DEKALOG POETYCKI - Józef Baran

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Józef Baran

Mój tekst "Wiersze wyprane" wywołał pewien ferment wśród internautów odwiedzających stronę "Poezja Polska".
Za wszystkie głosy: pozytywne i negatywne dziękuję.
Dziś postaram się pokazać jasną stronę mojego myślenia o poezji. Ponieważ nie jestem teoretykiem, lecz praktykiem, moje impresje na temat poezji opieram na subiektywnych doświadczeniach wynikających z 40-letniej obserwacji uczestniczącej poetyckiej sceny, na której pojawiali się i z której znikali niekiedy po jednym sezonie coraz to inni aktorzy z coraz to innymi rolami i kwestiami, ale pewne pryncypia i zasady pozostały - jak mi się wydaje - niezmienne.

MÓJ DEKALOG POETYCKI

1
Zwykło się mawiać, że to odbiorca nie dorasta do poezji (sztuki) współczesnej. Jakże często bywa jednak odwrotnie. To poezja (sztuka) współczesna nie dorasta do odbiorcy. Gdy jest wyniośle hermetyczna, mało komunikatywna, operująca wąskim kodem środowiskowym lub pokoleniowym. Gdy nie jest bliska życiu, nie wyraża bogatej skali przeżyć, z którymi odbiorca mógłby się utożsamić i powiedzieć: to mój ból, moja radość, mój zachwyt, moja złość, te słowa poeta wyjął mi z ust...
2
Odskakiwać od siebie, zmieniać perspektywę. Tę samą rzecz, osobę, świat, siebie, widzieć z księżyca i pod mikroskopem: w różnych wymiarach, kontekstach. Wczuwać się w cudze języki i myślenia. Nie tylko ja, ja, ja ("jaizm") lecz także ty, on, ono, ona, my, wy. Ale do tego potrzebne doświadczenie życiowe, dar wsłuchiwania się w drugiego, pewien rodzaj pokory. Tymczasem wielu autorów polskich wyszło na świat z probówki uniwersyteckiej. Wierzą w jeden scjentystyczny wymiar życia, świata. Rasowy poeta wczuwa się nie tylko w cudze światy ludzkie, lecz użycza też głosu drzewu, kamieniom, wodzie, chmurze, ptakom. Widzi człowieka na tle wielkiej natury, wielkiego kosmosu.
Antropocentryzm ("Człowiek jest miarą wszystkiego") toż to rodzaj pychy i egoizmu zawężającego poznanie, przesłaniającego prawdziwy obraz świata.
Cenię poetów, którzy sytuują człowieka na tle nieba, przyrody, pogody, przestrzeni; operują nazwami własnymi: wróbel, kalina, strumyk, a nie abstrakcyjnymi: ptak, drzewo, woda...

3
XX – wieczni awangardyści i wszelkiej maści "iści" pogłębili przepaść dzielącą twórcę od tzw. przeciętnego odbiorcy ( w tę lukę weszła tandetna kultura masowa). Im wystarczyło na widowni kilkanaście osób. Jakkolwiek zdaję sobie sprawę z wagi poszukiwań i eksperymentu w zakresie formy, wiem, że zwyciężają w końcu ci, którzy mądrze godzą tradycję ze współczesnością. Awangardyści są jak rewolucjoniści. Dzieci rewolucji bywają w końcu pożarte przez samą rewolucję.

4
Doprawiam rzeczywistości skrzydła. I to jest poezja. A czasem obrywam jej skrzydła, gdy za bardzo się rozrastają, zastępując ciało. I to też poezja.
Poeta intelektualny gra na paru strunach instrumentu, rezygnując lekkomyślnie z innych. Owszem, intelekt niech sobie siedzi na koźle i powozi pięcioma zmysłami, żeby go nie zwiodły na manowce. Ale cóż wart jest woźnica bez powozu? Należy się odwoływać do umysłu, lecz także do serca, do wyobraźni, do podświadomości (a nie tylko do świadomości). Lubię w poezji oryginalny świeży obraz, jego ekspresyjność, wizyjność, ale także dyskretną muzyczność. Kołysanie słów, zdań, fraz, ich wibracje. Smak, zapach, kolor, światło, ciepło wiersza. Poezję pisze się nerwami. Intuicja, wrażliwość jest może nawet ważniejsza od wiedzy koniecznej dla naukowca. Poeta to człowiek gwałtowny, pierwotny... Widzi całość - w szczególe – w mgnieniu oka – w błysku. Próbuje ją wypowiedzieć i często krzyczy, dławi się.
W każdym twórcy istnieją trzy wcielenia. Pracowita pszczółka gromadząca na szlakach życia materiał do wiersza (złoty pyłek), kreator, któremu intuicja odkrywa w jednym błysku wizję oraz technolog żmudnie cyzelujący formę i próbujący tej wizji nadać w miarę możliwości najdoskonalszy kształt słowny.

