Pragnienie zakazane

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Otworzyła oczy. Zbudził ją rwący ból rozchodzący się promieniście z klatki piersiowej do najdrobniejszych fragmentów ciała. Przenikał każdy milimetr, aż do nóg, rąk, włosów i paznokci. Znieczulenie przestało działać, nie wzywała pielęgniarki. Wiedziała, że to nic nie da. Główny ból, który jej dokuczał, nazywał się życiem, a na cierpienie duszy nie pomagają strzykawki.

Patrzyła w biały sufit, naznaczony, tak jak ona, pęknięciami czasu. Nie chciała widzieć łóżka, na którym leżała, bojąc się tego, co mogła zobaczyć. W małej, szpitalnej sali nie było nikogo oprócz niej. Słyszała jedynie cichy dźwięk palącej się na korytarzu świetlówki. Oknem do pokoju wkradał się blask księżyca, rozświetlając mrok zimowej nocy, a na szybach widoczne były lodowe kwiaty utworzone artystycznym pędzlem mroźnego powietrza. Lubiła takie wieczory. Zawsze siadała wtedy na balkonie swojego mieszkania, wsłuchując się w ciszę nocy, patrzyła na gwiazdy. Wiedziała, że można je dostrzec tylko na ciemnym niebie, to kiedyś dawało jej nadzieję. Czasami latem zasypiała w swoim balkonowym fotelu otulona kocem. Budziły ją wówczas dopiero pierwsze promienie słońca przeciskające się przez sąsiednie bloki. Teraz zastanawiała się czy jeszcze kiedykolwiek będzie mogła spokojnie patrzeć w nieprzeniknioną głębię kosmosu.

Rozpoczynał się ostatni obchód. Do sali wszedł młody lekarz wraz z pielęgniarką. Podszedł do jej łóżka biorąc do ręki kartę pacjenta.
- Mastektomia… Proszę podać środki przeciwbólowe - zwrócił się do pielęgniarki, a następnie do pacjentki - Będzie pani musiała pozostać jeszcze przez pewien czas w szpitalu. Później zapiszemy panią na rehabilitację i wszystko powinno wrócić do normy.
Wrócić do normy? Co ten, średniego wzrostu brunet o niebieskich oczach, stojący przed nią w białym fartuchu, mógł o tym wiedzieć? Czy po tym jak skończył sześć lat medycyny i kolejne cztery lat specjalizacji, mógł uważać, że wie jak to jest? Nie sądziła, aby mógł choćby przypuszczać, jak czuje się kobieta po takiej operacji. Był na to zbyt młody i zbyt naukowy. Pielęgniarka podeszła do niej, wprowadzając jej do żył substancję łagodzącą ból, ale tylko ten najmniejszy, fizyczny. Następnie wyszła z panem doktorem, który wraz ze słowem mastektomia, pozostawił w pokoju odbijające się od ścian echo raniącej prawdy. Czy miała jeszcze prawo nazywać siebie kobietą? Jej wewnętrzne poczucie kobiecości zniknęło kilkanaście godzin wcześniej na sali operacyjnej.

Zebrała w sobie resztki odwagi. Opuściła wzrok, unosząc delikatnie szpitalną kołdrę, spojrzała na swoje ciało, na miejsce nad sercem, gdzie jeszcze dwa dni wcześniej znajdowała się jej pierś. To miejsce…

Doskonale pamięta ten majowy dzień sześćdziesiąt lat temu, w którym założyła swój pierwszy biustonosz. Jej mama weszła wtedy do pokoju kładąc na stole małą paczuszkę, owiniętą w szary papier. Z nieukrywanym, lekkim podnieceniem zachęciła do otworzenia pakunku. Jej radość była ogromna, gdy zobaczyła niczym niewyróżniający się stanik. Dla niej był on jednak wyjątkowy. Stanowił jeden z dwóch dowodów i oznak wkraczania młodej dziewczyny w świat kobiety. Drugim był dzień, gdy po raz pierwszy dostała okresu. Poszła wtedy z mamą w najdalszy zakątek ich domu i powiedziała z lekkim zawstydzeniem: „Bo ja już… no wiesz… dostałam to”. Rozpierała ją duma, choć nie tak bardzo jak jej matkę. Cieszyła się, mimo że później wielokrotnie przeklinała cykliczną naturę kobiety. Była też zła, gdy przez długi czas nie mogła znaleźć odpowiedniego biustonosza do szeroko wyciętej sukienki. Jednak pomimo pewnych niewygód z tym związanych, nie myślała, że kiedykolwiek może być inaczej, to stanowiło jej integralną częścią. Wiedziała, że kiedyś przyjdzie dzień ostatniej menstruacji, ale mimo wszystko początek menopauzy był dla niej bardzo trudny. To wszystko skończyło się tak nagle, bez ostrzeżenia. Nigdy nie sądziła, że będzie tęsknić za brakiem pełnego komfortu w „te dni”, dla niej szczególnie dwa pierwsze. Brakowało jej też comiesięcznych zakupów w pobliskim sklepie chemicznym. Pamięta, że przez pierwsze pół roku, wciąż kupowała tam jeszcze, niepotrzebne jej już podpaski, nie mogąc zaakceptować faktu, że tak nagle przestała być w wieku rozrodczym. Ale na to przygotowywała się już wcześniej. Nigdy natomiast nie przypuszczała, że cokolwiek może odebrać jej biust. Obecnie było już za późno na rozmyślania. A jeszcze tak niedawno jej jedyny syn, z ufnością niemowlęcia, przytulał się do jej piersi swoimi małymi ustami.

Wiedziała, że gdyby była teraz w domu, z pewnością poszłaby do kuchni, z szafki wyjęła swoje ulubione wino, które następnie wlałaby do białego kubka, mocując się uprzednio ze starym korkociągiem. Nie obchodziło ją zdanie koleżanek na temat tego, że wino powinno się pić z kieliszka, choć później trochę im uległa. Jednak zawsze w szczególnych momentach i nastrojach wracała do swojego kubka, z którego nigdy nie piła niczego innego. Dostała go dziesięć lat temu od swojego męża. Był to jeden z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających ją prezentów, jaki kiedykolwiek od niego dostała. Własnoręcznie namalował na nim, specjalnie dla niej, jej ulubioną różę z czerwonym pąkiem, na którym zdawały się lśnić krople rosy. Nie miała kolców, te pojawiły się dopiero pięć lat temu, gdy jej mąż zmarł tak nagle, zostawiając po sobie tylko delikatne wgłębienie w fotelu, w którym zwykł siadać. Jego śmierć była dla niej ogromnym ciosem. Do dzisiaj zastanawia się, jak zdołała to przeżyć. Wiedziała, że on by ją teraz zrozumiał. Siedziałby przy niej i wciąż powtarzał, że jest dla niego najpiękniejszą kobietą na świecie. Kobietą… On zawsze widział w niej piękno, nawet wtedy, gdy odchodziły jej wody, twarz przeszywał ból, a on zawoził ją do szpitala. Pamięta, że przez kilka godzin przytulał ją, gdy powiedziała mu, że już nigdy nie dostanie okresu. Zawsze wszystko przeżywali razem. Czasami była zła na niego za te słowa, wypowiadane w tak szczególny sposób, w momentach, kiedy wiedziała, że wygląda okropnie. Chciała wtedy, aby przestał, ale on nigdy tego nie robił. Za każdym razem dawał jej poczucie wyjątkowości, którego tak wtedy potrzebowała. Wiele dałaby, aby dzisiaj znów to usłyszeć, z nim wszystko wyglądałoby inaczej.

Kiedyś poszła ze swoją koleżanką, mającą problemy alkoholowe, na spotkanie AA. Proszono ich wtedy, aby przyprowadzili kogoś bliskiego ze sobą. Nie wiedziała dlaczego została wybrana. Prowadzący spotkanie pan psycholog, poprosił, aby zamknęli oczy i wyobrazili sobie, że siedzą na jeziorem, a dookoła nich panuje cisza i spokój. Rozpoczął opowieść. Nagle podchodzi do ciebie pewien człowiek, Bóg, być może i mówi, że został ci tylko jeden dzień życia. Przyjdzie tu ponownie jutro, wraz z pierwszymi promieniami słońca i zabierze cię ze sobą. Już nigdy tu nie wrócisz. Odchodzi, pozostawiając cię znów samego pośród tej ciszy. Co zrobisz przez te dwadzieścia cztery godziny? Wstajesz z trawy, rozglądasz się dookoła. Chcesz dobrze zapamiętać ten obraz. Patrzysz na swoje nogi, dziękujesz im za to, że z ich pomocą zwiedziłeś tyle ciekawych miejsc. Podnosisz swoje ręce, wyrażasz wdzięczność za to, że ich praca ułatwiała ci życie. Dotykasz swoich uszu, oczu, ust, dziękujesz im za to, że pozwoliły ci poznać świat. Twoja ostatnia noc jest bezsenna. Leżysz wciąż w tym samym miejscu na trawie. Patrzysz na gwiazdy, dziękując im za wskazaną drogę. Pierwsze promienie słońca oświetlają ci twarz. Widzisz zbliżającego się człowieka, podnosisz się, ostatni raz spoglądając na spokojną taflę jeziora. Chcesz iść razem z nim, lecz on mówi, że jeszcze nie czas. Dostałeś drugą szansę, przestrzega, abyś dobrze ją wykorzystał. Po tym zdaniu pan psycholog poprosił, aby otworzyli oczy. Zapytał kilka osób, co czuli po zakończeniu opowiadania. Nadzieję i wdzięczność - takie odpowiedzi padały najczęściej. A ona? Była rozczarowana. Być może było to trochę nienaturalne i dziwne, ale przygotowując się do odejścia, była zawiedziona i nawet trochę zła, że jej się to teraz odbiera. Nie powiedziała tego na głos, wiedziała, że wśród ludzi nie może mieć takich myśli. Temat śmierci często pojawiał się w jej rozmyślaniach. Uważała, że samotny człowiek w jej wieku nie może i nie czeka już na nic innego. Ona przynajmniej nie czekała. Od dawna była na to gotowa, dlatego nie chciała operacji.

Wiadomość o chorobie dała jej nadzieję na to, że skończy się czas jej wyczekiwania, że będzie mogła w końcu odejść i, jak wierzyła, ponownie spotkać się z mężem. Jej najbliżsi i znajomi bardzo przejęli się jej nowotworem. Zabierali ją do lekarzy, robili badania. Wyznaczono datę operacji, ale ona chciała mieć prawo, do tego, by umrzeć. Wiedziała, że jest to przejaw pewnego jej egoizmu. Ale czy egoizmem ze strony jej rodziny, lekarzy i koleżanek nie była też ciągła walka i próby leczenia za wszelką cenę? Chcieli zatrzymać ją na ziemi, dla siebie, aby oddalić dzień, w którym będą zmuszeni zmierzyć się z jej utratą, przedłużając tym samym okres jej wyczekiwania i cierpienia. Tym bardziej teraz, gdy pośród wszystkiego co odebrał jej los, straciła także resztę swojej kobiecości. Czy kiedykolwiek ktoś o tym pomyślał? Wydaje się, że naturalnym pragnieniem człowieka jest życie, ale ona tego nie chciała. Choroba miała to umożliwić, miała być zakończeniem jej wewnętrznej męki, obietnicą spotkania z mężem i z matką. Ale takie myśli, słowa i pragnienia były zakazane.

Koleżanki wielokrotnie powtarzały jej, że ma szczęście. Ludzi spotykają większe tragedie, a ona po operacji będzie mogła żyć dalej z zachowaniem sprawności fizycznej. Czy nadzieja budowana na gorszej, niż nasza własna, sytuacji innych, może być prawdziwa i czy może być źródłem wewnętrznej siły? Czy człowieka cierpiącego mogą obchodzić tragedie innych? Jej z pewnością to nie interesowało. Pewnego dnia miała już dość ciągłego pocieszania. Powiedziała jednej z koleżanek, aby zabiła swojego męża i odcięła sobie pierś, wtedy będą mogły szczerze porozmawiać. Była ciekawa, czy po tym wciąż będzie uznawać jej sytuację za przejaw szczęścia. Zapanowało wtedy milczenie, którego się spodziewała. Łatwo było dawać dobre rady i pocieszać innych, gdy u nas wszystko układało się bardzo dobrze. Być może nawet gdzieś skrycie cieszyliśmy się, że spotkało to sąsiada, nie nas. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest zgorzkniała, lecz była to tylko zewnętrzna forma przykrywająca jej prawdziwą wrażliwość i samotność.

Środki przeciwbólowe zaczęły działać. Rano przyjdzie jej syn, nie mógł zobaczyć jej w takim stanie, wiedziała, że powinna się trochę przespać. A jutro samotnie na nowo rozpocznie swoje oczekiwanie. Dzień po dniu z nadzieją wsłuchiwać się będzie w dźwięki zegara, czekając wybicia godziny śmierci.
Ostatnio zmieniony pt 12 lut, 2010 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Nie jestem kobietą... Wiem, że podobne zabiegi są dla nich wielkim ciosem i niełatwo podnoszą się po amputacji piersi. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś o stanach wewnętrznych kobiety... Niestety...
Niech Panie się wypowiedzą.

[quote=""Monika_S""]Nie chciała widzieć łóżka, na którym leżała, bojąc się tego, co mogła tam zobaczyć.[/quote]
Pomyślałbym nad usunięciem wyrazów na literę "t".
[quote=""Monika_S""]- Mastektomia… Proszę podać środki przeciwbólowe - zwrócił się do salowej,[/quote]
Salowa jest od utrzymywania porządku i tylko od tego. Wydawaniem lekarstw zajmuje sie pielęgniarka.
Maktektomia... zastanawiam się, czy dobrze się stało, ze użyłaś nazwy tej choroby. Wskutek tego zabiegu opowiadanie straciło tajemniczość i zostało sprowadzone do roli relacji z pobytu peelki w szpitalu. Myślę, że powinnaś rozwinąć opis odczuć bohaterki po przebytej operacji, nazwać jeszcze dokładniej jej myśli, ale nie nazywać choroby po imieniu. Przecież czytelnik się domyśli...
[quote=""Monika_S""]Nie obchodziło ją zdanie koleżanek na temat tego, że wino powinno się pić z kieliszka, choć później trochę im uległa. [/quote]
Podkreślony zwrot jest okropny, lecz całe zdanie również nie do końca fortunne.
[quote=""Monika_S""]Nie wiedziała dlaczego to ona została wybrana, ale zgodziła się. [/quote]
Usunąłbym zaznaczone wyrażenia "przegadujące" treść.
[quote=""Monika_S""]Od dawna była na to gotowa, dlatego nie chciała tej operacji. [/quote]
Walczmy z zaimkami!

Pozdrawiam

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Tomek""]Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś o stanach wewnętrznych kobiety... Niestety...[/quote]

Nie to było moim zamiarem Tomku. Nie mam prawa pisać o wewnętrznych stanach kobiety w takiej sytuacji, bo nigdy się w podobnej nie znalazłam. Sprowadzanie indywidualnych odczuć po takim zabiegu do ogólnych zagadnień jest raczej nierealne i powiedziałabym, że trochę krzywdzące. Poza tym nawet nie mastektomia jest tu najważniejsza, bo byłaby ona czymś zupełnie innym, gdyby żył mąż bohaterki. Narrator nie jest subiektywny, nie jest też peelką. Obserwuje rzeczywistość, znając dość dobrze fakty z życia bohaterki, w pewnym stopniu także ją samą. Snuje swoją opowieść wplatając w nią także własne myśli: Czy nadzieja budowana na gorszej, niż nasza własna, sytuacji innych, może być prawdziwa i czy może być źródłem wewnętrznej siły? Czy człowieka cierpiącego mogą obchodzić tragedie innych? Tekst pisany raczej z perspektywy osoby rozmawiającej z ludźmi starszymi i samotnymi. Emocje zostawione są trochę z boku. Pojawia się głównie problem szybkiego upływu czasu, przemijania życia, po którym zostają tylko wspomnienia, wyczekiwania na śmierć, pewnego zniecierpliwienia, smutku i modlitwy o ostatnią godzinę, nie zaś samej choroby.
Ale być może nie udało mi się tego ująć w odpowiedni sposób.

[quote=""Tomek""]Pomyślałbym nad usunięciem wyrazów na literę "t".[/quote]

Nie omieszkam pomyśleć ;)

[quote=""Tomek""]Salowa jest od utrzymywania porządku i tylko od tego. Wydawaniem lekarstw zajmuje sie pielęgniarka.[/quote]

Fakt, przejęzyczenie.

[quote=""Tomek""]Maktektomia... zastanawiam się, czy dobrze się stało, ze użyłaś nazwy tej choroby. Wskutek tego zabiegu opowiadanie straciło tajemniczość i zostało sprowadzone do roli relacji z pobytu peelki w szpitalu. Myślę, że powinnaś rozwinąć opis odczuć bohaterki po przebytej operacji, nazwać jeszcze dokładniej jej myśli, ale nie nazywać choroby po imieniu. Przecież czytelnik się domyśli...[/quote]

Całość jest kwestią do przemyślenia.

[quote=""Tomek""]Usunąłbym zaznaczone wyrażenia "przegadujące" treść. [/quote]

Masz rację.

[quote=""Tomek""]Walczmy z zaimkami!
[/quote]

Ach... ;)

Dziękuję za poświęcenie chwili nad moim tekstem.

Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Jolanta Kowalczyk
Posty: 2823
Rejestracja: śr 17 wrz, 2008
Kontakt:

Post autor: Jolanta Kowalczyk »

Tekst znużył mnie już w połowie czytania. Zabrakło mi wewnętrznych przeżyć peelki, ewentualnie głębszych rozważań filozoficznych na temat cierpienia i śmierci...


Pozdrawiam

Jola
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jolanta Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

[quote=""Monika_S""]Nie to było moim zamiarem Tomku. Nie mam prawa pisać o wewnętrznych stanach kobiety w takiej sytuacji, bo nigdy się w podobnej nie znalazłam. [/quote]
A szkoda. Jestem bardzo ciekawy Twojego zdania na temat, który stał się kanwą opowiadania. Co myśli o wzmiankowanej tragedii kobiety nastolatka o tak dojrzałym i elokwentnym spojrzeniu na życie. Masz prawo, może nawet obowiązek, pisać o kobietach, ich problemach - nawet wtedy, jeżeli niektóre z nich są dla Ciebie obce.
[quote=""Monika_S""]Sprowadzanie indywidualnych odczuć po takim zabiegu do ogólnych zagadnień jest raczej nierealne i powiedziałabym, że trochę krzywdzące. [/quote]
Daj to pod ocenę czytelnikom. Nie musisz nic uogólniać, tylko przekazać myśli peelki.
[quote=""Monika_S""]Narrator nie jest subiektywny, nie jest też peelką. Obserwuje rzeczywistość, znając dość dobrze fakty z życia bohaterki, w pewnym stopniu także ją samą. Snuje swoją opowieść wplatając w nią także własne myśli:[/quote]
Narrator jest zawsze narzędziem w rękach Autorki. Niech on się mocniej wysili i zagłębi w problem.

<img>

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Tomek""]A szkoda. Jestem bardzo ciekawy Twojego zdania na temat, który stał się kanwą opowiadania. Co myśli o wzmiankowanej tragedii kobiety nastolatka o tak dojrzałym i elokwentnym spojrzeniu na życie.[/quote]

Dziękuję. W takim razie sprawę przemyślę i postaram się rozbudować opowiadanie lub może w ogóle napisać coś innego opartego trochę na tym, ale niestety będzie to musiało poczekać do 20 maja, wtedy mam ostatni egzamin, bo teraz i tak przydałaby się trochę dłuższa doba na wykonanie wszystkich obowiązków ;)

[quote=""Tomek""]Daj to pod ocenę czytelnikom. Nie musisz nic uogólniać, tylko przekazać myśli peelki.[/quote]

W zasadzie masz rację.

[quote=""Tomek""]Narrator jest zawsze narzędziem w rękach Autorki. Niech on się mocniej wysili i zagłębi w problem.
[/quote]

Chyba trochę nieświadomie, ale jednak, podsunąłeś mi pewną myśl, która wymagałaby trochę pracy, ale jawi się w mojej głowie dosyć ciekawie. Jednak tak jak napisałam musi to niestety trochę poczekać.

Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Michael
Posty: 2217
Rejestracja: śr 21 paź, 2009
Lokalizacja: Ex universo

Post autor: Michael »

Moniko, przeczytałem z przyjemnością. Warto, abyś wykorzystywała swoją umiejętność obserwacji do tworzenia - nie tylko prozy. Serdecznie pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Michael, łącznie zmieniany 1 raz.
"Człowiek staje się tym, o czym myśli."
Morris E. Goodman w: "Sekret" (do obejrzenia w cda)