Zabawa w kobietę

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Generałowa zamówiła taksówkę. Robiła tak zawsze, gdy w tajemnicy przed mężem chciała przedrzeć się do miasta. Zawsze potem czekała pod kamienicą, w milczeniu pociągając papierosa. Przy mężu nie paliła, wiedziała, że skarciłby ją za to i w miarę możliwości ograniczył. A żyła w prywatnym azylu - własnościowe mieszkanko wypchane świecidełkami przeróżnych maści i wartości, pozostawiona w sejfie gotówka i wszelkiego rodzaju sprzęt, który umilał bycie z samą sobą.

Generał wracał późno .Po całym dniu wytężonej pracy potrafił się tylko położyć i leżeć tak długo, nim nie zbudził go dzwonek znienawidzonego budzika. A wtedy zrywał się z łóżka i w pośpiechu nakładał mundur. Kierowcy nakazywał przyjeżdżać parę minut wcześniej, tak na wszelki wypadek, dla spokoju ducha. Zdarzało się, że w tym pędzie zapominał ucałować żonę i w popłochu opuszczał mieszkanie, nie obdarzając jej nawet mężowskim uśmiechem. A w tym uśmiechu właśnie się zakochała. Ale to było dawno - usprawiedliwiała się - jeszcze w czasie wojny, kiedy pracowali nad systemem żołnierza sprawnego dwadzieścia cztery ha na dobę.

Otóż faktycznie, spotkali się przypadkiem w korytarzu, gdy akurat przyszła odwiedzić kuzyna majora. Po nagłym telefonie musiał wyjść, a ona wraz z nim. Otworzyła drzwi i ruszyła przed siebie, nie zauważając kroczącego dumnie w jej stronę faceta w mundurze. Wpadli na siebie i, rozbawieni, przedstawili wzajemnie. Już wtedy wiedziała, że między nimi zaiskrzyło.

Spotykali się często, głównie po pracy, gdy mieli więcej czasu tylko dla siebie. Romanse w biurze nie przyczyniały się do niczego dobrego, a on był chodzącą maszyną. Żartowano, że rozkazy wykonuje z miejsca. Jak robot, cyborg. A cyborgi nie były wówczas niczym nadzwyczajnym.

- Każdy musi jeść i pić, to normalne - tłumaczył, kiedy leżeli przy sobie w szczerym polu w środku nocy. - A żołnierz powinien być gotowy cały czas, bez wyjątku. Nie wiem czy wiesz, ale krew zawiera parę pożytecznych substancji, dzięki którym jest możliwa dłuższa żywotność. Zamierzamy im wmontowywać specjalne szpikulce, co im to umożliwią.

- Co umożliwią? - spytała zafascynowana.

- Pobieranie krwi.

- Jak wampiry? - podniosła się. - Powiedz więcej.

- Będą mogli wysysać krew z trupów.

Wzdrygnęła się.

- Jak dla mnie to obrzydliwe.

- Może i tak - objął ją ramieniem - ale niektórym umożliwi przetrwanie. A to ważne, tym bardziej na wojnie.

Podjechała taksówka. Nowa - pomyślała - kierowcy też nie znam. I dobrze, poznam, lubię poznawać, świat jest przecież ciekawy.

Zajęła tylną kanapę. Kierowcą okazał się młody chłopak, najwyżej dwudziestoparolatek, z ciemnymi, dbale ułożonymi włosami i sympatyczną, choć jakby trochę przestraszoną miną.

- Do „Ogrodu".

- Proszę - zdawało się, że mruknął, po czym wybrał jakąś opcję w komputerze pokładowym.

Milczał, bał się odezwać. Musiała mu się podobać, bo co chwila, sądząc, że tego nie zauważa, zerkał w lusterko. Celowo, od tak, dla zabawy, podsunęła do góry kremową spódnicę, by mógł ujrzeć jej długie nogi. Przełknął cicho ślinę, prawie się dławiąc, i udawał niewzruszonego.

Długa droga przed nimi, ma czas - pomyślała i wróciła do wspomnień.

- Ale jaki w tym sens? - drążyła temat. - Uważacie, że się odważą.

- Muszą - odpowiedział stanowczo - w innym wypadku zginą.

Też mi perswazja - rzekła w duchu - pij albo giń.

Zbliżył się do niej. Co dalej? - zapytał. Rzucisz mnie?

- Chyba panią zdam - taksówkarz zbudził ją ze snu na jawie - małżonka pana generała, prawda?

- Tak - kiwnęła głową - widzę, że obyty z ciebie facet. Znasz sporo kobiet, co? - mówiła uwodzicielskim głosem.

- Niespecjalnie - uciął i włączył radio. Z głośnika zaczęło płynąć Mozartowskie requiem na znak pamięci o masakrze, która wydarzyła się paręnaście lat w tył. - To było straszne, pamiętam.

Nie odpowiedziała. Ani myśli nadawać o czymś, co jej nie interesuje.

Nałożyła nogę na nogę w nadziei, że zwróci uwagę chłopaka. Ten jednak wciąż pozostawał niewzruszony. Wreszcie, już trochę znudzona, przysunęła się do niego i szepnęła, wskazując zjazd:

- Pojedźmy skrótem.

Nie odważył się zaprotestować. Kierunkowskaz tyknął kilka razy i wóz wtoczył się na leśny trakt, grzęznąc w błocie zmieszanym z igliwiem. Mężczyzna zwolnił, by w nim nie zatonąć i rzucił do klientki:

- Dlaczego akurat tędy?

W jego głosie dało się wyczuć i strach, i fascynację. To dobry znak - stwierdziła - pora przejść do rzeczy.

Przystawiła do niego twarz i powiedziała słodko:

- Straszne nudy w tej robocie, co? Dlatego dobrze od czasu do czasu trafić na kogoś rozrywkowego - poprawiła marynarkę - zgodzisz się ze mną? No, proszę, odpowiedz, że się mylę.

Pokręcił głową. Mówiła dalej:

- Wiesz, ja też mam już tego wszystkiego dosyć - przerwała. - Pewnie nie wiesz, ale kiedyś i ja byłam w wojsku i poznałam nowe technologie. Wszczepili mi nawet coś, co pozwala się zabawić. Chcesz zobaczyć?

Uśmiechnął się delikatnie, nadal się nie odzywając.

- No, chcesz czy nie?

- Chcę - wydusił wreszcie.

- Więc proszę - przybliżała usta do jego szyi, w pewnym momencie przestała. - I co? Rezygnujesz?

- Nie - odpowiedział i rozpiął podszyjny guzik we własnej koszuli.

- Prezencik dla miłego pana - szpila przebiła skórę i wtopiła się tętnicę. Facet podskoczył i chwycił kobietę za szyję. Za późno, czuł, jak uchodzi z niego siła. W końcu, gdy już skończyła, wytłumaczyła:

- Przy okazji wpuściłam w ciebie coś, co może cię osłabić. Ale to niedługo przejdzie, bez paniki - przetarła rękawem usta - jednak nie, nie przejdzie.

Nawet nie wiedział, skąd wziął się w jej ręce kawałek gumy. Zacisnęła mu ją na szyi i zacieśniała coraz bardziej, aż wreszcie wyrzucił z siebie ostatnią cząstkę życia. Na pożegnanie ucałowała go w policzek.

***

W domu czekała na męża z kolacją. Gdy przyszedł, obdarzył ją słodkim spojrzeniem, lecz wiedziała, że nie był to ten sam wzrok, który ją uwiódł. To był wzrok spragnionego żarcia grubaska. Nawet do niej nie podszedł, od razu rzucił się na jadło i, przeżuwając z rozdziawioną gębą, spoglądał kątem oka na telewizor. Możesz włączyć? - spytał niewyraźnie.

- Oczywiście - odpowiedziała usłużnie i podała pilota - pamiętasz, który mamy rok?

- Jasne - odrzekł po chwili - dwa tysiące trzydziesty, a co?

- A nic - odburknęła - ile to lat po ślubie?

- Dwadzieścia pięć... to oczywiste.

Usiadła mu na kolanach, lecz wyglądał na niezainteresowanego jej gierkami. Odepchnął ją.

- Haruję, a tobie nie chce się nawet ruszyć - skarcił i uderzył pięścią w stół. Wyszła ze spuszczoną głową, a on mógł zostać sam na sam z wyżerką. - Lepiej weź się za sprzątanie.

***

Odchyliła okno i zaczerpnęła świeżego powietrza. Jakby wraz z nim naszedł ją pewien pomysł.

Rozchyliła drzwiczki szafy i wyjęła z niej koszulkę polo. Tą samą, w której sypiał mężuś. Rozłożyła ją na desce do prasowania i namoczyła czymś, czego działania do końca jak dotąd nie poznała.

***

Podwójny pogrzeb był szokiem. Tym bardziej, że dziwnym trafem oba kondukty zaszły sobie drogę. Generałowa zmierzyła wzrokiem wysokiego blondyna z naprzeciwka, świadcząc po napisie z szarfy wieńca, brata zmarłego. Obrzuciła go jakimś dziwnym spojrzeniem.

- Może w „Ogrodzie"? - spytała.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""mstronicki""]kiedy pracowali nad systemem żołnierza sprawnego dwadzieścia cztery ha na dobę[/quote]

Ten skrót, choć to w zasadzie nie jest skrót godziny, bo powinno być samo "h", nie pasuje tutaj. Lepiej napisać po prostu "godziny".

[quote=""mstronicki""]Otworzyła drzwi i ruszyła przed siebie, nie zauważając kroczącego dumnie w jej stronę faceta w mundurze.[/quote]

"Facet" jest określeniem potocznym. W zapisie dialogu może aż tak bardzo nie razi, ale w relacji narratora trzecioosobowego nie brzmi to zbyt dobrze. Poza tym w tym przypadku odbiega także stylowo od słownictwa używanego przez narratora(przynajmniej na początku opowiadania.)

[quote=""mstronicki""]Romanse w biurze nie przyczyniały się do niczego dobrego, a on był chodzącą maszyną. Żartowano, że rozkazy wykonuje z miejsca. Jak robot, cyborg.[/quote]

Pogrubione zdanie nie jest potrzebne. Wcześniej informujesz, że bohater był chodzącą maszyną, więc dopowiadanie, że rozkazy wykonywał jak robot nie jest konieczne. Możesz w drugim zdaniu dodać wyrażenie "od zaraz", wtedy może wzmocnić to trochę przekaz, ale to też nie będzie koniecznością.

[quote=""mstronicki""]Zamierzamy im wmontowywać specjalne szpikulce, co im to umożliwią.[/quote]

Lepiej czytałoby się, gdyby zamiast "co" było "które".

[quote=""mstronicki""]- Chyba panią zdam - taksówkarz zbudził ją ze snu na jawie - małżonka pana generała, prawda? [/quote]
Mała literówka <img>


[quote=""mstronicki""]Z głośnika zaczęło płynąć Mozartowskie requiem na znak pamięci o masakrze, która wydarzyła się paręnaście lat w tył[/quote]

Lepsze byłoby raczej "paręnaście lat temu".
- Prezencik dla miłego pana - szpila przebiła skórę i wtopiła się tętnicę.
Zabrakło "w" przed tętnicą <img>

[quote=""mstronicki""]Facet podskoczył i chwycił kobietę za szyję.[/quote]

Chłopak lub mężczyzna.

[quote=""mstronicki""]Wyszła ze spuszczoną głową, a on mógł zostać sam na sam z wyżerką.[/quote]

Podobna uwaga jak ze słowem "facet".

[quote=""mstronicki""]Tą samą, w której sypiał mężuś[/quote]

Nie mogę niestety inaczej tego ująć, to zdrobnienie brzmi fatalnie.

[quote=""mstronicki""]To był wzrok spragnionego żarcia grubaska.[/quote]

To zdanie nie brzmi za dobrze, zarówno przez żarcie, jak i grubaska. Według mnie jest ono zbędne.
Zdecyduj, czy narrator ma być obiektywny, czy też stronniczy, bo w obecnej formie jest podzielony. Na początku wydaje się obiektywny, używa neutralnego słownictwa, natomiast w końcówce wyraźnie trzyma stronę bohaterki, co przejawia się w innym słownictwie, które mnie osobiście w narracji nie odpowiada, choć to też zależy m.in od treści itp.

Zastanawiam się także, dlaczego nadałeś opowiadaniu taki, a nie inny tytuł?

Jeśli zaś chodzi o samą treść; to czy jest to także fragment jakiegoś dłuższego opowiadania? Pytam, bo ja akurat jestem osobą dość konkretną i mam umysł raczej ścisły, dlatego lubię, jeśli powstaje pewien ciąg przyczynowo-skutkowy i wszystko tworzy pewną logiczną całość. Po przeczytaniu Twojego opowiadania odczuwam pewien niedosyt. Brakuje mi trochę szerszego rozwinięcia wątku, ale to moje odczucie, może ktoś będzie miał inne ;)

Pozdrawiam ;)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"