Powrót do bossa novy

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Korien
Posty: 431
Rejestracja: śr 28 paź, 2009

Post autor: Korien »

[size=99px]Powrót do bossa novy[/size]
[size=99px]fragment[/size]


dla bardzo dziwnej Natalii


Staramy się wtedy robić coś, czego nikt przed nami jeszcze nie robił. Dla przykładu John jest wzorcem syna – i zawsze gaśnie, gdy pomysł nas rozpala. Robimy to nocą, wyskakujemy z siatek, hamaków, łóżek i wielkich szaf; stąpamy cicho, skradamy się za olbrzymie plecy cudzoziemców i klaszczemy w ich łopatki. Ja staram się jak najdelikatniej, ledwo muskam te wszystkie suknie i kamizelki, przy czym one nie wiedzą czy to dreszcz czy człowiek, a może raczej iluzja. Staram się więc być iluzją. Robert z kolei uderza najmocniej, jak tylko może, niekiedy twarz mu przy tym czerwienieje ze wstydu. Robert jest buntownikiem, krzywdzi go własne oślepienie, musi przezwyciężać rzeczy poboczne i to odbiera cały sens klepania cudzoziemców w ich kościste łopatki. Robert jest w takim wypadku rzemieślnikiem deklamującym stale siedem zdań dramatu, którego nigdy – wszyscy to wiemy - nie dokończy:

Za oknem rośnie ponury warkocz światła, rynnami burdelu spływa czyjś dotyk i nadmiar lakieru do włosów. Moja żona leży nieruchomo; wiem teraz, że wszystko jest dopracowaną maszyną – ciało się zapada, fosforyzuje, usta twardnieją, z jamy gardła paruje smutek. A jednak coś nią – wyraźnie widać – dalej targa. Najpewniej płynie zaprzężona wciąż w cudze koszmary. Do dziś pamiętam gorycz i zgrzytanie zębów twojej matki, kiedy wyszła ze szpitala i zaczęła powoli osuwać się między łóżkowy stolik , a twarde i surowe szaleństwo. Widzę jej napompowane szkarłatem wargi i blade policzki, choć możliwe, że są już moje, tak mówi lustro. Jestem więc tą nieszczęsną matką i czeka mnie powolne opuszczanie się w wannę czarnej pościeli.



Jorge Ben


Czasem spacerujemy z parasolami i zaczyna padać deszcz, a Karolina wyskakuje ponad każdą większą kałużą i jest to widok, którego się nie zapomina – niebieskie fałdy sukienki falują, a w tle przemyka wieża Eiffla, pola naftowe, wyjałowione place dżungli. Zawsze mam nadzieję, że Karolina zapomni wylądować i z całą intensywnością pozostaniemy tak - wpatrzeni w drobną kobietę wiszącą nad lusterkiem wody.


Niewiele w tobie obłędu o czwartej nad ranem,
kiedy ciało puchnie, w szwach będąc rozluźnianym.
Straszne są wargi odjęte wtedy z twarzy; nie dziwi krew,
lecz kto cię poskłada, zaciśnie mięśnie wszystkich gorsetów?
Takie dłonie trudno znaleźć, takich chłopców jest niewielu.


Nie wiem dlaczego za każdym razem pozwalam jej witać rodziców własnymi dłońmi. Dlaczego nie stać mnie na odrobinę fantazji, jakiś wyszukany pocałunek w grzbiecik środkowego palca albo zawinięty w kokardę ukłon z nachyleniem nienoszonego kapelusza? Dorosłaś i z twojego ucha wyjechał pierwszy karawan. I myślę, że możesz bez obaw i snucia reperkusji, zostać moją żoną.
Tylko po to tutaj przyjechałem, bo przecież nie dla tych paru kuleczek groszku huśtających się pomiędzy brzegami talerza, nie dla wysłuchiwania elektronicznych ciekawostek z ust twojego ojca. Nie. Przyjechałem tu patrzeć, jak bledniesz, jak umierasz w oczach swoich rodziców, jak stajesz się kobietą.

Na długość ramienia to ty mnie nie sięgasz, a ja opuszkiem
wkłuwam się w ciebie, nie będąc jednak pewnym - czy przez
luźne szwy tu wpełzam czy przez nieustanne podniecenie?



I ulatuje z nas cała symetria, która przybliżała przecież, przyciągała wszelkie przeciwności gestów.
Jednak nie ma w nas nic nieistotnego, póki zważamy jeszcze na ciało leżące obok. Kiedy wplatamy palce między palce drugiego człowieka, to albo, by się schować albo, by go prowadzić. Jest to więc człowiek, którego żywo chcemy czuć między palcami.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Korien, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Jestem. Przeczytałem, zaraz przeczytam drugi raz. Przeszły dreszcze. I o to w tym chodzi, nie?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Korien
Posty: 431
Rejestracja: śr 28 paź, 2009

Post autor: Korien »

Dzięki za czytanie, Marcinie.

[size=99px][ Dodano: 2010-11-05, 19:31 ][/size]
Część druga, maj



Wystarczy uważniej przypatrywać się życiu wtedy, kiedy nic się z nami nie dzieje. Kurwa, krzyczy Robert i wychodzi na balkon, i wszyscy zaczynamy powoli uświadamiać sobie, że ta nicość, którą sobie urządziliśmy, wielu ludzi przyparła do ściany, wielu wyniosła na balkony. Robert nigdy nie wiedział, kim jest, więc zawsze chciał być którymś z nas. Katarzyna natomiast wstaje, wstawia wodę, przygotowuje herbatę.

Cóż nam po ludziach, którzy nie potrafią zagospodarować samych siebie? Co mogą nam przynieść - prócz nudy i pustki? To wielki rys na mojej duszy, kiedy Katarzyna wchodzi przez niedomknięte okno obcego mieszkania i robi herbatę z nowej paczki miętowych saszetek. I nie robi tego z buntu, nie z przekory, lecz z głębokiego przekonania o słuszności swoich działań.

Robert nigdy nie wiedział, o której wyjść z mojego mieszkania – ociągał się, mówił, że radio wciąż gra, że papieros nadal się pali, że coś go jeszcze zżera. Robercie, wieść o twojej nocnej eskapadzie szarpnęła wszystkimi w pokoju jak plikiem gitarowych strun. Tylko mnie ominął ten spocony czarny kciuk grający właśnie piękne konwulsje na twoich mięśniach, jednak, mimo bycia ominiętym, wiedziałem, że pękła jakaś ważna membrana, że radio nie zagra nic istotnego, że wszystkiego papierosy po prostu się wypalą, a twoja matka od dzisiaj poświęci się rodzeniu jeszcze spoconych ubrań, niewywołanych zdjęć, niewymienionej żarówki nad biurkiem i obrzyganej poszewki kołdry. Śmierć jest więc pokojem, w którym nigdy nic się już nie zmieni.

Odkąd tylko pamiętam, bałeś się wstać z wygodnej czerwonej kanapy. Teraz jednak poderwałeś się, zaśmiałeś, wybiegłeś; gratuluję ci, Robercie, choć wszyscy płaczą i popadają w fantazje o własnej śmierci – przerost wyobraźni pogłębia ich smutek nad tym, co się nie stało, umniejszając jeszcze bardziej wątpliwą wartość tego, co rzeczywiście się dokonało. Cóż nam po wstydliwych chłopcach, którzy nigdy nie wstają z kanapy, by zrobić sobie herbatę?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Korien, łącznie zmieniany 1 raz.