Tradycja
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Pewnego razu stanęłam w progu Bożego Narodzenia i nabrawszy głęboko powietrza, oznajmiłam nietęgim głosem:
- Mamo, tato, zaprosiłam do nas na Wigilię moich przyszłych teściów. W celu integracji.
Piorun reakcji zatoczył ze świstem szerokie koło i zawisł ciężko w powietrzu.
- Jaktopocodlaczego? – sypnęli pytaniami z prędkością kałasznikowa, pierwszy raz zadziwiając mnie małżeńską zgodnością.
- Stało się. – stwierdziłam tonem zamykającym jakąkolwiek próbę odwrotu. – Nie martw się, mamo. Pomogę ci przygotować kolację. Nie stresuj się, będzie dobrze.
- No to pięknie. Gorzej to tylko przed plutonem egzekucyjnym. I co ja im mam podać na stół? Jaka to ma być kolacja?
- Jak to, jaka? Normalna. Tradycyjna.
Matce teatralnie opadły ręce wraz z teatralnym jękiem.
- O Boże... Tradycyjna! Dla kogo tradycyjna? Mam im dać ziemniaki z olejem?
Ojciec, do tej pory dyplomatycznie milczący, w tym momencie uniósł gwałtownie palec, wiercąc dziurę w suficie.
- O co to, to nie! Stanowczo protestuję przeciwko jakimkolwiek próbom relegowania ziemniaków z wigilijnego stołu! To zamach na tradycję!
- Czyś ty oszalał? Kto dziś jada takie rzeczy! Może ci jeszcze kapustę kwaszoną zaserwować, jak u ciebie na wsi bywało?
- Znalazła się miastowa! Śledź i cebula!
- Może jeszcze snopek do chałupy przynieść?!
- Nie musisz daleko chodzić, sięgnij do butów!
- I w tym roku zapomnij o naleweczce!
Piorun reakcji jarzył się niczym sylwestrowe fajerwerki. Ręce rozgarniały powietrze z prędkością śmigła, a bombki niebezpiecznie drżały od decybeli, grożąc wybuchem. Wstałam unosząc ręce jak Skarga u Matejki:
- Pax między domowniki!
Dwie postacie znieruchomiały i klapnęły na kanapę. Drugi raz w życiu zdziwiłam się małżeńską zgodnością. Pojednawczo zaproponowałam:
- Mamo, ostatecznie mogę wszystkie dania zamówić w jakiejś restauracji.
Kończąc wymawianie tej złotej myśli, żałowałam, że ją zaczęłam.
- No jeszcze czego! Ładnie by mnie twoja teściowa podsumowała! A co ja, gorsza? Też potrafię przygotować tradycyjną Wigilię! Niech sobie nie myśli! Jeszcze się zdziwicie!
I fuknąwszy coś pod nosem, podeszła do półki z książkami. Resztę wieczoru spędziła na wertowaniu „Staropolskiej Wigilii u Kowalskich”. Raz tylko oderwała się pytając, co to jest szafran.
***
Nerwowość oczekiwania na przybycie gości udzieliła się nawet flegmatycznemu zwykle psu. Ojciec z ukosa zerkał na stół, który uginał się od wykwintnie udekorowanych półmisków z tajemniczą zawartością. Sianko pachniało, galarety dygotały, sztućce lśniły i tylko płomień świecy nierówno chwiał się na knocie. Dzwonek zabrzmiał jak na okręcie. Teściowie i mój przyszły mąż wtargali pokaźnych rozmiarów paczki. Połowa z nich okazała się prezentami. Reszta – wigilijnymi daniami. Teściowa wyraźnie zmieszana podała mamie talerze wyładowane po brzegi smażoną rybą, śledziami i makowcem:
- Och, Elu, nie wiedziałam, co przynieść, więc tak tylko trochę... tradycyjnie że tak powiem... na spróbowanie...
Obie panie nieco zakłopotane stały jak dwie gracje z uniesionymi ku górze dłońmi. Tata stanął zaś na wysokości zadania:
- Usiądźmy!
Był opłatek i życzenia. Uśmiechy maskujące, ale szczere. Trzeba przyznać, że uszka i barszcz smakowały wyśmienicie. Tylko tata o mało nie złamał siekacza, natknąwszy się niespodziewanie na ukryty migdał.
- Co to? – spytał, wyjmując go mało elegancko z ust.
- Kochanie, przecież to taka tradycja. Będziesz miał szczęście.
- Szczęście to już miałem. Ząb cały.
Tego wieczoru tata miał więcej szczęścia, niż mógł przypuszczać. Nie udławił się ością, choć zmuszony został do opuszczenia na chwilę gości i przeprowadzenia w łazience operacji za pomocą palców i lustra. Uniknął również maminego obcasa pod stołem, gdy porzuciwszy dobre maniery stanowczo oświadczył, że trudno, przeboleje mak, ale pszenicę wrzuci wróblom do karmnika. I że ma w nosie tradycyjne próbowanie tradycyjnych dwunastu potraw, a mleka na pewno pić nie będzie. Mlekiem okazała się zupa migdałowa. Nikt jej nigdy wcześniej nie kosztował, nie miał więc pojęcia, czy właściwie smakowała. Teściowie jedli i chwalili. Mąż podtrzymywał pod pachy dobrego ducha konwersacji.
Atmosfera rozluźniła sznurki dopiero przy prezentach, kawie i makowcu. Tata, ignorując błyskawice w oczach mamy, polał obficie nalewki. Może to ona sprawiła, że teściowej wykwitł rumieniec i nieśmiało zwierzyła się:
- Wiesz, Elu, pierwszy raz jedliśmy tak tradycyjną wieczerzę wigilijną. My pochodzimy ze wsi, tam trudno o rarytasy, bieda raczej, więc u nas to ziemniaki z olejem się podawało, kapustę, cebulę, pierogi. Jakaś smażona ryba, ale taka zwykła, nie to, co u was. I tak tradycyjnie jadamy do dziś.
Cisza, jaka zapadła po tych słowach, była tak dojmująca, że moi rodzice nagle w duecie zaintonowali „Cichą noc”, po raz trzeci zadziwiając mnie małżeńską zgodnością.
- Mamo, tato, zaprosiłam do nas na Wigilię moich przyszłych teściów. W celu integracji.
Piorun reakcji zatoczył ze świstem szerokie koło i zawisł ciężko w powietrzu.
- Jaktopocodlaczego? – sypnęli pytaniami z prędkością kałasznikowa, pierwszy raz zadziwiając mnie małżeńską zgodnością.
- Stało się. – stwierdziłam tonem zamykającym jakąkolwiek próbę odwrotu. – Nie martw się, mamo. Pomogę ci przygotować kolację. Nie stresuj się, będzie dobrze.
- No to pięknie. Gorzej to tylko przed plutonem egzekucyjnym. I co ja im mam podać na stół? Jaka to ma być kolacja?
- Jak to, jaka? Normalna. Tradycyjna.
Matce teatralnie opadły ręce wraz z teatralnym jękiem.
- O Boże... Tradycyjna! Dla kogo tradycyjna? Mam im dać ziemniaki z olejem?
Ojciec, do tej pory dyplomatycznie milczący, w tym momencie uniósł gwałtownie palec, wiercąc dziurę w suficie.
- O co to, to nie! Stanowczo protestuję przeciwko jakimkolwiek próbom relegowania ziemniaków z wigilijnego stołu! To zamach na tradycję!
- Czyś ty oszalał? Kto dziś jada takie rzeczy! Może ci jeszcze kapustę kwaszoną zaserwować, jak u ciebie na wsi bywało?
- Znalazła się miastowa! Śledź i cebula!
- Może jeszcze snopek do chałupy przynieść?!
- Nie musisz daleko chodzić, sięgnij do butów!
- I w tym roku zapomnij o naleweczce!
Piorun reakcji jarzył się niczym sylwestrowe fajerwerki. Ręce rozgarniały powietrze z prędkością śmigła, a bombki niebezpiecznie drżały od decybeli, grożąc wybuchem. Wstałam unosząc ręce jak Skarga u Matejki:
- Pax między domowniki!
Dwie postacie znieruchomiały i klapnęły na kanapę. Drugi raz w życiu zdziwiłam się małżeńską zgodnością. Pojednawczo zaproponowałam:
- Mamo, ostatecznie mogę wszystkie dania zamówić w jakiejś restauracji.
Kończąc wymawianie tej złotej myśli, żałowałam, że ją zaczęłam.
- No jeszcze czego! Ładnie by mnie twoja teściowa podsumowała! A co ja, gorsza? Też potrafię przygotować tradycyjną Wigilię! Niech sobie nie myśli! Jeszcze się zdziwicie!
I fuknąwszy coś pod nosem, podeszła do półki z książkami. Resztę wieczoru spędziła na wertowaniu „Staropolskiej Wigilii u Kowalskich”. Raz tylko oderwała się pytając, co to jest szafran.
***
Nerwowość oczekiwania na przybycie gości udzieliła się nawet flegmatycznemu zwykle psu. Ojciec z ukosa zerkał na stół, który uginał się od wykwintnie udekorowanych półmisków z tajemniczą zawartością. Sianko pachniało, galarety dygotały, sztućce lśniły i tylko płomień świecy nierówno chwiał się na knocie. Dzwonek zabrzmiał jak na okręcie. Teściowie i mój przyszły mąż wtargali pokaźnych rozmiarów paczki. Połowa z nich okazała się prezentami. Reszta – wigilijnymi daniami. Teściowa wyraźnie zmieszana podała mamie talerze wyładowane po brzegi smażoną rybą, śledziami i makowcem:
- Och, Elu, nie wiedziałam, co przynieść, więc tak tylko trochę... tradycyjnie że tak powiem... na spróbowanie...
Obie panie nieco zakłopotane stały jak dwie gracje z uniesionymi ku górze dłońmi. Tata stanął zaś na wysokości zadania:
- Usiądźmy!
Był opłatek i życzenia. Uśmiechy maskujące, ale szczere. Trzeba przyznać, że uszka i barszcz smakowały wyśmienicie. Tylko tata o mało nie złamał siekacza, natknąwszy się niespodziewanie na ukryty migdał.
- Co to? – spytał, wyjmując go mało elegancko z ust.
- Kochanie, przecież to taka tradycja. Będziesz miał szczęście.
- Szczęście to już miałem. Ząb cały.
Tego wieczoru tata miał więcej szczęścia, niż mógł przypuszczać. Nie udławił się ością, choć zmuszony został do opuszczenia na chwilę gości i przeprowadzenia w łazience operacji za pomocą palców i lustra. Uniknął również maminego obcasa pod stołem, gdy porzuciwszy dobre maniery stanowczo oświadczył, że trudno, przeboleje mak, ale pszenicę wrzuci wróblom do karmnika. I że ma w nosie tradycyjne próbowanie tradycyjnych dwunastu potraw, a mleka na pewno pić nie będzie. Mlekiem okazała się zupa migdałowa. Nikt jej nigdy wcześniej nie kosztował, nie miał więc pojęcia, czy właściwie smakowała. Teściowie jedli i chwalili. Mąż podtrzymywał pod pachy dobrego ducha konwersacji.
Atmosfera rozluźniła sznurki dopiero przy prezentach, kawie i makowcu. Tata, ignorując błyskawice w oczach mamy, polał obficie nalewki. Może to ona sprawiła, że teściowej wykwitł rumieniec i nieśmiało zwierzyła się:
- Wiesz, Elu, pierwszy raz jedliśmy tak tradycyjną wieczerzę wigilijną. My pochodzimy ze wsi, tam trudno o rarytasy, bieda raczej, więc u nas to ziemniaki z olejem się podawało, kapustę, cebulę, pierogi. Jakaś smażona ryba, ale taka zwykła, nie to, co u was. I tak tradycyjnie jadamy do dziś.
Cisza, jaka zapadła po tych słowach, była tak dojmująca, że moi rodzice nagle w duecie zaintonowali „Cichą noc”, po raz trzeci zadziwiając mnie małżeńską zgodnością.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Ciepły uśmiech Marioli pod choinkę.
Uśmiech z językiem wykwintnym i elokwentnym...
