Wspólnymi siłami, czyli którędy pójdzie taki wiersz?
Moderator: Tomasz Kowalczyk
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Barbara Bulerska
- Posty: 352
- Rejestracja: ndz 27 lis, 2011
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
Ostatnio zmieniony pt 23 gru, 2011 przez Barbara Bulerska, łącznie zmieniany 1 raz.
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery!
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery!
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
Ostatnio zmieniony czw 29 gru, 2011 przez Bożena, łącznie zmieniany 1 raz.
Miłość - to wariactwo. Lecz tylko idioci nie wariują.
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Ostatnio zmieniony czw 29 gru, 2011 przez maybe, łącznie zmieniany 1 raz.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
.
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
Ostatnio zmieniony sob 31 gru, 2011 przez Liliana, łącznie zmieniany 1 raz.
wiem, że nic nie wiem, ale staram się dowiedzieć,
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
A może ciuteczkę by niżej?
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
A może ciuteczkę by niżej?
wiem, że nic nie wiem, ale staram się dowiedzieć,
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wychodząc z domu patrzę na zmęczony zegar
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
.
_________________
Nawet kukułka żegna mnie
w imię Ojca I Syna dokąd mnie gna (?)
Nie wiem czy dobrze i nie wiem czy źle.
Ale idę przed siebie, niech się dzieje co chce.
W końcu jedno mam życie
Choć kowal nie pyta o zdanie
Dzielę się swoim odkryciem
Chyba Kolumbem się stanę
Lub się rozpłynę w nirvanie.
Nie. To byłoby zbyt proste.
Idę. Przejdę i spalonym mostem.
Choć to wcale niełatwe, nieproste,
Poskładam splątane emocje
Posklejam przedarte wieczory
Plewy od ziarna rozdzielę
Odrzucę kąkol i sporysz.
Otwartą na przestrzał źrenicą
Patrzę daleko poza granice
I może tę nić uchwycę
A przy okazji Bóg wi co.
Mrok rozjaśnię świcą
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Szczęśliwy kto ma nadzieję
Na przekór pokonam trudności
w ich miejsce optymizm zasieję
Szukam sukcesów nijakich
do tych istotnych nie sięgam
Ot, czasem dla niepoznaki
Bez sensu sobie coś gęgam.
Jeden poeta zrozumie
co innym pojąć nie sposób
że czasem muszę opisać
bo wirus chrypa brak głosu
A słowa cisną jak buty
próbują się z wnętrza wydostać
dlatego idę jak struty
Z jednego napisać "posta".
A co tam jednego, ze cztery
Choć może i więcej by trzeba
by upchnąć entuzjazm mój szczery
Że rychło pójdę do nieba.
Do nieba? Lecz czy tam nie nudno?
A posty? Pozwolą wysyłać?
Z tym jakaś może być trudność,
niebiańska łączność zawiła.
A może ciuteczkę by niżej?
Bo dosyć bujania w obłokach,
.
_________________
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/