Pokuta

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Pokuta



Był 20 lipca. Jak zwykle tego dnia siedziała samotnie w fotelu i patrzyła w niebo. Robiła to od siedmiu lat, wtedy wszystko się zaczęło. Siedem lat temu jej życie się zmieniło i wiedziała, że nigdy nie będzie takie jak dawniej. Siedem lat temu nie przypuszczała, że tak to się skończy.

Była wtedy na studiach, na drugim roku. Miała dobre oceny, otrzymała stypendium. Swoją przyszłość, jak sama mówiła, widziała w różowych kolorach. Nie miała powodu, aby sądzić inaczej. Wszystko układało się tak, jak powinno. Nie sądziła, że kiedyś może się to zmienić. A zmieniło się bardzo szybko.

Pewnego dnia poszła z przyjaciółmi na imprezę. Na miejscu umówiła się także ze swoim chłopakiem. Świetnie się bawili. Trochę wypili, potańczyli. Jej chłopak zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Weszli na klatkę, zapalili światło. Sama nie pamięta kiedy zaprosiła go do środka. Nie znali się długo. Wydarzenia z tamtej nocy tłumaczyła alkoholem, młodością, chwilą zapomnienia. Miesiąc później dowiedziała się, że jest w ciąży. Nie zdążyła nawet powiedzieć o tym swojemu chłopakowi. Jego już dawno nie było. Zniknął niedługo po tamtym wieczorze. Nie pamięta jego imienia, nie chce pamiętać. Dzisiaj nazywa go w sposób, który nie nadaje się do cytowania.

Pamięta, że nie chciała wierzyć testom. Musiała mieć pewność. Poszła do lekarza. Wychodząc z gabinetu ginekologicznego wiedziała, że jej życie nie może tak wyglądać. Nie była na to gotowa, nie teraz. Była zbyt młoda, nie poradziłaby sobie. Musiała przecież skończyć studia i znaleźć pracę. Co powiedzieliby jej rodzice? Pewnie nigdy by jej nie wybaczyli, przecież miała wszystko. Nie mogła w tak głupi sposób tego zmarnować, nie teraz.

Wstała z fotela. Poszła do kuchni zrobić sobie herbaty. Zawsze w tym samym momencie swoich rozmyślań i wspomnień musiała wyjść. Za chwilę w kuchni słychać było gwizdek czajnika. Zdjęła go z kuchenki. Gorącą wodą zalała torebkę z herbatą, którą wrzuciła do kubka. Jaśminowa, jej ulubiona. Wróciła do pokoju.

Pamięta, że wtedy nie zastanawiała się zbyt długo. Wiedziała, że nie chce tego dziecka. Nikt się o tym nie dowiedział. Znalazła odpowiedniego lekarza, zapłaciła, przygotowała się do zabiegu. Siedem lat temu, 20 lipca, zabiła swoje dziecko. To wtedy rozpoczęła się jej tragedia. Myślała, że to wszystko rozwiąże, jednak po powrocie do domu wiedziała, że to tylko złudzenie. Nie mogła się odnaleźć, płakała. Całe wakacje spędziła sama w domu. Nie wróciła do rodziców, tłumaczyła, że musi napisać pracę na studia, że nie ma czasu. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła pokazać się ludziom, czuła się potępiona.

Stwierdziła wówczas, że lekarz to okrutny zawód. Zastanawiała się ilu umierających ludzi trzeba zobaczyć i do ilu zgonów się przyczynić, aby móc z zimną krwią dokonać kolejnej śmierci, a następnie wyjechać na wakacje do Hiszpanii? Ten pieprzony ginekolog zabił jej dziecko i po prostu wyjechał, za pieniądze, które od niej otrzymał. Później wiedziała, że ona także wtedy umarła. Nigdy nie sądziła, że tak będzie. Poczucie winy i konsekwencje tego czynu nigdy jej nie opuściły.