Pozdrawiam świątecznie
Tomek
Uśmiech z językiem wykwintnym i elokwentnym...
Pozdrawiam świątecznie
Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
[quote=""emde""]Mąż podtrzymywał pod pachy dobrego ducha konwersacji. [/quote]
niejeden w świąteczne zmagania , nie tylko z teściami, będzie podtrzymywał...
Poprawiłaś mi nastrój, nawet głowa mniej boli...
Serdecznie....Ir
niejeden w świąteczne zmagania , nie tylko z teściami, będzie podtrzymywał...
Poprawiłaś mi nastrój, nawet głowa mniej boli...
Serdecznie....Ir
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
O, uśmiechy! Znaczy - spełniło zadanie! Dzięki.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Zabawna historyjka :-/
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez skaranie boskie, łącznie zmieniany 1 raz.
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
[quote=""skaranie boskie""]Ale i tak nie lubię świąt!
[/quote]To jest nas dwoje.
A historyjka powstała na faktach. Cieszę się, że bawi.
[/quote]To jest nas dwoje.
A historyjka powstała na faktach. Cieszę się, że bawi.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
[quote=""emde""]To jest nas dwoje.[/quote]
:cha cha: :cha cha: :cha cha: nie wiem czy lubisz tłok, bo już troje <img>
:cha cha: :cha cha: :cha cha: nie wiem czy lubisz tłok, bo już troje <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
-
- Posty: 1414
- Rejestracja: śr 26 lis, 2008
Naprawdę zgrabny tekst. Masz talent. :) To część jakiejś większej całości? Piszesz powieść? Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Hanna Dikta, łącznie zmieniany 1 raz.
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
[quote=""Hanna Dikta""]Piszesz powieść? [/quote] Za cienka jestem i zbyt nerwowa. To opowiadanko jest pierwszym, jakie w życiu napisałam (nie licząc wypracowań szkolnych), a wynikło jako poplon autentycznej historii rodzinnej (nie mojej).
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Bardzo dobra i zabawna historia. Przyjemnie się czyta :) Podoba mi się szczególnie jeden fragment:
"- Mamo, ostatecznie mogę wszystkie dania zamówić w jakiejś restauracji.
Kończąc wymawianie tej złotej myśli, żałowałam, że ją zaczęłam.
- No jeszcze czego! Ładnie by mnie twoja teściowa podsumowała! A co ja, gorsza? Też potrafię przygotować tradycyjną Wigilię! Niech sobie nie myśli! Jeszcze się zdziwicie! "
Nierzadko nie ma nic bardziej motywującego dla kobiety niż opinia jaką może jej wystawić inna kobieta ;) Każda gdzieś głęboko, świadomie lub nie, chce być zawsze choć trochę lepsza lub przynajmniej nie gorsza od tej drugiej ;)
Ogólnie bardzo mi się podoba, przeczytałam z dużym uśmiechem :)
"- Mamo, ostatecznie mogę wszystkie dania zamówić w jakiejś restauracji.
Kończąc wymawianie tej złotej myśli, żałowałam, że ją zaczęłam.
- No jeszcze czego! Ładnie by mnie twoja teściowa podsumowała! A co ja, gorsza? Też potrafię przygotować tradycyjną Wigilię! Niech sobie nie myśli! Jeszcze się zdziwicie! "
Nierzadko nie ma nic bardziej motywującego dla kobiety niż opinia jaką może jej wystawić inna kobieta ;) Każda gdzieś głęboko, świadomie lub nie, chce być zawsze choć trochę lepsza lub przynajmniej nie gorsza od tej drugiej ;)
Ogólnie bardzo mi się podoba, przeczytałam z dużym uśmiechem :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Dziękuję! Zupełnie zapomniałam o tym wykopalisku.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Patrząc na datę utworzenia tematu, to faktycznie trochę czasu minęło ;) Z racji tego, że jestem tu nowa, to pobawię się trochę w swego rodzaju forumowego archeologa, bo chciałabym się trochę bliżej przyjrzeć temu ogrodowi i zapoznać zarówno z ogrodnikami, jak i ich kwiatami ;)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Rozumiem - zaczynasz od korzeni. <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde