worek ogródkowy

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

„Jak długo można rozwieszać pranie?” – zastanawiała się obserwując gosposię krzątającą się z koszem pełnym czystych ubrań. Mogłyby wyschnąć w niewiarygodnie szybkim tempie w domowej suszarni, jednak kobieta stale upierała się, że sznury na świeżym powietrzu są lepsze. Przecie odganiają złe duchy! A w tym pięknym pałacu – jak nazywała siedzibę Błędów zupełnie do niczego nie podobną – aż roiło się od złych duchów. Ślady widziała na kołnierzach koszul i czuła pakując majtki do pralki. Była pewna, że pracuje w grocie demonów, które wkrótce również ją zbałamucą.

- Odejdź, sama to zrobię. – Błądkowa złapała za brzeg kosza, ale gosposia zmrużyła oczy i podejrzliwie przyglądała się szefowej. Tu musiał być jakiś haczyk. Absolutnie tkwił w czymś, czego ona jeszcze nie dostrzegła. W końcu mówiła jej o tym intuicja – ten szybki, kobiecy skok interpretacyjny, w który rzadko kto wierzy.
- Pani niech sobie odpocznie [jeszcze jakby miała po czym!], bo wieczorem pan Błąd wróci. Trzeba mieć siły, trzeba mieć wiele sił, żeby odwzajemnić mu czyste spojrzenie.
Ona jednak nie słuchała, wyrwała kosz i podeszła do sznurów. Wiedziała, że jest obserwowana, więc z miną profesjonalisty strzepnęła koszulę męża. Powiesić. Jak? Gdzie są klamerki? Czyjeś palce zastukały w łopatkę. Oczywiście, gosposia przyszła z pomocą, a raczej ze zdradliwą pomocą. Chciała się jeszcze napatrzeć na męczarnie swojej pani, gdyby nie podała jej klamerek, cała zabawa byłaby już zakończona. „A mówią, że trudno w dzisiejszych czasach o dobrą służbę” – Błądkowa w pełni skupiona na niezidentyfikowanej skarpetce, nie zwróciła nawet uwagi na krzywy uśmieszek gosposi.
Poznała już odpowiedź na pytanie – dwadzieścia dwie minuty i siedemnaście sekund. W jakim tempie zrobiłby to szofer, a w jakim prawdziwa matrona? Rzymscy niewolnicy pewnie byli w tej kwestii mistrzami, a pranie schło im po upływie kwadransa. Zawieszali, ściągali, zawieszali, ściągali… i tak w kółko. „Boże! Jakie oni musieli mieć sprawne ręce! A palce? Najwyższe połączenie mózg-ciało. Impuls tylko zrodził się w czaszce, palce już zgrabnie się poruszały.” Ogarnęła ją rozkosz, jaką musiały przeżywać starożytne kobiety. Umysł wyprodukował rozkaz: znaleźć odpowiednią osobę albo nawet tego męża, żeby całymi dniami wieszać pranie. Niech robi to na jej oczach, skąpa perwersja wzmaga apetyt. Potem może robić z nią, co chce. Będzie jego ladacznicą.
Stop!
Weźmy przykład z mężczyzn, nie można robić dwóch rzeczy na raz. Pranie – powieszone, ale czy tak jak powinno? Rozciągnięte falowało już na delikatnym wietrzyku. Rozciągnięte idealnie, zero zagniotek, klamerki kradły tylko skąpy fragment materiału. Błądkowa znierpliwiona swoją niewiedzą ściągnęła wszystko.

- Jeszcze raz – głęboki wdech.