Nikomu o tym nie powiedziała. Wróciła do normalnego życia. Wydawało jej się nawet, że udało się jej zapomnieć. Ukończyła studia, założyła własną firmę. Nie mogła narzekać na brak pieniędzy. Była także w związku, jak jej się wydawało udanym. Byli zaręczeni. Chcieli mieć dzieci, starali się o to. Pamięta dobrze ten dzień, w którym dowiedziała się, że nie może ich mieć. To ją przybiło. Zdała sobie sprawę z tego, że jest to kara za tamten dzień. Jej narzeczony odszedł. Nie winiła go za to. Miał prawo do tego, aby mieć normalną rodzinę. Ona wiedziała, że jej już nigdy nie będzie to dane. Wcześniej nie zastanawiała się nad tym, że potem kiedykolwiek będzie mogła mieć problemy, aby zajść w ciążę. To było jak sen, to nie było możliwe. Jej plan na życie był przecież inny. Po tygodniu zrozumiała, że to prawda. Zrozumiała, że konsekwencje tamtego czynu nigdy jej nie opuszczą. Była naiwna myśląc, że będzie inaczej, że zapomni.

Nie chciała dłużej żyć. Próbowała się zabić, dwukrotnie. Za pierwszym razem wzięła garść tabletek. Niestety za mało. Obudziła się po dwóch dniach. Bardzo osłabiona i senna, ale jednak żyła. Za drugim razem upewniła się, że ma wystarczającą liczbę pigułek, ale tym razem także nie umarła. Uratowała ją koleżanka. Spieprzyła w swoim życiu tyle spraw. Nie mogła nawet raz a dobrze się zabić. Tak wtedy myślała. Widocznie nie było dane jej umrzeć, musiała żyć. Musiała odbyć swoją pokutę na ziemi, taki był plan. Po wyjściu ze szpitala skierowano ją do psychologa. Chodziła tam przez rok, zawsze bez większego przekonania. Przychodziła co tydzień, czasami co dwa. Zawsze o tej samej porze. Miała półtorej godziny na opowiedzenie o swoim życiu. Zastanawiała się, czy ten mężczyzna, pan psycholog, podobno, naprawdę wierzył w to, że może pomóc ludziom? Siedząc w tym swoim gabinecie, za biurkiem z ciemnego drewna, z pewnością drogiego, wyznaczając ludziom datę spotkania i czas ich spowiedzi, chyba naprawdę miał przekonanie, że im pomaga. Czy faktycznie myślał, że ona tego potrzebuje? Nie mogła z nim o tym rozmawiać. Kiedyś nawet chciała spróbować. Usiadła wygodnie, popatrzyła na niego, na jego garnitur i krawat. Jej wzrok padł także na zegarek. Zostało pół godziny do końca ich spotkania, zrozumiała, że jej czas się kończy i że nigdy mu nie powie. Ich rozmowy sprowadzały się do tematów neutralnych, czasami trochę bardziej osobistych, takich które można było poruszyć w ciągu tych dziewięćdziesięciu minut. Kiedyś zapytała go czy ma dzieci. Odpowiedział, że nie, że nie jest mu to w tym momencie potrzebne do szczęścia. Nie wie, czy wówczas tak bardzo uderzyły ją same słowa, czy jego postawa. Mówił o tym jak o nowej pralce, nad którą nie zastanawia się i nie kupuje się jej, dopóki stara działa. Dziecko, TO, jak sam powiedział, nie było mu wtedy potrzebne. Po tamtym dniu nigdy więcej nie wróciła do jego gabinetu.

Zajęła się pracą. Jej firma rozwijała się. Pozornie miała wszystko to, czego chciała. Rzadko kiedy wychodziła gdzieś wieczorami. Wolała spędzać je w domu. Codziennie budziła się ze świadomością swoich błędów i ich konsekwencjami. Trzy lata temu zatrudniła Tomasza, był jej zastępcą. Tak naprawdę to on głównie prowadził jej firmę. Ona w tym czasie zatrudniła się w przedszkolu. Z początku nie wiedziała, dlaczego to robi, ale w jakiś sposób czuła, że powinna. To był rodzaj jej pokuty. Każdego dnia patrzyła, jak rodzice odbierają swoje dzieci i wracają z nimi do domu. Przez swoje łzy widziała ich radość. Zdawała sobie sprawę z tego, że mogła być jednym z nich. Mogła być mamą czekającą na swoje dziecko. Nie bała się potępienia od Boga za swoje czyny. Nie miała czego. Jej piekło już się rozgrywało, tu, na ziemi. Codziennie, w każdej chwili, gdy patrzyła na te dzieci, na szczęśliwe rodziny swoich koleżanek. Nie mogło być dla niej większej kary. Nie była zła, że ją otrzymała. Wiedziała, że jej się należy. Pogodziła się z tym i przyjęła swoją pokutę. Była dobrą przedszkolanką, najlepszą, jak mówili jej podopieczni. Te słowa dawały jej gorzką radość.

