Opowiadanie 5. Trawa

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

August stał w progu i odprowadzał wzrokiem konny wóz, który wywoził rodzinę Kügelgenów w głąb nieznanej ojczyzny. Jedyne oko przesłoniła mgła. Słyszał płacz małej Gretchen Kügelgen i pochlipywanie stojącej tuż za nim żony. Wczepiona w matczyną spódnicę dziewczynka machała w kierunku odjeżdżających.
- Z Bogiem – dobiegł go głos ojca – i do rychłego powrotu.
Stary Günter splunął, odwrócił się i podpierając laską, zniknął w drzwiach. Po chwili dało się słyszeć jego chrapliwe śpiewanie wysławiające Boga i Jego nieskończone miłosierdzie. August unikał wzroku żony.
- Na co czekamy? – spytała Marie, przełykając łzy – Wyrżną nas, wymordują! Niech tu sobie siedzi, niech go zastrzelą, ja dzieci nie dam na zatracenie – i odwróciwszy się gwałtownie aż spódnica zafurkotała, wróciła do codziennego trzaskania garnkami.
- Dokąd, Marie, dokąd? – pytanie, zawieszone kilka tygodni temu, ciągle czekało na dobrą odpowiedź.
August nadal stał w progu, żegnając w duchu sąsiadów, którzy porzucili płot, dym z komina, biel śniegu na gałęzi uśpionej papierówki, zapach zboża i świeżo koszonej trawy, groby rodziców, groby dziadków. Nie miał złudzeń, że kiedykolwiek ich jeszcze zobaczy. W oddali dobiegało go artyleryjskie dudnienie nieubłaganie zbliżających się zmian.

*

Kolejne dni podszyte lękiem mijały na wyczekiwaniu nieuchronnego. W końcu nadjechało zielonym pickupem w porze obiadu. Miało postać czterech żołnierzy i jednego cywila. August otworzył im drzwi, zanim zaczęli w nie łomotać.
- Ruki wwierch! Wy, esesmani! – wrzasnął na powitanie jeden z sołdatów o skośnych oczach – Bystriej, bystriej. Co, starik, ty nie ponimajesz, a? – podbił lufą automatu łokieć Güntera. Wytrącona laska poturlała się po podłodze. Córka Augusta krzyknęła i zaniosła się płaczem. – Orużie u was jest? Ra ta ta ta?
- Nie mamy żadnej broni – cicho odezwał się August, kręcąc przecząco głową.
- No, sprawdzimy. Dawaj, Pietia.
Wyciągnięte gwałtownie szuflady wylądowały z trzaskiem, rozsypując sztućce. Zadzwoniły pokrywy garnków, kufrów, skrzyń. Obraz z wizerunkiem Ukrzyżowanego modlącego się w Ogrójcu głucho uderzył o podłogę. Fruwały ubrania, ręczniki, pościel wydobywane bez ceregieli z szafy. Rozpruta pierzyna uwolniła puch, który wyleciał oknem i miękko osiadł na trawniku. W przepastnych kieszeniach podniszczonych mundurów zniknął zegarek i kilka srebrnych monet. Gdy w ślad za nimi powędrował złoty łańcuszek z krzyżykiem, Günter syknął przez zaciśnięte zęby:
- Złodzieje! Bandyci!
Rosjanin w cywilnym ubraniu rozsiadł się bezceremonialnie na krześle. Spokojnie skręcił papierosa.
-Oj, starik, starik, my nie bandyci. To wy bandyci. I wojna wasza bandycka. A my tiepier nauczymy was, żeby ruki nie podnosić więcej na rodinu naszu. No, popamiętacie wy nas. – zaciągnął się dymem, zakaszlał. – Ty – wskazał palcem na Marie i bulgocący garnek – dawaj jeść.
Wystraszona kobieta podbiegła do kuchni. Odkręcona tyłem czuła na sobie wzrok wygłodniałych żołnierzy. Drżącymi rękami posłusznie nalała gorącego kapuśniaku do pięciu talerzy. Odkroiła sążniste pajdy chleba i położyła je na stole, czym prędzej usuwając się pod ścianę. Trzęsąc się ze strachu, na próżno starała się uspokoić szlochająca córkę.
Mijały ciężkie minuty przerywane głośnym siorbaniem.
- Co macie na górze? – beknął na koniec sołdat o azjatyckich rysach, wskazując schody lufą karabinu. – Ty prowadź! – pchnął Marie, nie czekając na odpowiedź. Za nimi poszedł drugi z żołnierzy, rozwiązując sznurek podtrzymujący w miejsce pasa spodnie. Pozostali rozparci na ławie nieśpiesznie palili papierosy.
- Znajesz ty, starik, wy ubijać nas, wy mi brata ubili i jego żonę, i jego rebionka, taki maleńki był. A potem spalili dom. I inne domy, całą wieś. A tiepier ja tu kamandir. Ty i ty – cywil wskazał nogą na Augusta i jego syna – do samochodu!
August złożył dłonie jak do modlitwy.
- Panie oficerze, błagam, to jeszcze dziecko! Karabinu nigdy w ręku nie miał, on niewinny. Nie zabierajcie go, panie oficerze. Pozwólcie mi na chwilę wyjść, ja tylko do spiżarni, zaraz coś przyniosę.
August wrócił po chwili, niosąc dwie butelki bimbru i pęto kiełbasy, które zostały przyjęte z uznaniem.
- Dobre, wszystko przynieś. Ty chłopak poszoł won. Nu, a ty dawaj, dawaj, pojedziesz z nami – pchnął lufą plecy Augusta. Na górze krzyk Marie mieszał się ze śpiewną, rosyjską mową.

*

Myła się długo, dokładnie. Już nie płakała. Potem pozbierała porozrzucane ubrania, składając je z niezwykłą starannością. Günter nie patrzył na synową. Zbijał połamane szuflady i krzesła, mamrocząc przekleństwa. Kiedy w mieszkaniu zapanował jako taki ład, wyjął z kuchennego kredensu pudełko z herbatą. Włożył weń swą kościstą dłoń i po chwili triumfalnie pokazał zwitek banknotów.
- Trzeba lepiej ukryć – rzekł, wpychając rulon do aptecznego słoja. Kiedy wychodził stukając laską, Marie obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem.
Czekała na męża, nie mogła bez niego wyjechać. Tygodnie upływały jej na ciągłym wypatrywaniu i strachu. Nie pozwalała dzieciom opuszczać domu, gotowa w każdej chwili uciec do lasu. Każdego wieczoru modliła się żarliwie przed obrazem Najświętszej Panienki o cud. I pewnego dnia cud nastąpił. August wrócił, wychudły, przybity wieściami o nowym ładzie świata. Z robót przy załadunku szabrowanej fabryki wróciło także kilku innych gospodarzy. Nie wszystkie jednak modlitwy zostały wysłuchane.
- Musimy wyjechać, tato. – tłumaczył łagodnie, przeżuwając chleb - Tu nie możemy zostać. Wysiedlają całe wsie, całe miasta. Wszystko zabierają. Ruskie tu wrócą, wrócą i zostaną. Musimy wyjechać, póki jeszcze pora. Trzeba wziąć, co można, resztę ukryć gdzie na ten czas.
- Zamilcz! Chcesz zostawić ojcowiznę to jedź, ale beze mnie. Ja tej ziemi i tego domu nie oddam. Przypilnuję. Nie pójdzie na zmarnowanie! – Günter z mocą stukał laską w drewnianą podłogę, aż pojawiły się wgłębienia. Czerwony z gniewu wyszedł na podwórko i pogłaskał płot, jakby chciał go upewnić, że jest w dobrych rękach.
Kiedy August z żoną i dziećmi popchnął objuczony wózek, nie wyszedł przed próg.

*

Widok był dość komiczny. Kilku uzbrojonych żołnierzy ciągnęło na sznurku dorodnego wieprzka, który stawiał tęgi opór. Silne kopniaki dodawały mu animuszu. Kwiczał i próbował iść własną drogą jakby przeczuwając, że ta będzie jego ostatnią. Kiedy zamknęły się za nim wrota stodoły, rozległ się strzał i kwik umilkł. Po pewnym czasie wierzeje wypuściły kłąb dymu i żołnierza, który nieśpiesznie podszedł do sąsiedniego ogrodzenia.
Czerwonoarmista przerzucił pepeszę na plecy i zaczął wyłamywać płot. Równy rząd sztachet zaskrzypiał, zachwiał się. Dumne, proste deski wyheblowane i wygładzone ręką ojca Güntera pochyliły się ku niechybnemu upadkowi. Kilka silnych kopnięć dopełniło dzieła. Płot pokłonił się w pożegnalnym geście wybiegającemu z domu gospodarzowi.
- Ty złodzieju, ty draniu – wołał trzęsącym się z oburzenia głosem – zostaw to!
Kuśtykając i wymachując laską szedł dziarsko w kierunku żołnierza. W połowie drogi zatrzymał się, rozwarł szeroko ramiona i runął na trawę, barwiąc ją na czerwono. Sołdat ponownie zarzucił pepeszę na plecy, podniósł wyłamane ogrodzenie i splunąwszy poszedł w swoją stronę.
Ostatnio zmieniony ndz 04 gru, 2016 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 2 razy.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
biedronka basia
Posty: 2459
Rejestracja: śr 13 lip, 2011
Lokalizacja: Niemcy

Post autor: biedronka basia »

Mariolu, jestem pod wrazeniem. Autentycznie czuje bol.
:rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:

Jesli moge - malutka uwaga.
Wielokrotnie uzyte slowo "niespiesznie", moze chodz raz inaczej?

Pozdrawiam serdecznie :-D
Basia - biedronka
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

No tak, nie ma to jak rzuci ktoś okiem z zewnątrz.
Dzięki.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Mariolu - cudeńko!!! :rozyczka:
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

O masz... Nie przesadzajmy, jak mawiają Ogrodnicy :) Dzięki.
Ostatnio zmieniony wt 10 lut, 2015 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
human13
Posty: 5
Rejestracja: pn 25 maja, 2015

Post autor: human13 »

:rozyczka: Mariola czekamy na kolejny tekst!
mundekwawa
Posty: 862
Rejestracja: ndz 06 lut, 2011

Post autor: mundekwawa »

świetny tekst.
nie wiedziałem (nie zauważyłem?) że w ogóle jest tu taki dział

już biorę się do wymyślania tekstu

pozdrawiam
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Mundekwawo, czy ja nie czytałam jakiegoś Twojego tekstu o robocie? Znikł? Czy coś ze mną nie tak?
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
mundekwawa
Posty: 862
Rejestracja: ndz 06 lut, 2011

Post autor: mundekwawa »

Mariola Kruszewska pisze:Mundekwawo, czy ja nie czytałam jakiegoś Twojego tekstu o robocie? Znikł? Czy coś ze mną nie tak?
tak.

jestem nazbyt wyrywny.
Gdy na drugi dzień go przeczytałem, to uznałem, że jest tak głupi, że aż wstyd. Być albo nie być, w odniesieniu do tego tekstu wydało się pytaniem retorycznym
złapałem za kasownik i... reszta jest milczeniem

:rozyczka:
Mariola Kruszewska pisze: ...Czy coś ze mną nie tak?
Tak więc mogę Cię uspokoić. Wszystko z Tobą jest jak najbardziej tak.
Ostatnio zmieniony wt 14 lip, 2015 przez mundekwawa, łącznie zmieniany 1 raz.
Oremus
Posty: 666
Rejestracja: pt 05 wrz, 2014

Post autor: Oremus »

:rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
Ostatnio zmieniony wt 21 lip, 2015 przez Oremus, łącznie zmieniany 1 raz.