ARTYSTA - ZBLAZOWANIEC
Moderator: Tomasz Kowalczyk
W rozgrywce prowadzonej obecnie, artysta awansował do roli jej nieistotnego pionka i jest elementem dwuznacznej gry o swoje ponure przetrwanie. Jeżeli jego fabularne brykiety nadają się do publikacji, można na nim zarobić. Jeżeli nie, opowiada mu się banialuki o wolnym rynku kultury.
Ich niedoskonały, zgrzebny, fabularny tok i nastrojowy szlif jest ceną, jaką ponosi za utrzymanie się na poetyckiej lub prozatorskiej powierzchni. Podatkiem od zubożenia. Skory do przebywania w ułatwionym otoczeniu, jest w nim zagubiony, a jego przemyślenia - śmieszą, gdyż znajduje się pod paraliżującą presją kryteriów narzuconych mu przez popyt, popyt zaś określa mu ich rozmiar i sens.
Jego spostrzeżenia są drobiazgowo nijakie, a wnioski - lekkostrawne, bezpłciowe i zgodne z przepisami; widząc nieznany i groźny świat, patrzy na niego z ironicznym lekceważeniem, z wyniosłej i komfortowej pozycji człowieka zblazowanego. Po trochu ubolewa nad swoją filozoficzną przewrotką, lecz, z mężnym uporem, cierpi na irytujący i postępujący zanik poczucia proporcji; taktu wobec innych i dystansu do siebie.
Uporządkowany i szczęśliwy bez powodu, zahacza sobą o tereny gładkie, wyżwirowane asfaltem, pięciogwiazdkowe, przejezdne i uregulowane, a jego spostrzeżenia są wprost proporcjonalne do nadkwasoty jego wyobraźni. Sprawia wrażenie astmatyka o żelaznych płucach. Wyczynowca mimo woli. Decyduje się na marszrutę po swoim i cudzym życiu - drogą poprawną, wytyczoną przez bezpieczne, dozwolone, bezkolizyjne sznurki dawno już przetartych, lecz dla niego nowatorskich szlaków.
W odkryciach swoich trzyma się wrażeń przedestylowanych przez rozmaite Podręczniki Życia Przyjemnego, doznań utartych, sprawdzonych i rutynowych, takich, jakie może zobaczyć na grupowej wycieczce, do muzeum, na łono plastikowej przyrody, czy z okna swojego bezołowiowego samochodu.
Pamięć wydarzeń teraźniejszych, pomnożona o pamięć wydarzeń minionych, nie jest to tak zwane jego środowisko naturalne, gdyż jego środowiskiem naturalnym jest - kontemplacyjne dno. Nad uciążliwe zmagania z naturą, przedkłada wygodną, luksusową, szablonową włóczęgę standardowego oryginała.
Ich niedoskonały, zgrzebny, fabularny tok i nastrojowy szlif jest ceną, jaką ponosi za utrzymanie się na poetyckiej lub prozatorskiej powierzchni. Podatkiem od zubożenia. Skory do przebywania w ułatwionym otoczeniu, jest w nim zagubiony, a jego przemyślenia - śmieszą, gdyż znajduje się pod paraliżującą presją kryteriów narzuconych mu przez popyt, popyt zaś określa mu ich rozmiar i sens.
Jego spostrzeżenia są drobiazgowo nijakie, a wnioski - lekkostrawne, bezpłciowe i zgodne z przepisami; widząc nieznany i groźny świat, patrzy na niego z ironicznym lekceważeniem, z wyniosłej i komfortowej pozycji człowieka zblazowanego. Po trochu ubolewa nad swoją filozoficzną przewrotką, lecz, z mężnym uporem, cierpi na irytujący i postępujący zanik poczucia proporcji; taktu wobec innych i dystansu do siebie.
Uporządkowany i szczęśliwy bez powodu, zahacza sobą o tereny gładkie, wyżwirowane asfaltem, pięciogwiazdkowe, przejezdne i uregulowane, a jego spostrzeżenia są wprost proporcjonalne do nadkwasoty jego wyobraźni. Sprawia wrażenie astmatyka o żelaznych płucach. Wyczynowca mimo woli. Decyduje się na marszrutę po swoim i cudzym życiu - drogą poprawną, wytyczoną przez bezpieczne, dozwolone, bezkolizyjne sznurki dawno już przetartych, lecz dla niego nowatorskich szlaków.
W odkryciach swoich trzyma się wrażeń przedestylowanych przez rozmaite Podręczniki Życia Przyjemnego, doznań utartych, sprawdzonych i rutynowych, takich, jakie może zobaczyć na grupowej wycieczce, do muzeum, na łono plastikowej przyrody, czy z okna swojego bezołowiowego samochodu.
Pamięć wydarzeń teraźniejszych, pomnożona o pamięć wydarzeń minionych, nie jest to tak zwane jego środowisko naturalne, gdyż jego środowiskiem naturalnym jest - kontemplacyjne dno. Nad uciążliwe zmagania z naturą, przedkłada wygodną, luksusową, szablonową włóczęgę standardowego oryginała.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
A. Bierce
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Zgorzkniałą ironię w tym odczytuje. Jednak, jeśli przekornie do Twoich stwierdzeń, znajdzie się ktoś (a są tacy) kto zejdzie z asfaltu, wyjdzie z pięciogwiazdkowego dobytku i zanurzy się w szutrowe aleje, dojdzie do slamsów i z puszki zje coś, co miejscowi obiadem zowią, niewiele to da. Bo albo to opisze (forma nieistotna) językiem pełnym niestrawności (czyt: wulgaryzmami), albo, co częstsze, braknie mu talentu do napisania czegokolwiek mądrego.
Współczesna poezja, odsądzając od czci i wiary starych mistrzów, tworząc multiplikacje różnych nowych wzorców, stylów itp, lawirując, lub przekraczając granice dobrego smaku (cokolwiek by to nie znaczyło), miała się zbliżyć do prawdy.
Obserwuje to "zbliżanie" i jakoś widać, że nadal w "opłotkach" tkwi. Choć za pomocą języka i środków przekazu już przez siebie wykreowanych. A przecież już turpizm miał być tą prawdą niedozwoloną, kolizyjną, nieprzetartą itd, itd.
Pozdrawiam.
Współczesna poezja, odsądzając od czci i wiary starych mistrzów, tworząc multiplikacje różnych nowych wzorców, stylów itp, lawirując, lub przekraczając granice dobrego smaku (cokolwiek by to nie znaczyło), miała się zbliżyć do prawdy.
Obserwuje to "zbliżanie" i jakoś widać, że nadal w "opłotkach" tkwi. Choć za pomocą języka i środków przekazu już przez siebie wykreowanych. A przecież już turpizm miał być tą prawdą niedozwoloną, kolizyjną, nieprzetartą itd, itd.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/