Wkrótce sprzedała swoją firmę. Zdecydowała się całkowicie poświęcić pracy z dziećmi. Nie chciała wiązać się z żadnym mężczyzną. Samotnie odbywała tę drogę. Pogodziła się z tym i nawet dawało jej to pewną radość. Jeden dzień w roku, ten dzień, całkowicie poświęcała na wspomnienia. Siadała wówczas o tej samej porze, w tym samym fotelu i patrzyła w niebo, na gwiazdy. Wiedziała, że ona gdzieś tam jest, przepraszała ją. Jej życie mogło ułożyć się zupełnie inaczej. Byłaby szczęśliwa, gdyby nie chwila jej egoizmu i strachu. Gdyby nie obawa, że dziecko zagrozi jej karierze. Mogła być matką. Mogła wspólnie spędzać czas ze swoją córką. Nigdy nie zrobiła badań USG potwierdzających płeć jej dziecka, ale była pewna, że to miała być dziewczynka. Czuła to. Gdyby mogła wybrać jeszcze raz, jej decyzja byłaby inna, ale wiedziała, że nie będzie mogła tego zrobić. Lubiła swoją obecną pracę, poświęciła się jej, ale wiedziała, że nie zapomni, że nigdy nie będzie w pełni szczęśliwa.

Codziennie, patrzyła na dzieci w przedszkolu, na ich rodziców. Mogła wtedy tylko stać z boku ze świadomością, że tak mogło wyglądać jej życie. Taka miała być jej pokuta, którą ona, prześladowana przez błędy przeszłości, wypełniała każdego dnia, dla niej. Dla jej jedynej i nigdy nienarodzonej Ani.
Ostatnio zmieniony wt 19 sty, 2010 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Tekst, gdyby był krótszy, nadawałby się do "babskiego" pisma. Ckliwy. Nie wzruszył mnie, bo nie dotarłaś do głębokich pokładów tego, co przeżywać może kobieta po takich przejściach. Pozostała opisówka.
Na początku dbasz o warstwę słowną, potem zadarzają się coraz częściej błędy interpunkcyjne i powtórzenia.[quote=""Monika_S""]Była także w związku, jak jej się wydawało udanym. Byli zaręczeni. Chcieli mieć dzieci, starali się o to. Pamięta dobrze ten dzień, w którym dowiedziała się, że nie może ich mieć. To ją przybiło. Zdała sobie sprawę z tego, że jest to kara za tamten dzień. Jej narzeczony odszedł. Nie winiła go za to. Miał prawo do tego, aby mieć normalną rodzinę. Ona wiedziała, że jej już nigdy nie będzie to dane. Wcześniej nie zastanawiała się nad tym, że potem kiedykolwiek będzie mogła mieć problemy, aby zajść w ciążę. To było jak sen, to nie było możliwe. Jej plan na życie był przecież inny. Po tygodniu zrozumiała, że to prawda. Zrozumiała, że konsekwencje tamtego czynu nigdy jej nie opuszczą. Była naiwna myśląc, że będzie inaczej, że zapomni. [/quote]
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Rozumiem. Dziękuję za komentarz, postaram się poprawić ;)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Kobieta patrzy na upływające życie w kontekście pewnej decyzji, której konsekwencje nieodwracalnie zmieniły bieg wydarzeń. Łatwo jest obliczyć wiek bohaterki - wydaje mi się, że liczy sobie wystarczająco dużo lat, aby wejść w menopauzę. Jest samotna z powołania, nie ma przyjaciół, którym mogłaby się zwierzyć. Czasami - jak każdy człowiek - pragnie obecności bliskiej osoby, której mogłaby w skrócie - między pierwszym a trzecim kieliszkiem opowiedzieć swoje dzieje. W barach tak opowiada sie podobne historie - beznamiętnym, spokojnym, kamiennym tonem, bez płaczu...
I tak traktuję niniejsze opowiadanie.
Nie sądzę aby było ono "ckliwe". Myślę, że daleko mu do "ckliwości". Nie ma w nim rzewnych i cukierkowatych fragmentów. Emocje również zostały przecież wygaszone przez czas i sposób narracji.
Uważam, że pokuta jest dobrze skonstruowana pod względem odpowiedniego doboru wydarzeń z ponad dwudziestoletniego życia bohaterki (jej "narodziny" to brzemienna w skutkach wizyta u ginekologa).
Widzę w tekście staranność w postaci doboru słownictwa i zasygnalizowanie ciekawego sposobu pisania. Myślę, że pewne mankamenty warsztatowe da sie szybko usunąć.
Emde pisała o kłopotach w prawidłowym stosowaniu interpunkcji. Pamietaj, że istnieją jeszcze inne znaki przestankowe...
[quote=""Monika_S""]Nie miała powodu, aby tego nie robić.[/quote]
"... aby sądzić inaczej". Jak najmniej czasowników "mieć", "być" i "robić".
[quote=""Monika_S""]Wstała z fotela. Poszła do kuchni zrobić sobie herbaty. Zawsze to robiła. Zawsze w tym samym momencie swoich rozmyślań i wspomnień musiała wyjść.[/quote]
Wytłuszczone zdanie usunąłbym. Nic sobą nie wnosi. Podkreślona fraza trochę "zazgrzytała". Nie ma mowy o wychodzeniu?
[quote=""Monika_S""]i nie kupuje się jej dopóki, stara działa.[/quote]
Źle umiejscowiony przecinek.
[quote=""Monika_S""]Pogodziła się z tym i nawet dawało jej to pewną radość.[/quote]
Oto jak zaimki potrafią zepsuć zdania.
[quote=""Monika_S""]Dla jej jedynej i nigdy nie narodzonej Ani.[/quote]
"Nienarodzony" napisałbym łącznie.
[quote=""Monika_S""]Wkrótce sprzedała swoją firmę. Zdecydowała się całkowicie poświęcić pracy z dziećmi. Nie chciała wiązać się z żadnym mężczyzną. Samotnie odbywała tę drogę. Pogodziła się z tym i nawet dawało jej to pewną radość. Jeden dzień w roku, ten dzień, całkowicie poświęcała na wspomnienia. Siadała wówczas o tej samej porze, w tym samym fotelu i patrzyła w niebo, na gwiazdy. Wiedziała, że ona gdzieś tam jest, przepraszała ją. [/quote]
W tym fragmencie orzeczenie to czasownik w tej samej formie. Przydałoby się trochę urozmaicić tekst...
[quote=""Monika_S""]Obudziła się po dwóch dniach. Bardzo osłabiona i senna, ale jednak żyła. [/quote]
Tutaj zgrabnie ominęłaś czasownik "była".
15 razy użyłaś czasownik "mogła". Naliczyłem 27 zaimków "to". Do niniejszej liczby dochodzą jeszcze "pochodne" - "tym", "temu" czy "tego". Musisz stanowczo zredukować ich liczbę w opowiadaniach.
W oczekiwaniu na następny tekst...

Pozdrawiam

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Tomek""]Myślę, że pewne mankamenty warsztatowe da sie szybko usunąć.
[/quote]

Na pewno będę nad tym pracować. Dlatego dziękuję za wszystkie komentarze, bo pisać, w inny niż szkolny sposób, zaczęłam od niedawna i dopiero się uczę, więc chętnie przyjmę wszelkie uwagi i postaram się poprawić.

[quote=""Tomek""]"... aby sądzić inaczej". Jak najmniej czasowników "mieć", "być" i "robić".[/quote]

Będę o tym pamiętać.

[quote=""Tomek""][quote=""Monika_S""]Pogodziła się z tym i nawet dawało jej to pewną radość.[/quote]
Oto jak zaimki potrafią zepsuć zdania.[/quote]

Zastanowię się nad tym.

[quote=""Tomek""]"Nienarodzony" napisałbym łącznie.[/quote]

Tutaj oczywiście masz rację, powinno być napisane łącznie.

[quote=""Tomek""]15 razy użyłaś czasownik "mogła". Naliczyłem 27 zaimków "to". Do niniejszej liczby dochodzą jeszcze "pochodne" - "tym", "temu" czy "tego". Musisz stanowczo zredukować ich liczbę w opowiadaniach.[/quote]

Rozumiem ;)


Dziękuję bardzo za komentarz i wnikliwe przeanalizowanie tekstu :) Uwagi przydadzą się na przyszłość.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Jolanta Kowalczyk
Posty: 2823
Rejestracja: śr 17 wrz, 2008
Kontakt:

Post autor: Jolanta Kowalczyk »

Tekst rzeczywiście trzeba by znacznie okroić. Podejrzewam, że zamiarem Autorki było wprowadzenie stopniowego napięcia, a wyszło zniecierpliwienie czytelnika. Bardzo denerwują powtórzenia, które można łatwo zlikwidować za pomocą rozbudowanych zdań podrzędnych. Krótkie zdania w prozie wprowadzają często nerwowość, "podkręcają atmosferę" i rzadko zmuszają Czytelnika do refleksji.Takim stylem pisania charakteryzują się brukowce.
Pomyśl, Moniko, jak można skrócić zdania, aby zlikwidować powtórzenie, a może i połączyć w jedno zdanie (takie małe ćwiczenie):
[quote=""Monika_S""]Robiła to od siedmiu lat, wtedy wszystko się zaczęło. Siedem lat temu jej życie się zmieniło i wiedziała, że nigdy nie będzie takie jak dawniej. Siedem lat temu nie przypuszczała, że tak to się skończy.
[/quote]

Za dużo rozwodzisz się na temat poczucia winy, ale bardzo podoba mi się wzmianka o ginekologu i zawodzie lekarza, który musi zobojętnieć na śmierć, skoro ma z nią do czynienia niemalże każdego dnia. Czasem mniej słów zrobi większe wrażenie, wywoła większe emocje, niż rozwodzenie się...
Resztę, co do formy technicznej, powiedzieli emde i Tomek. Jedynie mogę dodać, że nie uważam tekst za ckliwy. To kwestia wrażliwości, tym bardziej że Autorka ma dopiero osiemnaście lat. Inaczej przedstawiłaby problem kobieta dojrzała a inaczej nastolatka, przed którą życie stoi dopiero otworem. Inne pojmowanie świata ... Do tego dochodzi szacunek dla życia. Dla niektórych płód w początkowym stadium jest już człowiekiem a dla innych zygotą, usunięcie ciąży morderstwem a dla innych zwykłym przerwaniem, gdzie "wyskrobiny" trzeba wrzucić do sedesu lub spalić na medycznym wysypisku śmieci, gdyż "to" nie zasługuje na pochówek.
Uważam, że jak na swój wiek i małe doświadczenie w tej kwestii , poruszyłaś głębokie pokłady psychologiczne.

Pozdrawiam

Jola
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jolanta Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Jola""]Pomyśl, Moniko, jak można skrócić zdania, aby zlikwidować powtórzenie, a może i połączyć w jedno zdanie (takie małe ćwiczenie)[/quote]

Z pewnością pomyślę i postaram się to zlikwidować.

[quote=""Jola""]bardzo podoba mi się wzmianka o ginekologu i zawodzie lekarza, który musi zobojętnieć na śmierć, skoro ma z nią do czynienia niemalże każdego dnia.[/quote]

Nota bene sama wybieram się na studia medyczne.


Dziękuję za komentarz :) Wszelkie uwagi z pewnością przyjmę i postaram się poprawić. Powoli już zaczynam przeglądać inne swoje teksty pod kątem poruszonych przez was aspektów. Niestety brakuje mi trochę na to czasu, ale niedługo ferie <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"