Błogosławieństwo

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Nie wątpił w sens jej słów: „Jesteśmy młodzi, stanowczo za młodzi, to już nie kwestia wieku, a właściwie jego różnicy, to już pobudki o wiele bardziej skomplikowane, pobudki, których nie chcesz zrozumieć”.
Pobudki – z ich powodu każdego dnia ktoś traci życie, do kogoś trafiają tragiczne wieści; ojciec nie dociera na czas domu i minie sporo czasu, nim zrozumie się, że już nigdy w nim nie zagości; syn ginie na cudzej wojnie; dziewczyna trafia w ręce zboczeńców, którzy po wszystkim kończą z kulką w głowie.
Spojrzał prosto w jej oczy, w te niebieskie oczy brunety, te lśniące, wilgotne plamki. W jej beznamiętną twarz, w której pragnął znaleźć zrozumienie. W krwistoczerwone usta, usta istoty pożądliwej, nie przyszłej matki, nie kogoś, w kim miałby się narodzić odwieczny instynkt.
Dlaczego? – zapytał. – Dlaczego uważasz te, jak powiedziałaś, pobudki za zbyt skomplikowane? Myślisz, że nie podołamy wyzwaniu, że ono nas przerośnie? To ono jest sumą, rozumiesz? Mną i tobą zarazem. Może potworem, nie wiem, ale, kto wie, może i wybawieniem. Skąd więc przekonanie, że nie powinno mu się dać szansy?
Wzdrygnęła się.
On nie rozumie – pomyślała – przyszłość dziecka leży w gestii jego rodziców, a kiedy rodzice nie są święci, dziecko również takowym nie będzie.
Odparła, ze wzniesionym wzrokiem, nie potrafiła, lub też nie chciała, postąpić jak on, wpić wzroku w twarzy własnego przeciwieństwa. Przegłosowane – odpowiedziała – to nasze dziecko, ale noszę je w sobie i sama zadecyduję, czy urodzę. I nie nazwij mnie suką bez uczuć, bo dobrze wiesz, że nią nie jestem. To decyzja z odpowiedzialności, nie jesteś w stanie tego w sobie poukładać.
Westchnął, co było jedynie szczytem owej góry lodowej, przekłuwającej jego nadwyrężone sumienie.
Popatrzył na dziewczynę, wydusił cichym głosem – Śmierć bywa błogosławieństwem, ale dopiero wtedy, kiedy się dowiesz, na jaki świat przyszło ci trafić.
Przekleństwo życia z sumieniem wiąże się z odwieczną zagadką – co, lub kto, jest w stanie wyróżnić dobra od zła? Kto, jeżeli nie my sami?
Przestał wierzyć w istnienie jakiejkolwiek wyższej siły, czuł, że nie potrafiłby wyznawać wiary w kogoś i oddawać mu hołdu ze świadomością, że ten ktoś niszczyłby go każdego dnia lub – co gorsza – po prostu na takowe wyniszczanie przyzwalał. Podobnie, zresztą, jak on, zwichrowany Bóg – mężczyzna, który z w miarę spokojnym sercem miał odpowiadać za skazanie kogoś, kto o życiu i o świecie, o tym, co przed nim, nie wie nic.
Często mówi się o ludziach, topiących smutki w alkoholu. Błędne jest stwierdzenie, że wspomniane smutki można czymkolwiek ukatrupić. Otóż, jak widzicie, można je co najwyżej przysłonić.
Dopił wino z butelki, na plecach czuł oddech sumienia.
Nie męcz mnie – szeptał – nie zasłużyłem na to, nie jestem mordercą, jestem pogubionym skurwielem, który nie potrafi zadecydować, co uznać za nie tyle słuszne i właściwe, co uczciwe wobec drugiego człowieka.
Sięgnął po słuchawkę.
Magda? – odezwał się, gdy usłyszał czyjeś chrząknięcie. – Magda, to ty?
Nikt nie odpowiedział.
Magda? Z tej strony Marek, dzwonię, żeby zapytać, co u ciebie – wyjaśnił.
Niespodziewanie ze słuchawki dobiegł ochrypły męski głos. Głos, który jakby skądś znał i który, jak mu się wydawało, powinien źle się kojarzyć. Głos przyszłego, być może niedoszłego, teścia.
Magdy nie ma – odpowiedział – wyszła. Mam jej coś przekazać?
Nie – zastanowił się chwilę, po czym dodał – proszę tylko wspomnieć, że pytałem o nią.
Odłożył słuchawkę, oszołomiony. Znał tego człowieka, a odnosił wrażenie, jakby słyszał go pierwszy raz, jakby jego niski gruby ton był mu zupełnie obcy.
Umówili się w lokalnej kawiarence. Małym sympatycznym lokaliku, przypominającym trochę drobnomieszczańską kwiaciarnię.
Nie wiedząc czemu, wybrali stolik przy oknie. Magda zachowywała się jak należy, zaskakiwał tylko fakt, że nie odezwała się ani słowem od momentu, w którym spotkali się pod jej domem.
Zmieniłaś zdanie? Ano – przypomniał sobie o menu – proszę – podsunął je.
Przyjęła kartę, otworzyła, wbiła wzrok w maleńki druk.
Odpowiedziała, nie zwracając się nawet w jego kierunku – Nie zmieniłam i nie zmienię, mówiłam ci przecież, że to ostateczna decyzja. Zdecydowałam i nie zamierzam wywoływać chaosu, nie chcę tego dziecka i byłabym szczęśliwa, gdybyś czuł to samo.
Opuścił głowę, strapiony. Tym razem w jej słodkim głosie zabrzmiała cząstka nie uciążliwej panny ze zmyślonymi zasadami, lecz przekonanie pozbawione jakiegokolwiek fałszu czy uprzedzeń.
Do stolika podeszła kelnerka.
Co podać? – zapytała, otworzywszy notes. – Dwie kawy, dobrze. Może coś do jedzenia? Nie? W porządku, gdyby zmienili państwo jednak zdanie, proszę mnie przywołać.
Odeszła. Marek uśmiechnął się w stronę Magdy – Widzisz? Gdyby zmienili państwo zdanie…
Wzruszyła ramionami – Jeżeli byłabym pewna, że jesteśmy w stanie zapewnić dziecku właściwe warunki, to pewnie bym się zgodziła, ale teraz – rozłożyła ręce – przykro mi.
Po kolejnej bezwartościowej rozmowie załamał się kompletnie, rozpił do reszty. Pił bez przerwy, bez opamiętania, bez jakiejkolwiek świadomości o nadchodzącej przegranej.
Kiedy odkrył, że opróżnił ostatnią z butelek mocnego trunku, zanurzył się w myślach – A jeśli dzieci – to i dorośli – są zesłanymi z góry, szukającymi ideału aniołami?
Z przedpokoju dobiegł dzwonek telefonu, dzwoniła Magda. Stać ją było na parę, w jego mniemaniu nonsensownych, pytań. A kiedy wyznał, że nie potrafi się pozbierać, zaśmiała się cicho. Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz – powiedziała. – Zapomnij, to nie człowiek, to jakiś nierozumny zarodek.
Nie pojmowała: On, mężczyzna z krwi i kości, i – co ważniejsze – z nie wyboru, zmuszony płytkością przytaknąć tej najpiękniej obdarowanej, by ustąpić, by nie zmącić czegoś, co stawało się powoli jego klęską.
W pamięć zapadły mu ostatnie jej słowa – Zrozumiemy się jutro.
Jutro: dobrze, gdy go wyczekujemy i dobrze jest również wtedy, kiedy wolelibyśmy pozostać przy tym, co dzisiaj. Gorzej jednak, o wiele gorzej, paskudniej, dramatyczniej, móc żyć i nie umieć się cofnąć choćby i w podświadomości, którą potrafimy zakłamać własnymi niewiele znaczącymi siłami.
I na nic zdały się prywatne zapewnienia, biegnące z ust ku sercu – Nigdy nie chciałeś rodziny, pamiętasz? Powtarzałeś to od zawsze, odkąd urodziłeś się po raz drugi.
Powtarzał to sam sobie, sądząc, że w ten sposób nauczy się zapomnieć.
Tej ostatniej nocy nie grzeszności, a w owe przewinienie, w owy grzech twierdził, że się wkupił, miał piękny sen – zaludnione od ludzi różnych ras ulice jakby się śmiały, szczęśliwe. Tak, po prostu szczęśliwe, przeżywające ten cudny czas, urokliwy z samej swej prostoty.
Lecz parę sekund później wszyscy i wszystko zniknęło, i zrodził się opuszczony raj. Podobnie jak to dziecko, które nigdy miało nie poznać rodziców za sprawą białych poronnych tabletek.
A to, co nastąpiło później, niestety nie było już ani gramem snu – rozmowa z lekarzem odbierającym poród, zapewnienia, że ludzi tykają większe tragedie, ckliwe, aczkolwiek szczere słowa, nie mogące już nic zmienić.
Takie piekło – zakończył medyk.
Piekło, które musimy przejść z podniesionym czołem – odrzekł Marek, przyglądając się upośledzonemu potomnemu.
I nawet w rok po niechcianym błogosławieństwie, patrzył z tęsknotą za światem sprzed paru milionów chwil. Za tą wesołą dziewczyną, którą poznał u przyjaciela i na którą natknął się przypadkiem kilka dni potem. Za dzieckiem, którego pragnął i jednocześnie nie obdarowywał żadnym z uczuć, kompletnie pogubiony. I nawet rok po, widząc, jak kapłan kreśli w powietrzu znak krzyża nad jego synem, nie potrafił pogodzić się z myślą, że już nigdy ani on, ani dziewczyna, nie powrócą do dawnych nieskazitelnych dusz. Że już nie będą obserwowali świata przez pryzmat cudnej młodości.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""mstronicki""]Nie wątpił w sens jej słów: „Jesteśmy młodzi, stanowczo za młodzi, to już nie kwestia wieku, a właściwie jego różnicy, to już pobudki o wiele bardziej skomplikowane, pobudki, których nie chcesz zrozumieć”.[/quote]

Według mnie zbędne powtórzenie.
Zastanowiłabym się jeszcze nad początkiem "Jesteśmy młodzi, stanowczo za młodzi" - może wystarczy tylko "Jesteśmy stanowczo za młodzi"?

[quote=""mstronicki""]Spojrzał prosto w jej oczy, w te niebieskie oczy brunety, te lśniące, wilgotne plamki. W jej beznamiętną twarz, w której pragnął znaleźć zrozumienie. W krwistoczerwone usta, usta istoty pożądliwej, nie przyszłej matki, nie kogoś, w kim miałby się narodzić odwieczny instynkt. [/quote]

Ten fragment mnie znużył. Jego konstrukcja i powtórzenia sprawiają dla mnie wrażenie pewnej wyliczanki. Zastanowiłabym się nad usunięciem drugich oczu i ust. Można w pierwszym zdaniu zostawić niebieskie i dołączyć do nich wilgotne plamki, usuwając powtórzenie i lśniące. Spróbowałabym także połączyć pierwsze zdanie z drugim. Natomiast co do drugich ust, to według mnie są całkowicie zbędne.

[quote=""mstronicki""]Dlaczego? – zapytał. – Dlaczego uważasz te, jak powiedziałaś, pobudki za zbyt skomplikowane? Myślisz, że nie podołamy wyzwaniu, że ono nas przerośnie?[/quote]

Wiadomo, że druga część zdania odnosi się do wyzwania, więc usunęłabym z tego miejsca podkreślony zaimek, tym bardziej, że za chwilę go powtarzasz.

[quote=""mstronicki""]Skąd więc przekonanie, że nie powinno mu się dać szansy?[/quote]

To zdanie, mnie przynajmniej, lepiej czyta się, gdy występuje tam czasownik "otrzymać" zamiast "dać".

[quote=""mstronicki""]On nie rozumie – pomyślała – przyszłość dziecka leży w gestii jego rodziców, a kiedy rodzice nie są święci, dziecko również takowym nie będzie. [/quote]

Dla uniknięcie powtórzenia zamieniłabym podkreślonych rodziców na "oni".

[quote=""mstronicki""]Odparła, ze wzniesionym wzrokiem, nie potrafiła, lub też nie chciała, postąpić jak on, wpić wzroku w twarzy własnego przeciwieństwa.[/quote]

Wpijamy paznokcie, zęby lub palce, natomiast wzrok można wbić w kogo co, więc w twarz.

[quote=""mstronicki""]Błędne jest stwierdzenie, że wspomniane smutki można czymkolwiek ukatrupić. Otóż, jak widzicie, można je co najwyżej przysłonić.[/quote]

Unikaj takich zwrotów jak ten pogrubiony, ponieważ nie są one czytelnikowi potrzebne, a raczej trochę irytują. Czytelnik widzi, czyta, wnioskuje, nie musisz mu w taki sposób podpowiadać ;) Chyba, że bohater prowadzi pewien swoisty dialog z czytelnikiem, ale to już co innego.
Spróbowałabym także zrobić coś z pierwszym "może", aby uniknąć powtórzenia.

[quote=""mstronicki""]Nie męcz mnie – szeptał – nie zasłużyłem na to, nie jestem mordercą, jestem pogubionym skurwielem, który nie potrafi zadecydować, co uznać za nie tyle słuszne i właściwe, co uczciwe wobec drugiego człowieka. [/quote]

Może zamiast drugiego "jestem" wstawić "a jedynie" lub "tylko"?

[quote=""mstronicki""]Magda? – odezwał się, gdy usłyszał czyjeś chrząknięcie. – Magda, to ty?
Nikt nie odpowiedział.
Magda? Z tej strony Marek, dzwonię, żeby zapytać, co u ciebie – wyjaśnił.[/quote]

Dwie podkreślone Magdy chyba można usunąć.

[quote=""mstronicki""]Niespodziewanie ze słuchawki dobiegł ochrypły męski głos. Głos, który jakby skądś znał i który, jak mu się wydawało, powinien źle się kojarzyć. Głos przyszłego, być może niedoszłego, teścia. [/quote]

Trochę dużo tych głosów w tym fragmencie. Drugi można spokojnie usunąć i połączyć dwa zdania przez "który".

[quote=""mstronicki""]Odpowiedziała, nie zwracając się nawet w jego kierunku – Nie zmieniłam i nie zmienię, mówiłam ci przecież, że to ostateczna decyzja. Zdecydowałam i nie zamierzam wywoływać chaosu, nie chcę tego dziecka i byłabym szczęśliwa, gdybyś czuł to samo. [/quote]

Czytam bez podkreślonego.

[quote=""mstronicki""]Nie pojmowała: On, mężczyzna z krwi i kości, i – co ważniejsze – z nie wyboru, zmuszony płytkością przytaknąć tej najpiękniej obdarowanej, by ustąpić, by nie zmącić czegoś, co stawało się powoli jego klęską. [/quote]

Przestawiłabym słowa na "nie z wyboru".


Tylko od nas zależy czy pogodzimy się z obecną sytuacją. Kiedyś trzeba dorosnąć, podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje. Nie można cały czas obserwować "świata przez pryzmat cudnej młodości", a raczej nie młodości, lecz pewnej niedojrzałości, bo młodym można być zawsze. Peel zamiast tęsknić za przeszłością powinien skupić się na przyszłości, inaczej będzie żałował coraz bardziej. Błogosławieństwo - czy takim będzie, to zależy tylko od nas.

Pozdrawiam ;)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"