Czar komnaty (Prolog)

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
misza
Posty: 1876
Rejestracja: ndz 08 maja, 2011
Lokalizacja: Poznańskie
Kontakt:

Post autor: misza »

[center]Ogród rozkoszy! Hrabia ciska! Aluzje Hrabiny! Czego nie wie stary służący!
Nieokiełznane namiętności!
[/center]



- Walery - Hrabina zdjęła monokl i założyła okular. - Jesteś, tu moja kiełbasko? Jej głos ponurym echem przeszłej urody odbijał się od murów i Walerego. - Tak, Jaśnie Pani - odrzekł lokaj - w kominku napalone, ale lodów nie będzie. Za zimno.
- Na lody nigdy nie jest za zimno. - Hrabina swym arystokratycznym oddechem zabiła muchę i zmierzała ku Waleremu. - Czy Walery zrozumiał aluzję?
- Tak, ale nie wiem, co to jest "aluzja" - odparł Walery.
- Oh! Mon Dieu! - Hrabina wpadła w spazmy porównywalne z polityczną kampanią wyborczą w cywilizowanych państwach - Walery! Je suis malade! Wezwij, ma famille!...
Z metodyczną fantazją, właściwą rodowi Przeniewierskich, jęła przeglądać karty swych
memuarów. Ujęła swą dłonią uwiecznioną drożyźnianymi bibelotami kieliszek z amalgamatu
i jękła obficie. Lico jej, jakże blade, rozpłoniło się, kiedy Walery podał tacę z kieliszkiem staropolskiego absyntu.
Wtem zadżwięczał gong u drzwi, potem po raz wtóry i po raz trzeci.
Walery stał u dźwierzy jak kamień, nikt jak on, lepiej nie znał tajemnic domostwa.
Wierny sługa uchylił starodawne odrzwia, które ustąpiły ze starocerkiewnym akcentem.
- Job twoju mać! - rzekł przybysz i cisnął ozdobionym rodowym herbem parasolem
wprost w twarz kamerdynera. - Co tak długo!? Ty Ch... niemyty?! Czy myślisz, że jaśnie
pan zamierza posiąść dyfteryt, lub inną francę powietrzną?!
- Jaśnie panie, pozwolę sobie zasugerować, czy życzy sobie pan hrabia, litr wódki, bigos i czyste wiadro w bibliotece? - kamerdyner wprowadził Hrabiego do antycznego holu, gdzie pyszniły się na ścianach liczne konterfekty antenatów oraz rogi, także hrabiego.
- Wiadro wsadź sobie w d...! To nie jest Monty Python, ofermo! Dawaj moje poczciwe,
stare koryto! I Hrabia nie odmawiając pomocy swym arystokratycznym dłoniom, jął wspinać się na piętro, po jaspisowych, lśniących świeżym, luksusowym pokostem, schodach.
Jego chude, arystokratyczne ciało, wyćwiczonymi z dawna nawykami, posuwało się sprawnie ku górze.
- Walery! - Hrabina Pulcheria zamknęła adamaszkową okładkę osiemdziesiątego szóstego tomu swych wspomnień z młodości. - Czy Pan powrócił?
- Wraca, jaśnie pani - Walery troskliwie asystował swemu chlebodawcy w uciążliwej peregrynacji do pałacowej sypialni.
Hrabia Antoniusz Alojzy, runął w puchową otchłań gotyckiego łoża z baldachimem.
Jego korpusem targnął spazm bolesny - oto bowiem, choć otumaniony cudzołożnymi orgiami z tancerkami podrzędnych lupanarów, dochodziła doń okrutna świadomość nieodwracalności czasu przeszłego. On - absolwent najlepszych uniwersytetów w Oksfordzie, Paryżu, Padwie, a nawet - w Małkini, pojął za żonę istotę obcą duchowo, choć ze szlachetnego rodu.
Jego finanse, poza tym, legły w gruzach.
Konie, na które postawił okazały się ochwacone, podobnie jak tancerki z burdeli, którym poprzedniej nocy stawiał szampana.
- Antoniuszu! - Hrabina uszczknęła źdźbło toskańskich winogron i popiła drobiną najlepszej odmiany "wódki gorzkiej żołądkowej." - Jesteś?
- Tak, moja duszko... - Hrabia obficie zwymiotował do starodawnego koryta, a jego szlachetna twarz usłała się gęstymi kroplami potu.
Hrabina podniosła się z fotela i podeszła do okna z widokiem na pałacowy ogród. Z lubością konsumowała obraz bzów kwitnących, cebuli dojrzewającej i kopulacji ogrodnika z posługaczką w krzakach agrestu.
Jej małżeństwo z Antoniuszem Alojzym już dawno stało się farsą.
On - łajdak włóczący się po portowych spelunkach, tym bardziej gorszący, że do morza czterysta wiorst, ucztujący z nieobyczajnymi chłopcami i rozmawiający z nimi o Kancie, Heglu lub o innym podobnym im dewiancie, nie jest godzien jej ciała.
Jej ciało należało do wybranego.
Ale ta tajemnica musi pozostać zamknięta w ciemnicy ukrytych prywatności.
Spoglądała, więc w ogrodową dal, przez sprowadzone z dalekiej Kielecczyzny okno i konsumowała rustykalne widoki, na przemian z kolejnymi dawkami "żołądkowej gorzkiej".
Rozmyślała o rozpalających ją gazach namiętności, buchających i gorzejących w jej członkach i członkiniach, rozkoszując się przy tym przepyszną inkrustacją barw w bajecznym ogrodzie, gdzie egzotyczne lemoniady sąsiadowały z wyniosłymi, anglosaskimi pokrzywami, sudańską kosodrzewiną i kwitnącą marchwią.
Jej wiecznie spragnione usta, wyzbywszy się opryszczki, domagały się nieustannie gorących pocałunków i drapieżnych pieszczot. Od wielu tygodni znajdowała się sidłach i wnykach oraz jukach, żądzy, skrywanej pod warstwami mediolańskich pudrów i weneckich masek.
Westchnęła z górnoalzackim akcentem. - Przebóg! Długoż mi jeszcze tęsknicę nosić w mym gołębiu serca, w klatce tak spragnionej twego dotyku? Kiedyż ujrzę cię znowu, mój wybrany? Mój wielki lwie! Mój bohaterze!
Pomyślała też przelotnie o swym mężu, Antoniuszu, któremu nigdy, czego była w pełni świadoma, nie była w stanie dorównać subtelnością, taktem oraz obyciem w sferach starej arystokracji. Jednak, nie nazwisko, klejnot rodowy i dyplomy uniwersyteckie, królewskie, cesarskie i ukończenia korespondencyjnego kursu esperanto się liczyły.
Nie jego kochała bujnym żywiołem namiętności.
Byt jej, zdał się nieznośnie bolesną depilacją wszystkich dni, spędzonych pod wyniosłymi dachami rezydencji Przeniewierskich i nocy spędzonych w jednym łożu z Hrabią, który chrapał. Źle się czuła na tym pustkowiu, gdzie jeno huty, walcownie i dzikie chaszcze robotniczych dzielnic, jak okiem sięgnąć.
Tylko ułamek rodowej ordynacji ostał się w tej głuszy.
Walery wsunął się bezszelestnie do bawialni i postawił na stoliku przy fortepianie wysmukłą butlę samogonu z rodowej winnicy.
- Czy jaśnie pan zasnął? - zapytała, wyczuwając obecność lokaja za swymi filigranowymi, jak sekwoja, plecami.
Wierny Walery chrząknął - zdawać by się mogło, że tak, jaśnie pani, pomijając dość radykalne torsje przez sen...
- Domniemywam, Walery, że pan znowuż nie trafia do swego koryta?
- To prawda, jaśnie pani. Pan Hrabia od pewnego czasu ma z tym niejakie problemy.
- Znowu nie trafia! - zatrwożyła się i oparła o kunsztownie rzeźbioną w panegiryki i dystychy, framugę okienną. - I to tak już trzeci miesiąc... Kiedyś trafiał za każdym razem...
Nawet popisywał się swoją zręcznością przy gościach... Och! Jakież złe czasy nadeszły!
Podaj puchar, Walery! Nie Pusty! Tak, do pełna!
Hrabina wychyliła aromatyczną zawartość, po czym poprawiła fryzurę, którą rok temu skomponował na jej kształtnej bryle czaszki, mistrz nożyc, brzytew i kastetów, Monsieur Boucher.
- Dobrze, żeś się pojawił Walery i pomyślał o przepłukaniu mych ust przed drugim śniadaniem... Czy teraz zrozumiałeś moją aluzję, paróweczko?
- Pojąłem, jaśnie pani, lecz ciągle nie pojmuję znaczenia słowa "aluzja" - sługa pochylił się, zbierając z marmurowo-azbestowej posadzki rozrzucone płatki róż i zużyte kondomy.
- Niepokoję się bardzo o jaśnie pana - Hrabina błyskotliwie zmieniła temat od dłuższego czasu wydaje się eteryczny, osowiały i jak księżyc blady...
Przerwał jej odgłos tłuczonego żyrandola i gromki głos Hrabiego - Walery, gdzie ty k... jesteś, stary gadzie?! Przysuń mi w zasięg koryto, mendo! Szambojadzie jeden! Widzisz, co pan przez ciebie narobił!? Stłukł butem piękny żyrandol!
Hrabina odesłała Walerego gestem wiotkiej dłoni i po chwili było słychać, jak wierny sługa idzie na górę do sypialni Jaśnie Pana.
Pulcheria ponownie napełniła puchar - Sante,' mon cher ... - wyszeptała, lecz nie swego męża miała na myśli.
Jej fiołkowo-amarantowe oczy powędrowały na powrót do świata marzeń.
_________________
Ostatnio zmieniony wt 24 sty, 2012 przez misza, łącznie zmieniany 3 razy.
"Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich nigdy nie będzie przyjaciółmi"
(przysłowie kirgiskie)
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

misza pisze:zdjęła monokl i założyła okular.
A to nie to samo?
misza pisze:- Walery - Hrabina zdjęła monokl i założyła okular. - Jesteś, tu moja kiełbasko? Jej głos ponurym echem przeszłej urody odbijał się od murów i Walerego. - Tak, Jaśnie Pani - odrzekł lokaj - w kominku napalone, ale lodów nie będzie. Za zimno.
Błędne rozmieszczenie tekstu.
misza pisze:lunaparów
Lupanarów?
misza pisze:konsumowała obraz
Kontemplowała? Po chwili powtarzasz tę samą frazę, tylko z innym widokiem.
Fatalna interpunkcja. Czemu niektóre słowa, np. Jaśnie Pan albo Żyrandol wielką literą?
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
misza
Posty: 1876
Rejestracja: ndz 08 maja, 2011
Lokalizacja: Poznańskie
Kontakt:

Post autor: misza »

Witaj, Emde! :rozyczka:

1. okular i monokl, to to samo.
2. nie potrafię się połapać z rozmieszczeniem tekstu ( ciągle mi uciekał).
3. "lunaparów", a jakże.
4. "Żyrandol" poprawiam, dziękuję.
5. "Jaśnie Pana" szanuję i dlatego z dużej litery.
6.Tak - "konsumowała".
7. Nie tylko tę frazę powtarzam, jest tego więcej.
8. Interpunkcja do poprawek.
Dzięki. Pozdrawiam sedecznie :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: [/fade]
"Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich nigdy nie będzie przyjaciółmi"
(przysłowie kirgiskie)
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Ale co to jest lunapar?
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
misza
Posty: 1876
Rejestracja: ndz 08 maja, 2011
Lokalizacja: Poznańskie
Kontakt:

Post autor: misza »

Rzeczywiście, "aszibka".
Właściwe - "lupanar".
Dzięki za zwrócenie uwagi :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
"Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich nigdy nie będzie przyjaciółmi"
(przysłowie kirgiskie)
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Skojarzyły mi się listy do Pana Hrabiego. Choć tu nie o tym :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
misza
Posty: 1876
Rejestracja: ndz 08 maja, 2011
Lokalizacja: Poznańskie
Kontakt:

Post autor: misza »

Nie, nie. To na pewno nie "listy do pana Hrabiego" :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Serdecznie pozdrawiam :-)
"Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich nigdy nie będzie przyjaciółmi"
(przysłowie kirgiskie)