Pan Jabłeusz, czyli nowy zajazd na Wschodzie /wypisy, cz.3/4

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zdzisław
Posty: 437
Rejestracja: śr 15 lis, 2017
Lokalizacja: Grudziądz
Kontakt:

Post autor: Zdzisław »

cd.

I tak od jabłek chwalby nowy spór się zaczął.
Już Asesor i Rejent na innych nie baczą,
tylko swoje ogary chwalą pod niebiosa,
przy okazji złym wzrokiem rzucając z ukosa,
kto z sąsiadów przy stole jabłka z ich jabłoni
posmakować zamierza, biorąc je do dłoni
(gdyż przezornie przynieśli w koszach swe owoce.
Wiedząc wpierw, o czym rada, chcieli mieć „ad vocem”).
Już widać podział w ciżbie - owoce zabrane,
jak kule w lufie tkwiące, w dłoniach są ściskane.
Na Zosię z Telimeną aż przestali zważać
(a to w szlacheckim domu nie winno się zdarzać).
Asesor zaś i Rejent szabel już tykają,
wolnego miejsca patrząc, wokół spozierają
(szczęściem dziś batorówek nie mieli przy sobie,
lecz tępe karabele, szable ku ozdobie).
Hufce z obu stron ławy swe siły zbierają,
i wzajemnie na siebie z ogniem spoglądają.
Już mają na się natrzeć, już jabłkami miotać,
gdy Sędzia: - Pax! - zakrzyknie. - Chcecie się łomotać?
Przecz na wschodzie zbierają się chmury złowrogie.
W zgodzie, panowie szlachta, a nie przeciw sobie.
Tam nam trzeba więc baczyć, siły wzajem zebrać,
a nie jak jakaś tłuszcza po gębach się przeprać.
Lepiej zjedzmy te jabłka, nie na siebie natrzeć.
Wschód! To na dziś jest sprawa, tam musimy patrzeć!
Dajże asan sam przykład, panie Podkomorzy.
Kto je pąsowe jabłka, wnet sił swych przysporzy.
Tą jedną krótką mową ochłodził umysły.
Szlachta znów wzajem siadła, już niesnaski prysły,
jabłka dzierżone w dłoniach w szczękach zachrzęściły,
mocą w sobie ukrytą wzmacniając ich siły.

cdn