Jako pierwsza wpadła jej do ręki czarna skarpetka – prawdopodobnie ta sama, która i przedtem wysunęła się na prowadzenie. Musiała być mężowa, skoro miała aspiracje bycia zawsze pierwszą. Następnie wygrzebała swoją kolanówkę, na której prężyły się odcienie tęczy. Bluzka, bluza, rozciągnięty sweter, kocyk i prześcieradło – prawdziwa mozaika kolorów i wielkości. Spodobała jej się ta estetyczna zabawa. Teraz mogła sobie pozwolić na bycie demiurgiem. „To chyba ta współczesna sztuka, dajesz koncepcje i masz dzieło. Szybko, prosto i przyjemnie. Proces twórczy nie różni się wcale od gotowania przy użyciu kuchenki mikrofalowej, wystarczy dorzucić swoje pięć groszy, czy tam szczyptę soli.” Co powiedziałby na takie cudo Czerwony Kapturek? Pewnie nie zboczyłaby ze ścieżki i nieomal stłukła swoją buteleczkę. W ogóle nie wyruszałaby w żadną trasę, bo matka nie mogła by ją wyrwać z twórczego szału. Mógłby powstać zupełnie inny pożądliwy wilk. Wilk, który pożądał Czerwonego Kapturka, wyszedłby z jej dzieła i szponami złapał jeszcze nie w pełni uformowaną pierś.
- Może skoczymy, bejbe, na winko? Pewnie masz jeszcze gdzieś buteleczkę babuni.
- Aaaleeeeż wiiiilkuuuu – Czerwony Kapturek miał straszną przypadłość przeciągania samogłosek – przeeecieeeż niee maam ooosieemnaaastkiii.
- Nic nie szkodzi, idziemy w krzaki.
Trzeba by się jednak zastanowić, przy takim zbiegu okoliczności, jak wykończyć wilka i jak sprawić, by znów stała się to bajka feministyczna. Czerwony Kapturek musi jakimś cudem nawrzucać mu kamieni do żołądka – symbolu bezpłodności – żeby mógł z tego powodu wykitować.
„Czerwony Kapturek był cwany i miał myśliwego [pewnie przyszły kochanek, choć niektórzy twierdzą, że to ojciec – ojciec? – no pięknie, kompleks Elektry na całego], a ja mam szofera.”
- Alan! – krzyknęła przypinając ostatnią klamerkę. – Alan! Aaaalan!
Mężczyzna obserwował ją zza drzewa, ale dla niepoznaki nie odezwał się za pierwszym razem. Przybiegł dopiero po chwili, udając zziajanego, choć to nie było specjalne trudne po wyobrażeniach, jakie znów snuł.
- Dzwoń do Błęda. Niech przywiezie brudne ubrania kolegów i kochanek, a nawet kochanków kochanek. Chcę tu mieć dzisiaj armagedon brudów. A potem jedź z Zosią kupić dwie pralki i dużo proszków.
Zostawiła osłupiałego szofera, mknąc jak na skrzydłach do swojego apartamentu. Musiała się napić, żeby wytrzymać jeszcze te kilka godzin potęgowania pożądania. Czas na orgię!
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Jolanta Kowalczyk
Posty: 2823
Rejestracja: śr 17 wrz, 2008
Kontakt:

Post autor: Jolanta Kowalczyk »

[quote=""anima""]aż roiło się od złych duchów. Ślady widziała na kołnierzach koszul i czuła pakując majtki do pralki. Była pewna, że pracuje w grocie demonów, które wkrótce również ją zbałamucą.[/quote]
A niech mnie bałamucą te nicponie za każdym razem, gdy wrzucam im swoje brudy do groty!
[quote=""anima""]bo wieczorem pan Błąd wróci. Trzeba mieć siły, trzeba mieć wiele sił, żeby odwzajemnić mu czyste spojrzenie. [/quote]
Bardzo podoba mi sie to "czyste spojrzenie" :milczy:

Trochę wybija mnie z rytmu czytania wtrącenie bajki o Czerwonym Kapturku według koncepcji E. Fromma, ale jak ma być armagedon brudów, to trzeba iść na całość... :radocha: Ech, żyć nie umierać:
[quote=""anima""]Musiała się napić, żeby wytrzymać jeszcze te kilka godzin potęgowania pożądania. Czas na orgię![/quote]

Pozdrawiam

Jola

P.S. No nie! Znów wyprałam mężowi wszystkie kieszenie i teraz jest kompletnie spłukany :smutas:
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jolanta Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Hahaha... bardzo dziękuję za taki fajny komentarz <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Hekate
Posty: 229
Rejestracja: czw 02 paź, 2008
Lokalizacja: z cyrku

Post autor: Hekate »

.
anima,

jaka fajna konkluzja tej Błędowej wyszła...no jak prać brudy , to wszystkie... <img>
haha życie i excesy ludzi (naszych bliskich) to też nie zła sztuka współczesna-konceptualna heheh

aa tam z tym kapturkiem to mogło być jeszcze inaczej...

Błędowa-> ostra kobita...nie zastanawiając się nad tymi zagmatwanymi niskimi postępowaniami człowieka...przerobiła to wszystko na jakiś rodzaj piękna..
(estetyki-> ale sam proces przetworzenia-to piękno !!!!_)
a co....kurcze...jak tu w takim popapranym Babilonie inaczej zostać w równowadze...tylko tak przetwarzając...


Jolu- ale ładny obrazek...co to , kto to namalował?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Hekate, łącznie zmieniany 1 raz.
" Postaraj się nie mieć zbyt wielu nadziei i obaw - gdyż podsycają one tylko mentalną paplaninę."
Anonymous

Post autor: Anonymous »

[quote=""anima""]Musiała się napić, żeby wytrzymać jeszcze te kilka godzin potęgowania pożądania. Czas na orgię![/quote]

najpierw obowiązek :-D cóż, słowo pogrubione troche nie leży - nomen omen - <img>

tym bardziej, że dobrej prozie rymów nie potrzeba - moze narastającego?
albo cos wymyśl

a teraz to juz tylko będe się śmiać - orgiastycznie

rewelacja jak dla mnie - chyba zrobię pranieeeeeeeee

[size=99px][ Dodano: 2008-11-27, 20:38 ][/size]
anima, troche mi to zdjęcie przeszkadza, czuję sie jak bym była oko w oko z Heleną Bohnam Carter ??? jak to jest?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Ona przypomina mi moją Pannę B., ale to już inna seria opowiadań. Z dym buchającym w twarz papierosem, tylko się gapiąc, może człowieka przyprawić o dreszcz.

Nad wytłuszczonym słowem pomyślę.
Dziękuję :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.