Andriej Biełyj - Miłość
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Любовь
Был тихий час. У ног шумел прибой.
Ты улыбнулась, молвив на прощанье:
«Мы встретимся… До нового свиданья…»
То был обман. И знали мы с тобой,
что навсегда в тот вечер мы прощались.
Пунцовым пламенем зарделись небеса.
На корабле надулись паруса.
Над морем крики чаек раздавались.
Я вдаль смотрел, щемящей грусти полн.
Мелькал корабль, с зарею уплывавший
средь нежных, изумрудно-пенных волн,
как лебедь белый, крылья распластавший.
И вот его в безбрежность унесло.
На фоне неба бледно-золотистом
вдруг облако туманное взошло
и запылало ярким аметистом.
1901-1902
Miłość
Zmierzchało. Przypływ szumiał pod stopami,
kiedy z uśmiechem powiedziałaś do mnie:
„Do zobaczenia… Jeszcze się spotkamy…”
To było kłamstwo. Czuliśmy oboje,
że to na zawsze było pożegnanie.
Pąsem wezbrało niebo nad głowami.
Na statku białe powiewały żagle.
Wokoło krzyki mew się rozlegały.
Patrzyłem w przestrzeń, przepełniony smutkiem.
Z nabrzeża statek wraz z zorzą odpływał.
Wśród szmaragdowych fal wyglądał dumnie,
jak biały łabędź, co rozpostarł skrzydła.
Powoli znikał za bezkresną wodą,
a na tło nieba, blade i złociste,
wszedł delikatny niczym mgiełka obłok
i zalśnił pięknym, jasnym ametystem.
Был тихий час. У ног шумел прибой.
Ты улыбнулась, молвив на прощанье:
«Мы встретимся… До нового свиданья…»
То был обман. И знали мы с тобой,
что навсегда в тот вечер мы прощались.
Пунцовым пламенем зарделись небеса.
На корабле надулись паруса.
Над морем крики чаек раздавались.
Я вдаль смотрел, щемящей грусти полн.
Мелькал корабль, с зарею уплывавший
средь нежных, изумрудно-пенных волн,
как лебедь белый, крылья распластавший.
И вот его в безбрежность унесло.
На фоне неба бледно-золотистом
вдруг облако туманное взошло
и запылало ярким аметистом.
1901-1902
Miłość
Zmierzchało. Przypływ szumiał pod stopami,
kiedy z uśmiechem powiedziałaś do mnie:
„Do zobaczenia… Jeszcze się spotkamy…”
To było kłamstwo. Czuliśmy oboje,
że to na zawsze było pożegnanie.
Pąsem wezbrało niebo nad głowami.
Na statku białe powiewały żagle.
Wokoło krzyki mew się rozlegały.
Patrzyłem w przestrzeń, przepełniony smutkiem.
Z nabrzeża statek wraz z zorzą odpływał.
Wśród szmaragdowych fal wyglądał dumnie,
jak biały łabędź, co rozpostarł skrzydła.
Powoli znikał za bezkresną wodą,
a na tło nieba, blade i złociste,
wszedł delikatny niczym mgiełka obłok
i zalśnił pięknym, jasnym ametystem.
Ostatnio zmieniony pt 14 lut, 2020 przez Liliana, łącznie zmieniany 3 razy.
wiem, że nic nie wiem, ale staram się dowiedzieć,