Stanisław Baliński
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Poeta Kisai
Kisai, który całe swe przebiegał życie
W błękitnym płaszczu nieba i godzin blask zbierał,
Jednakowo miał jasne i słodkie oblicze,
Gdy w różane południe wrześniowe umierał.
Do płaczących przyjaciół mówił po cichutku:
Nie płaczcie i serc waszych nie trujcie żałobą,
Śmierć nie jest zakończeniem*, widzę ją przed sobą,
To most wiodący dalej, nad doliną** smutku.
Nie płaczcie! Życia nie żal mi, gdy wschodzi pora,
Że odejść muszę w cienie tajemne i mgliste,
Serce wam (po)zostawiam***, choć je z sobą biorę:
Znajdziecie je w mych wierszach jak miłość wieczyste.
Na to wśród łąk przytulnych i świetnych miast żyłem,
Na tom kochał i szukał po przeróżnych stronach,
By zostawić po sobie zwodny ślad - mogiłę,
I tę księgę, jak życie me, niedokończoną...
Zamknijcie ją słowami, którymi was żegnam,
Powiedzcie, że Kisai w mgle śmierci wschodzącej
Uśmiechał się, jak gdyby dzwonki słyszał rzewne
Karawany, w dalekie podróże jadącej...
...I spokojnie snuł wiersze. Słowo nie umiera,
A on dla słów, płonących**** ku serca ochłodzie,
Urodził się, żył śpiewnie i odszedł. A teraz
Otwórzcie wszystkie okna. Chcę umrzeć w ogrodzie.
*
**
***
****
wiersz przeczytałem kilka lat temu w zbiorze poetyckim S. Balińskiego. Znałem go kiedyś na pamięć, dlatego dziś, kopiując go z internetu, odnoszę wrażenie, że ta wersja różni się nieco od niegdyś przeze mnie zapamiętanej. Zaznaczone słowo "zakończeniem" wstawiłem na miejsce skopiowanego "rozwiązaniem", słowo "doliną" zapamiętałem natomiast raczej jako "dolinę", albo "doliny". W 3-ciej zwrotce powinno być raczej "pozostawiam", a nie "zostawiam". I czy "płonących" nie powinno być "płynących" (chyba że celowy paradoks...). Gdyby ktoś miał bezpośredni dostęp do "tomikowej" wersji tego wiersza, proszę o korektę, Pozdrawiam
Kisai, który całe swe przebiegał życie
W błękitnym płaszczu nieba i godzin blask zbierał,
Jednakowo miał jasne i słodkie oblicze,
Gdy w różane południe wrześniowe umierał.
Do płaczących przyjaciół mówił po cichutku:
Nie płaczcie i serc waszych nie trujcie żałobą,
Śmierć nie jest zakończeniem*, widzę ją przed sobą,
To most wiodący dalej, nad doliną** smutku.
Nie płaczcie! Życia nie żal mi, gdy wschodzi pora,
Że odejść muszę w cienie tajemne i mgliste,
Serce wam (po)zostawiam***, choć je z sobą biorę:
Znajdziecie je w mych wierszach jak miłość wieczyste.
Na to wśród łąk przytulnych i świetnych miast żyłem,
Na tom kochał i szukał po przeróżnych stronach,
By zostawić po sobie zwodny ślad - mogiłę,
I tę księgę, jak życie me, niedokończoną...
Zamknijcie ją słowami, którymi was żegnam,
Powiedzcie, że Kisai w mgle śmierci wschodzącej
Uśmiechał się, jak gdyby dzwonki słyszał rzewne
Karawany, w dalekie podróże jadącej...
...I spokojnie snuł wiersze. Słowo nie umiera,
A on dla słów, płonących**** ku serca ochłodzie,
Urodził się, żył śpiewnie i odszedł. A teraz
Otwórzcie wszystkie okna. Chcę umrzeć w ogrodzie.
*
**
***
****
wiersz przeczytałem kilka lat temu w zbiorze poetyckim S. Balińskiego. Znałem go kiedyś na pamięć, dlatego dziś, kopiując go z internetu, odnoszę wrażenie, że ta wersja różni się nieco od niegdyś przeze mnie zapamiętanej. Zaznaczone słowo "zakończeniem" wstawiłem na miejsce skopiowanego "rozwiązaniem", słowo "doliną" zapamiętałem natomiast raczej jako "dolinę", albo "doliny". W 3-ciej zwrotce powinno być raczej "pozostawiam", a nie "zostawiam". I czy "płonących" nie powinno być "płynących" (chyba że celowy paradoks...). Gdyby ktoś miał bezpośredni dostęp do "tomikowej" wersji tego wiersza, proszę o korektę, Pozdrawiam