O profesorze Rechocie Pierniku słów kilka

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Edyta Gaczynska
Posty: 4
Rejestracja: sob 24 paź, 2015
Kontakt:

Post autor: Edyta Gaczynska »

Był niskiego wzrostu, kurpulentny i choć Bozia nie dała mu urody, to i tak potrafił wzbudzić zainteresowanie otoczenia. Brylował swoim wąsem tak dobrze jak składnią i ortografią na zajęciach, a swoją przetłuszczoną łysiną z meszkiem, co przypominało dawniej włosy, wzbudzał nieukrywany aplauz otoczenia. Studenci ze łzami radości i ulgi wychodzili podniesieni na duchu z jego nader inspirujących wykładów. No cóż, erudycja i intelektualizm był jego mocną stroną.

Każdy z nas zapamiętał jego niezwyczajną aparycję i mowę. Biło od niego wyzwolenie stylu w każdym zakresie szczególnie w języku. Ktoś kiedyś powiedział, że czerpał pomysły dosłownie z rynsztoka. Uważał się za krytyka nie z tej ziemi, i w rzeczy samej, wszyscy przyznawali mu w tym zględzie rację.

Był samozwańczym profesorem tak jak Donkiszot rycerzem, choć on powiedziałby skromnie, że jest tylko giermkiem na usługach literatury. Jego cycki rozmazywały wszystko z tablicy, co napisał. Gdy rozmawiał z kimś usilnie wpatrywał się w jego czoło, jakby stamtąd czerpał inspiracje. A gdy mijał przypadkiem lustro, omiatał wzrokiem swój boski profil nieznudzenie.

Ręce i nogi drżały mu na widok mijającej w korytarzu Pani Dziekan. Oczy zmieszane nie wiedziały, gdzie mają się podziać, aż żenująco tratował mijanych studentów. Pani Dziekan była jego cichą i jedyną miłością. Gloryfikował ją do granic absurdu. Na jej widok zaczynał się ślinić, charczeć tak, jakby w gardle uwięzła mu flegma. Przecierał przetłuszczone okulary, czy nie pomylił Pani Dziekan z przelatującą chmarą much, które nieodłącznie mu towarzyszyły.

Nowatorskość tekstów literackich mylił z napisami w toalecie. Żony nie miał, bo nie wiedział, do czego by mogła mu się przydać - zbędny sprzęt domowy. Cieszył się autorytetem własnym, zdanie innych wyśmiewał. Komentarzy swoich teksów nie uznawał, bo byłby zbyt skromny na to.

Na zakończenie roku akademickiego nie zdążył, bo czekał w korku na chodniku. Pomylił bezdomnego z profesorem, z którym utrzymywał kontakt emeilowy i uciął z nim pogawędkę natury egzystencjalnej.

Taki był nasz kochany profesor, który zginął we własnym domu, przygnieciony od sierści niezliczonej ilości kotów, o których istnieniu nie miał pojęcia.
Edyta
Florian Konrad
Posty: 903
Rejestracja: pt 26 lut, 2016

Post autor: Florian Konrad »

fajna puenta