Michael
Dołączył: 21 Paź 2009 Posty: 1776 Skąd: Sycylia
Wysłany: Sro 08 Sie, 2018 Rzeczywistosc, cz. VIII
Zaparkowawszy pod kawiarniá, Natalia na wszelki wypadek upewnila sié, mze nie przesadzila z tuszem oraz ze fryzura nie budzi jakichkolwiek zastrzezen. Zajéta sprawdzaniem wlasnego wygládu nie zwrócila uwagi na przejezdzajácy wolno po parkingu samochód. Prowadzácy go przyjaciel jej bylego zerknál szybko, czy mijane wlasnie auto nalezy do niej, przepisowo zatrzymal przed wláczeniem sie do ruchu, po czym pojechal dalej. Zaparkowal w uliczce prostopadlej do kawiarni, skád mial widok na budynek i jego otoczenie. Manewrujác, nie widzial co prawda, gdzie dokladnie Natalia weszla, ale gdzie indziej mogla pójsc? Odczekal dziesiéc minut i siégnál po telefon. Wybral numer i wcisnál klawisz poláczenia.
- No i gdzie ona jest? - uslyszal pytanie.
- Wyobraz sobie, ze w kawiarni. Tej o wloskiej nazwie, gdzie podajá récznie robione lody - odparl. - Pól godziny jazdy od ciebie z domu. Znasz ten lokal?
- Nie przypominam sobie - odpowiedzial mu byly Natalii - ale daj mi chwilé. - Zaczál przegládac wizytownik. - Jak dokladnie nazywa sié to miejsce?
Gdy przyjaciel podal mu nazwé, byly ponownie pokrécil glowá.
- Zbieralem wizytówki wszystkich miejsc, w których razem bylismy: pensjonatów, hoteli, restauracji i tak dalej. Ale ze nie mam tutaj niczego z tá podaná przez ciebie, wiéc z pewnosciá nigdy tam nie bylem. Co ona tam, do cholery, moze robic?
- Nic innego poza tym, po co zwykle takie lokale sié odwiedza. Siedzi pewnie nad kawá z lodami i wymienia z jakás psiapsiulá babskimi plotami. Albo z ilomas tam ma babskie party. No bo cózby innego?
- Hm, czy ja wiem? - zastanowil sié byly. - Sluchaj, a moze wszedlbys tam i rozejrzal sié?
Teraz przyjaciel pokrécil glowá.
- Odpada calkowicie z barzdo prostego powodu. Samotny gosc w takim miejscu i o takiej porze od razu budzi podejrzenia. Zresztá, jesli to babska impreza o charakterze zamkniétym, to nawet tam nie wejdé.
- No, to chociaz sprawdz - nie ustépowal byly.
- To wlasciwie mogé zrobic - przytaknál mu rozmówca. - Skoro juz tu jestem. No dobra - otworzyl dzrwiczki i wysiadl. - Odezwé sié, gdy czegos sié dowiem.
Wszedlszy na powoli pográzajácy sié w przedwieczornym pólmroku placyk przystanál, po czym rozejrzal sié bacznie. Liczba zaparkowanych samochodów, na którá poprzednio nie zwrócil uwagi, wyraznie wskazywala, ze w lokalu odbywa sié impreza na calego. Chcác przedstawic przyjacielowi jak najwiécej konkretów, zaczál je glosno liczyc. Jak sié okazalo, byl to blád. Gdy doszedl do konca rzédu aut, stojácych wzdluz muru oddzielajácego posesjé od ulicy, dla latwiejszego zapamiétania powtórzyl ostatniá liczbé, po czym odwrócil sié z zamiarem policzenia tych stojácych z drugiej strony. Dopiero w tym momencie zauwazyl zblizajácego sié z tylu ochroniarza.
- Co pan tu robi? - tak pytanie, jak i ton którym je zadano, nie nalezaly do uprzejmych. - Interesujá pana cudze samochody?
Chcác zyskac na czasie, zapytany stal przez chwilé bez ruchu, udajác zamyslonego. Potem obrócil sié, przybierajác nieprzytomny wyraz twarzy.
- Powie mi pan, gdzie jestem? - zagral zagubionego. - Bo cos mi sié wydaje, ze nie tam, gdzie chcialem.
Jednak ochroniarz nie dal sié zwiesc. Wcisnál przycisk krótkofalówki wzywajác kolegów i podszedl blizej, zachowujác wszakze bezpieczná odleglosc.
- Mnie wydaje sié cos przeciwnego - podchwycil. - Dobrze pan wie, gdzie i po co przyszedl. Rzecz w tym, ze inni pana tu sobie nie zyczá. Zatem - gest byl jednoznaczny - proszé.
- Dobra, dobra - odburknál przylapany, unoszá otwarte dlonie na wysokosc twarzy. Juz sobie idé.
Wycofal sié, wsciekly na samego siebie, w kierunku pozostawionego samochodu. Ochroniarz ruszyl za nim, utrzymujác dystans. Zatrzymal sié dopiero na granicy terenu kawiarni, jednak nadal stal tam, jakby na cos czekajác. Nieforunny szpieg doszedl do samochodu, otworzyl dzrzwiczki i wsiadl. Wtedy przypomnial sobie, ze uliczka w której sié znajduje, jest slepa. Bédzie wiéc musial przejechac obok czekajácego ochroniarza, moze nawet kilku - z których co najmniej jeden zapamiétamarké, kolor i numer rejestracyjny jego auta.
- Diabli ich, k..., nadali - zaklál. Po chwili zaklál ponownie - na mysl, ze ochroniarze to przyslowiowe pól biedy. Znacznie gorsze bedá rozmieszczone tam kamery; im z pewnosciá nie ucieknie zaden detal ani jego przejazdu, ani uprzedniego zajscia.
Tymczasem wejscie Natalii do srodka zostalo natychmiast zauwazone pomimo sobotniej liczby gosci. Kelnerki usmiechnel sié do niej radosnie; podobnie barman, który od razu wywolal Marka z zaplecza, nie pozwalajác jej czekac.
- Mark! - Natalia objéla go z usmiechem, usciskala i ucalowala serdecznie w oba policzki. - Nie bédé ukrywac, ze bardzo mi milo cié zobaczyc.
- Mila Natalio - równie goráco odwzajemnil serdecznosc. - Widzé - dodal, nie puszczajác jej dloni - ze przeczytalas mój list.
- Pewnie, ze przeczytalam - odparla, nadal promieniejác - a twój wiersz takze zrobil wrazenie. - Umiesz pisac - podkreslila.
Stali tak dlugá chwilé, nadal trzymajác sié za réce i nie spuszczajác z siebie wzroku. Wreszcie Mark przyciágnál lekko Natalié do siebie. Przyciágnál i delikatnie pocalowal.
- Alez!... - zganila go zartobliwie. - Mark, nie za wczesnie aby na takie pocalunki?
- Alez skád - tak samo przeciágnál gloski, po czym unieruchomil já w objeciach i pocalowal ponownie. - Czas i pora sá jak najbardziej stosowne.
Wzajemny pocalunek trwal dokladnie tyle, ile mial trwac. Wreszcie Mark oderwal wargi od jej warg i sklonil sié przed niá z galanteriá.
- Zatanczysz ze mná?
x x x
- Dziéki za taniec - powiedziala, gdy wybrzmialy ostatnie takty. - Mam ochoté na kawé w twoim towarzystwie. Co ty na to?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum