Kronikarz pana młodego

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Zabłysły mi oczy. A co, jeśli kłamał? – zapytałem w duchu, czując nadciągającą falę frustracji. Gorycz, którą Jarek wlał we mnie osobiście, była przy niej niczym.
Co do Jarka: zawsze mnóstwo obiecuje. Nie potrafię zapomnieć, jak przysiągł kiedyś swojej dziewczynie, niejakiej Ewie, konwój mercedesów na ich weselu. A jeżeli nie mercedesy – powiedział – to karoce. Dobrze?
Momentalnie wezbrała w niej radość, wkrótce przelała się i dziewczyna wpadła mu w objęcia. Tak! – krzyczała. – Mercedesy albo karoce!
Obyło się bez samochodów. Jarek uznał, że odległość między kościołem a domem weselnym jest nieznacząca i obecność aut nie jest konieczna. A konie? Kto myślałby o koniach, kiedy samochody uznaje za niepotrzebne?
Ewa udawała zadowoloną; wiernie strzegła męża przy stoliku, ubrana w białą, zwężoną u dołu suknię. Wyglądała w niej doprawdy uroczo, ta śliczna, błękitnooka blondynka. Przez chwilę pomyślałem nawet, że szkoda, iż jest już zajęta. „Wielka szkoda” – rzekłem w duchu, po czym skwitowałem: - „Ważne, że nie zmarnuje sobie życia”. Ale co z Jarkiem?
Jarek od początku wydawał się dziwny. Krążył dookoła małżonki jak zaślepiony i nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie raczył na nią choćby od czasu do czasu spojrzeć. Po prostu przesuwał się wokoło wielkimi krokami.
- Co jest? – zapytałem z uśmiechem. – Pilnujesz jej cnoty, czy co?
- Nie rozumiem – odparł. Chyba faktycznie nie rozumiał. I nic w tym nadzwyczajnego, przecież zbudziłem go ze snu na jawie. – Pytam, czy pilnujesz cnoty Ewy, bo łazisz dookoła niej jak strażnik.
- Ach, tak… - westchnął. – No trzeba, co nie?
Pokiwałem głową. Pewnie tak – odpowiedziałem – ale daj jej trochę wolności, niech się zabawi, przecież nie musi iść do łóżka z każdym napotkanym facetem.
Delikatnie wzniósł wzrok i zmierzył wzrokiem grupkę weselników, wciąż wyczekujących pod drzwiami. Najwyraźniej nie zamierzali wejść, pewno byli zbyt zajęci rozmową, by przekroczyć próg, otrzeźwieć i wrzasnąć sobie w twarz: „To czyjś ślub!”.
Zabawa cichła. Ewa wraz z Jarkiem popijali wino w samotności, dzieciaki biegały po sali, a ich rodzice żartowali przy stolikach. Zabawnie wyglądały te pokrzywione, podpite twarze.
- A które dziecko by się nie cieszyło? – zapytał któryś z wujków, głośno rechocząc. – Ja bym się cieszył, jakbym był dzieckiem.
Kawałek dalej, w kącie, teściowa panny młodej drżącymi dłońmi wykręcała czyjś numer na okrągłej tarczy. Była podenerwowała, mówiła łamiącym się głosem: - Tak? Jasne, jasne, nie ma sprawy. Ale powiedz, Mirek, mógłbyś podjechać po dziewiątej?
„Po dziewiątej” – spytałem w myślach. – „Nie za wcześnie? Przecież już siódma…”
Kobieta odłożyła słuchawkę, rękawem przetarła błyszczącą od potu twarz. Aj – westchnęła z boleścią – ale ten czas leci.
Minęła mnie w milczeniu. O dziwo nie zwróciła nawet uwagi na kamerę. Choć nie! – przyśpieszyła na jej widok. Tak, na pewno przyśpieszyła, przewinę i zobaczycie. Widzicie? Tak, to ona, idzie w moją stronę, zaraz przejdzie, przeszła…
Rozległ się głośny śpiew i do sali wparował Robert. I jak, chłopaczki?! – krzyczał na cały głos. – Ano, przepraszam, chłopaczki i dziewczynki!
Pogłaskał przechodzące nieopodal dzieci, po czym przysiadł się do pierwszego lepszego stolika, rozłączając miejscowe papużki nierozłączki: wujostwo pana młodego. Wujek burknął z nieskrywanym oburzeniem, ciocia spuściła wzrok i zabrała się za pałaszowanie gołąbków. Widzicie – mówiła do siedzących naprzeciwko koleżanek – Ewa zawsze mówiła, że bardzo kocha Jarka…
Kobiecinki wzdrygnęły się. To widać – odpowiedziały jednogłośnie, jakby oburzone wątpliwym tonem ciotki. – Przecie, patrz zresztą, ściskają się jak gołąbeczki.
„Ano, gołąbeczki!” – powiedziała ciocia w duchu, wracając do jedzenia. Wpychała do ust olbrzymie, misternie zwijane kęsy. – „Miłość, miłość, wszystko się kończy, babulki”.
Robert przystanął tuż obok mnie.
- I jak? – zapytał. – Dużo przez to – pokazał wizjer – widać?
Skinąłem głową. Dużo – odrzekłem. – Chcesz popatrzeć?
Ucieszył się: - Jasne, nie bój się, nic nie zepsuję. – Przejął ciężki sprzęt, ułożył na ramieniu i powiódł po weselnikach. – Patrz – powiedział – wujciu Bryła coś taki spięty, co nie? Pewnie go ciotka opieprzyła, jak zwykle.
Wujciu Bryła – jak mogłem zapomnieć?! Wujciu Bryła był rodzinną legendą; niespełnionym pisarzem z pociągami alkoholowymi. A jego żona, nazywaliśmy ją Józką, potrafiła zatruwać jego otępiały wódką umysł bez najkrótszej choćby przerwy. Robiła to z gracją godną francuskiej księżniczki.
- Antku – mówiła słodkim głosem – może zechciałbyś poczęstować mnie czerwonym winem?
Bym nie zapomniał: słowo „wino” często zastępowała słowem jej zdaniem konkretniejszym; „trunkiem”, „alkoholem”, „mocnym płynem”. W ten prosty sposób przypadkiem rozbawiała pozostałych, by później spoglądać na nich spode łba w milczeniu. Ale nie rozbawiały wyssane z palca złożenia, lecz sztuczny ton księżnej tej prowincjonalnej księgowej.
- Nauka – powtarzała – nigdy nie była mi obca. Jeszcze jak byłem młoda, to ślęczałam nad książkami godzinami. Lubiłam się uczyć języków, na przykład, bo mi to szybko przychodziło. Tak samo jak z prowadzeniem samochodu – wychwalała swoje umiejętności. – Kiedy Antek kupił mi samochód…
…omal go nie roztrzaskałam – dokończyłem pod nosem. Wszyscy znali tę historię, lecz ona, zapatrzona w siebie „miłośniczka nauki” nie była w stanie tego faktu pojąć, wbić do głowy i w spokoju przyznać: „Oni wiedzą”.
Wskazówki zegara ciągnęły się, podtrute przetrawionym alkoholem. Nawet panna młoda nie była w stanie pobudzić ich swymi zgrabnymi nogami, wystającymi teraz bez jej wiedzy spod stołu. I trudno się im dziwić – nawet dla mnie nie stanowiły już nic ciekawego.
Czułem opadające powieki, zmęczone dźwiganiem barki odmawiały posłuszeństwa. „Czas odpocząć, ile jeszcze wytrzymam?”.
Robert przysnął w kuchni, a opiekowała się nim Mariola, wpatrzona weń jak w obrazek. „To dobry czas” – pomyślałem – „przynajmniej czegoś się o sobie dowiedzą”.
Po drugiej młodzi zniknęli. O ich dawnej obecności przypominał jedynie welon, pozostawiony przez świeżo upieczoną żonę. Był czymś wspaniałym na tym tandetnym, peerelowskim blacie zastawionym kiczowatymi ozdóbkami, wymyślnymi potrawami i gasnącymi świeczkami.
„Jeśli go nie okłamała” – zastanawiałem się – „to teraz świetnie się bawią. A jeśli oszukała, od razu Jarek będzie wiedział, że dopuściła się przedmałżeńskiego kłamstwa. Podobnie jak przedmałżeńskiej miłości. To się czuje”.
Wygiąłem wargi w lekkim uśmiechu. Tak – wydusiłem na samą myśl o dziewczynie – on już wie.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

[quote=""mstronicki""]Kawałek dalej, w kącie,[/quote]Kawałki zostaw dla tortu.
Mam wrażenie, że opis wesela i weselników miał być sarkastyczny, więc chciałabym czytać więcej takich zgrabnych , dowcipnych fragmentów:
Nawet panna młoda nie była w stanie pobudzić ich swymi zgrabnymi nogami, wystającymi teraz bez jej wiedzy spod stołu.
Wpychała do ust olbrzymie, misternie zwijane kęsy.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Dziękuję, Emde, za opinię. I o to głównie w tekście chodziło.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Michael
Posty: 2217
Rejestracja: śr 21 paź, 2009
Lokalizacja: Ex universo

Post autor: Michael »

Pochłonąłem Twojego "Kronikarza". Smakowało.

Pozdrawiam

Michael
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Michael, łącznie zmieniany 1 raz.
"Człowiek staje się tym, o czym myśli."
Morris E. Goodman w: "Sekret" (do obejrzenia w cda)
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Cześć, Michael! Wspaniale, że Ci się "Kronikarz..." spodobał, ale mimo wszystko chciałbym wrzucić go jeszcze raz do Worda i nieco się trochę nim posilić - a tu i ówdzie coś dodać, tu usunąć.

Dobrej nocy!
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Michael
Posty: 2217
Rejestracja: śr 21 paź, 2009
Lokalizacja: Ex universo

Post autor: Michael »

Cześć, Mark! W takim razie smacznego. Ale korygować tekst możesz i w Ogrodzie, korzystając z opcji "edytuj" w prawym górnym rogu.

Dobrego popołudnia i wieczoru!

Pozdrawiam

Michael
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Michael, łącznie zmieniany 1 raz.
"Człowiek staje się tym, o czym myśli."
Morris E. Goodman w: "Sekret" (do obejrzenia w cda)
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Michael, gdy zajdą jakieś zmiany, zobaczysz je tutaj.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.