5
Odrębność, osobność – warunek niezbędny. Ci, którzy są do siebie podobni - przepadną, choć teraz chwali się ich właśnie za to, że są identyczni. Jakie to wygodne dla krytyka opisać z pewnej wysokości stado podobnych do siebie autorów! A jednak w poezji liczą się poszczególne, egzotyczne egzemplarze. Nie będzie liczył się vice – Wojaczek, vice - Herbert, vice – Różewicz (legiony naśladowców ).
Powtarzam sobie - bądź pierwszym Baranem! Kukułka ma kukać, a nie udawać nieudolnie ryku lwa..

6
Chętnie spotykam się z publicznością; jest to zresztą moja forma zarobkowania. Na spotkaniach autorskich wypróbowuję nowe utwory. Sprawdzian estrady, głośnego czytania. Choć wiem, że nie należy iść na lep taniej popularności, bo to na dłuższą metę prowadzi do rozdrobnienia talentu. Niemniej, poeci bez publiczności, nie kontrolowani, łatwo brną w niekomunikatywność i w dłużyzny. Gdy występowałem kiedyś z pewnym zespołem muzycznym, a na sali siedziało tysiąc osób – wiedziałem, że muszę ich trzymać w napięciu, w przeciwnym razie mnie wygwiżdżą. Duża publiczność to kryterium dyscyplinujące autora, dobra korektorka. Pierwsze przykazanie literatury – nie nudzić!
Przeczytać ten sam wiersz profesorowi, prostej wrażliwej kobiecie, człowiekowi młodemu, człowiekowi nad grobem i jeśli wszystkich poruszy – znaczy, że dobry. Mój ideał wiersza?
Żeby wzruszał, poruszał, był uznany za własność przez czytającego za 50 czy 100 lat i to bez względu na to czy czytający jest moim ziomkiem, czy Hiszpanem, Holendrem, Chińczykiem, Hindusem.
Ideał niedościgły?
Może, ale należy do niego dążyć, a nie zadawalać się odbiorcą w postaci paru kolegów z tej samej generacji…

7
Odbiorca jest współtwórcą wiersza. Trzeba mu tylko poddać melodię czyli metaforę – a on sam resztę dośpiewa.. Wypełni myślami, ożywi swoim życiem pojemną formę. Potrącić u odbiorcy odpowiednią strunę serca, wywołać skojarzenia intelektualne, emocjonalne – na podobnej zasadzie jak kamień rzucony do wody wywołuje kręgi na wodzie. Operowanie wielomównymi niedomówieniami – o tym pisał już Norwid.

8
Do jakiegoś czasu poeta pisze sobą. Zanurza się i wyławia. A jak już dużo wyłowi? Co dalej? Wyobraźnia, wrażliwość, zmysły – muszą być nieustannie podkarmiane. Przez podróże, ale także przez żywy kontakt z interesującymi ludźmi, z przyrodą, a nawet poprzez awantury miłosne, które dają nową energię. Pisanie to też rodzaj transfuzji energii. Wiersz - energia w pigułce. Energia może być biała, czarna, czerwona, zielona... albo żadna i wtedy wiersz jest martwy. Żeby twórca mógł dawać energię innym – musi ją pobierać z otoczenia, potem przetwarzać - w obraz, wiersz, sonatę. Stąd ludzie sztuki bywają niekiedy wszystkożernymi świniami, co można im wybaczyć, gdyż dają w zamian piękno. W ich wypadku egoizm przemienia się cudownie w altruizm. Nie ma rady, musi się dużo brać, żeby dawać i ciągle owocować. Poeta bywa więc wiecznym głodomorem wrażeń, rabusiem uczuć.
Moralnym obowiązkiem artysty jest niekiedy bycie niemoralnym (E. Dickinson)

9
Podróże podkarmiają zmysły, wytrącają ze szkodliwej rutyny, żeby móc spojrzeć świeżym okiem na świat, bliźniego, przyrodę, demaskując złudę swojskości, złudę realności, pokazując jak wszystko jest względne, przemijalne, dynamiczne. Bo taki jest nasz prawdziwy człowieczy los: migracja z miejsca na miejsce, z czasu do czasu; wypędzenie kraju dzieciństwa, z kraju młodości, wreszcie z życia „za granicę ciała” W podróży człowiek dotyka miast, ludzi, miejsc i odskakuje. Widzi siebie w nieustannym ruchu. Powraca utracona - na skutek przebywania w jednym miejscu - świeżość wyobraźni. Wszyscy jesteśmy podróżnikami czasu i przestrzeni. Kocham przestrzeń (wolność) i uczyniłem ją bohaterką wielu wierszy.

10
Cielesność wiersza. Wiersz niechaj będzie przyobleczony w ciało, niechaj wyrasta z konkretu, z ziemi, z czasu. Oczywiście potrzebne mu są też skrzydła, duch (jego powietrzem jest przecież rzeczywistość duchowa), ale samo pierze nie wystarczy, konieczne jest mięso - konkret. Z niego ma być zbudowana urzeczowiona forma. U jednego z moich ulubionych poetów znalazłem 50 nazw potraw. Dobrze jest stać mocno nogami w strzemionach ziemi i nie tracić z oczu gwiazd. Jak pisałem kiedyś w wierszu: „do poezji/ trzeba mieć łeb jak ćwierć/ i zagrychę z prozy…
Amen.




żródło: http://www.poezja-polska.pl/fusion/view ... page_id=83
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.