lato kolorowych krasnali sobie w ogródku naustawia. Jeżeli używamy słowa: bezguście, znaczy, że sami uważamy, że nad gustem można i należy pracować. Więc szafowanie w poetyce tym pojęciem, jest dość ryzykowne.

Oczywiście można mieć własne preferencje - woleć rymowane od białych (czy odwrotnie), woleć sonet od ballady, czy Rymkiewicza od Tuwima. I nie o to chodzi. Chodzi o nadmierne szafowanie w sytuacji, gdzie innych argumentów nie staje. Wtedy ów "gust" jawi się jako upór - "tak, bo tak".

I chwilowo byłoby na tyle.

Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony pn 13 paź, 2014 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 2 razy.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Janie - cała moja kilometrowa odpowiedź z powodu zbyt długiego czasu, po prostu uciekła.
I teraz już drugi raz nie będzie tak wyczerpująco.
1. O której Julii wspominasz w wypowiedzi? Na ogrodzie piszą Julka i julia jazz.
2. Wywody powyższe do mnie, jak do gimnazjalistki, to nietrafione zupełnie, ponieważ:
a)nigdy nie powiedziałam o sobie poetka, a wręcz na spotkaniach w bibliotece tak przedstawiali kilkakrotnie, to na moje uwagi, że jeszcze Niepoetka, karcono, "materiał serwowany nam mówi" - więc nie to, że się chwalę, a po prostu - więcej rozwagi w Waszych wypowiedziach. I Twoje określenie książczyna - pieczętuje rozpiętość poglądów i osądu.
Przykłady - że w jakiejś gminie jakieś związki, też nie ok. Wolno ludziom się zrzeszać i tyle. A dlaczego jest ZLP i ZPP? Bo nie było zgody pośród piszącymi, jak zwykle u nas. I co - który związek lepszy lub gorszy? Też będziesz dyskutować i dyskryminować z jakichś powodów?
3. A ja aktualnie mało mam czasu by posiedzieć w Ogrodzie, ponieważ składam tomik = takie miszmasz zbiorek kilku osób, ba - sama robię skład książki, a nawet rzuciłam się na zrobienie okładek. Jak wyjdzie, to nie omieszkam się Tobie pochwalić, że wygląda tak i tak. I już szykuję psychikę na kubeł zimnej wody z Waszej strony. Albo już możesz zacząć rugać, że to nie przystoi, że o patrzcie - baba się porwała z motyką na ciemną stronę Księżyca.
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Dla mnie, to Ty możesz nawet drukować sama i jeszcze w dystrybutora się bawić. Twoja sprawa. O żadnej "babie" też nie będzie, bo znam takowe, które wiele potrafią. Więc znów strzelasz, choć niecelnie.
O Julii Jaz też nie wspominam, bo raz, że dawno już Jej nie było, dwa, chciałbym, żeby wielu pisało tak, jak Julia Jaz.

Ciekawi mnie, jak Ty skład książki na komputerze robisz, skoro tutaj tekst Ci "umyka".

A rada jest prosta.

Gdy długo piszesz, bywa, że zostajesz automatycznie wylogowana, co zauważasz wciskając polecenie "wyślij". Tekst znika, a pokazuje Ci się pole logowania. Wystarczy zalogować się, następnie prawym przyciskiem myszy kliknąć dwukrotnie, raz za razem i znów tekst się pokazuje. Wtedy wciskamy "wyślij" i wysyła.

Pozdrawiam.

.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Odnośnie rady - po wylogowaniu - tak też zawsze robiłam, a tym razem chyba sam diabeł miesza.

Natomiast problem z rozjeżdżaniem wersów mam, gdy przesyłam tekst nie w pdf., a do drukarni już się wysyła skład w pdf'ie. A w pdf już się nie rozjedzie, chyba wiesz.