Poranne noce

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Posty: 393
Rejestracja: pt 20 lut, 2009
Lokalizacja: BYDGOSZCZ
Kontakt:

Post autor: Owsianko »

Myśl o samokrytycznej kastracji, pobrzmiewa w każdym skompromitowanym poglądzie, w każdej wyspekulowanej ruinie, o której wie się, że będzie ruiną już wkrótce. Czasem postęp jest ekshumacją, restaurowaniem śmietnika. Odnowione poglądy mają stary, lekko zmodernizowany zapaszek, ale, tak czy inaczej, dziura pozostanie “dziurą”; niezależnie od faktu, że moda jest na “wądół”. Dlatego czytanie, dawniej moja pasja, teraz nie ma sensu.
b
Kiedy widzę księgarnię, przechodzę na drugą stronę ulicy. Za dużo informacji. Szczegóły, obojętne fragmenty zdarzeń, dręczące wizje cudzej wyobraźni, bujny jazgot filozoficznych rozważań, słowa upstrzone nowoczesną grypserą, okrzykami, zdaniami pozorowanymi na autentyczne uniesienia, wszystko to razem męczy mnie i zmusza do obaw: nieważne, jaki jestem, czy mam zalety lub wady; książki, których nie lubię czytać, istnieją.
c
Patrzę, jak moje ideały tracą znaczenie, jak są niszczone, modyfikowane przez usta karłowatych intelektualistów, dostosowywane do rzeczywistości, jak stają się najeżone wątpliwościami, zastrzeżeniami, spłyceniami, jak dążą do zagłady i cuchną zredukowane do popularnej padliny. Patrzę, lecz nic nie może zapobiec moim natręctwom, moim postępującym procesom cynizmu.
d
Opisano już wiele. Indywidualne lub zbiorowe przeżycia. Rozmaitego kształtu stany. Wzruszenia wspomagające mirażową wiarę w człowieka. Złe, czy klawe dzieciństwo. Skarby mitów. Upadki, wzloty. Gorzej czy lepiej utrwalono każdą figurę problemu. Za każdym razem pragnie się uchwycić ten świat w pedantyczne uporządkowanie, w racjonalne schematy i standardowe cugle, zrobić z niego owiązany tasiemką, leżący w ozdobnym puzderku, puzel, gotowy do wetknięcia pod choinkę. Istnieje zlepek norm, salomonowe przelewanie z pustego w próżne, wyprzedaż, aukcja dylematów.
e
Nie ma nic żałośniejszego, aniżeli widok wesołka. Swoim zezowatym optymizmem wyprowadza w szczere pole niejednego wyznawcę posępności. Ale, gdy uspokojeni zatroskani zostawiają go samopas, odczuwa, że stosowane przez niego metody rozwiązywania problemów, to stary zwiastun naiwnej wiary w to, że nie wydobyte na jaw marzenia, same wylezą ze skorupy, same z siebie zostaną odwzajemnione. Lecz jednak, niestety wie, że ponieważ są za szczelnie ukryte, nikt poważny nie zechce trudzić się ich zrozumieniem.
f
Rankiem, gdy wstaje, wolniutko dochodzi do pełni władz umysłowych. Natomiast w niespiesznych obrzeżach południa zaczyna się u niego proces odwrotny: odchodzenia od zmysłów. I ten proces martwi go na dłużej, bo razem ze świadomością dociera do niego pytanie o to, kim jest naprawdę. Przecież jego rozpędzony optymizm nie ma żadnego umocowania w rzeczywistości. Przecież wyczuwa, że uczestniczy w grze o niewyjaśnionych zasadach, że nawet, w środku nocy, wyrwany z krzyków, demonstruje, ze sztucznym uporem, że jest mu bardzo nieźle, wstrząsająco świetnie, niczego mu nie trzeba, niczego nie żąda i nie pożąda, na wszystko się godzi, przy czym bucha z niego wręcz obrzydliwa pewność, że to, o czym bzdurzy, jest zgodne z tym, co o sobie sądzi.
g
Powiada się, że przed ciągniętym na egzekucję pojawia się niewidzialna przestrzeń, wewnętrzna tkanka wyszmelcowanych ambicji, umożliwiająca mu powrót. Jednak powrót ten nie ma starej, poprzedniej, znanej i swojskiej, przyjaznej i bezpiecznej formy, lecz przybiera kształty jeszcze niewyjaśnione, a już nieosiągalne, jeszcze rozświetlające mrok, a już nasączone jadem pesymizmu, nieodwołalnością własnego odchodzenia, która nadaje, uciekającej spod nóg rzeczywistości - nowy szlif.
h
Człowiek, przygotowany na wejście w krąg nowych doznań, chce im sprostać, stawić im czoło, zmienia się, zaskakuje otoczenie, zadziwia trudno pojmowalną i radykalnie inną postawą wobec tego, co przeżywał dotąd. Jeżeli był skąpy, staje się rozrzutny. Serdeczny i nieomal życzliwy, zaczyna być małomównym, nieprzerwanie rozdrażnionym mrukliwcem. Jeżeli dotąd żył skromnie i uczciwie, naraz ma krwiożercze kły, rzuca się w histeryczne ekspresje, pcha się na afisz i włazi na tapetę; chce, by o nim mówiono, by było z nim hałaśliwie, rozgwarowo, gadająco. Dąży do zwrócenia na siebie uwagi, do zaabsorbowania sobą, do poznania go nie takim, jakim był, gdy żył bez kary za łaskawy los, ale takim, jakim pragnął być. Dopędza go zabrudzony werdykt przygodnego biletera z przygodnego raju i nareszcie jest spłoszony, nieufny, nie wie, co go spotka. Jeżeli był zabójczym elegancikiem, który wydzielał z siebie zapachy odpowiednie do sytuacji, nosił przy sobie, stosownie do okoliczności, zestawy kosmetyczne, dezodoranty i mydełka w żelu, pewnego dnia pokazuje się w miejscu wybitnie publicznym w zatłuczonej lumpenkreacji wyciągniętej ze zsypu, a na dostojnej głowie do pozłoty ma świerzb.

...lecz są i tacy, jak ja, którym żaden wyrok, żadna egzekucja nie przeszkadza dobrze się trzymać, odwrotnie, od im większego kociokwiku się opędzają, tym bardziej chcą go sobie chwalić. Mam wolę, kieruję się natchnieniami, dążę do celów, o których nic nie wiem, które zmuszają mnie do doznań o niejasnym przeznaczeniu. I w tej osobliwej aureoli trwogi doznaję mieszanych wrażeń, ponieważ przychodzą do mnie skomplikowane obrazy uchodzącego świata, przejmujące widoki zabronionych owoców. Mój wzrok, rozjarzony niknącymi zmysłami, odsłania przede mną porzucone chwile zdziwień, które, stwierdzam, należały kiedyś do mnie i były kiedyś moim niepisanym przymierzem ze światem, mówię sobie więc, że jestem teraz uosobieniem prochu, bo wierzę w niepowtarzalność swojej znikomości, w bycie pyłem, którego tragedia polega na niedokończonej degradacji.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce