Helena Janeczek "Jaskółki z Monte Cassino"

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Czy historia to rozdział zamknięty? Czy należałoby umieścić ją w przezroczystej szkatule i zalać formaliną? W jakim stopniu oddziałuje na współczesnego człowieka, determinując jego poglądy, charakter, zachowanie? Pytania takie stawia sobie i czytelnikom powieści „Jaskółki z Monte Cassino” jej autorka – Helena Janeczek.

Pisarka, urodzona w Niemczech w rodzinie polsko-żydowskiej, mieszka obecnie we Włoszech. Informacja ta jest dla czytelnika o tyle istotną, iż w swej książce porusza ona problematykę dotyczącą głównie tych właśnie narodów. Autorka sama o sobie mówi: „nie jestem historykiem”, jednakże z zapałem naukowca zbiera szczątki informacji, dociera do dokumentów i relacji prawdopodobnie ostatnich już żyjących świadków wydarzeń, których zbeletryzowane wspomnienia stanowią serce książki.


„Odrodzony klasztor powiedział mu, że rzeczy można ponownie odbudować, a ludzi nie: nawet tych, którzy przeżyli wojnę i zniszczenie.”*


Autorka stworzyła rój małych epopei, wachlarz zazębiających się ze sobą opowiadań, dotyczących wojennych i powojennych losów żołnierzy, wygnańców i więźniów różnych nacji, a także współczesnych im obywateli świata. Są wśród nich, m. in. Polacy, Żydzi, Maorysi, Hindusi, Włosi, a unifikatorem ich dziejów staje się bitwa o Monte Cassino. Często niekompletne wycinki ich życiorysów, jawią się korytarzami splątanymi w gigantyczny labirynt II wojny światowej.

Książka dostarcza sporo materiału historycznego, dotyczącego wybranych etapów bitwy. Dbałość o szczegóły może jednak znużyć czytelnika, nie znajdującego upodobania w zagłębianiu się w problematykę militarną. Bardziej interesującym wydaje się być rys charakterologiczny uczestników walk, zachodzące w ich psychice przemiany, analiza przyczyn politycznych, skomplikowanych i niezależnych od woli żołnierzy, które rzuciły ich w sam środek II wojny światowej. Beznamiętny opis, pozorny brak emocji w relacji okrucieństw popełnianych przez Francuzów we włoskich miasteczkach, pozorowane niezaangażowanie narratorki, budzą w czytelniku zasadną empatię.

Dzięki pieczołowitości i precyzji spisanych wspomnień świadków, trybików wojennej machiny, czytelnik ma szansę pojąć, jak bezkresną otchłanią była wojna, w której bitwa, zabierająca setki istnień ludzkich, jawi się jedynie epizodem. Cóż więc znaczy pojedynczy żołnierz…

Pisarka sprawiedliwie oddaje hołd męstwu polskich żołnierzy, walczących na obcej ziemi o ojczyznę, która się ich następnie wyprze. Jednocześnie stawia pytania o kwestię antysemityzmu w dowództwie II Korpusu. Przyznaje, że wśród wielonarodowej społeczności współczesnej Italii, tylko po kimś takim, jak taksówkarz z Kielc, można spodziewać się wiedzy o udziale Polaków w wyzwoleniu Włoch. Przy okazji tego spostrzeżenia porusza również kwestię kieleckiego pogromu. Podkreśla udział żołnierzy narodowości żydowskiej w walkach u boku generała Andersa.

„II wojna światowa (…) łączy i dzieli ludzi. Zbyt jest ogromna, by ją pochwycić, a mimo to jej życia i jej śmierci nadszarpnięte zapomnieniem są zbyt prawdziwe, by nie trzymać się jak najwierniej źródeł, które znaczą ich trajektorie i dokumentują przejście z jednego kontynentu na drugi, z czasu przeszłego w teraźniejszość.”


Autorka zadaje jeszcze jedno ważkie pytanie: co z tymi, którzy nie walczyli, ale którym udało się przeżyć? Jakie żenujące fakty ukrywają na dnie wspomnień? Jak to możliwe, że jej ojciec – Żyd – przetrwał Holocaust? Czy my – współcześnie żyjący, nieznający i nierozumiejący koszmaru wojny, mamy prawo ich o to indagować?


„Czym staje się kłamstwo, kiedy jest rzeczą zbawienną?”


Refleksje nurtujące czytelnika, a sprowokowane pytaniami odważnie stawianymi przez autorkę, są największym atutem tej książki. Równie wielkim plusem jest wzniecenie poczucia dumy z przynależności do najmężniejszych i najszlachetniejszych narodów świata. Dla przeżycia takich impresji powieść warto przeczytać.

Tłumaczenie i korekta tekstu oraz styl, w jakim książka została napisana (przetłumaczona), pozostawiają wiele do życzenia. Długie, zawiłe zdania nużą odbiorcę. Błędy językowe (np. wszechobecne „za wyjątkiem”), powtórzenia leksykalne, błędy ortograficzne i liczne tzw. literówki – rażą.



*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Heleny Janeczek „Jaskółki z Monte Cassino”.





Autor: Helena Janeczek
Tytuł: Jaskółki z Monte Cassino
Przekład: Graziana Melillo i Bartosz Budzyński
ISBN: 978-83-7674-080-5
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2010
Nr wydania: I
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 354
Cena: 34,90 zł
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde